Subregion częstochowski ma 12% pakiet udziałów w “spółce publicznej” nazywanej Województwem Śląskim. Nowy podział okręgów wyborczych, sankcjonujący trwałe wyłączenie Lublińca z subregionu, zmniejsza nasze udziały o 2%. 10% ludności, 10% radnych w Sejmiku i… około 2% w wydatkach inwestycyjnych w budżecie województwa.
To ostatnie jest mylące. Bo po odliczeniu wydatków “sztywnych” – kontynuacji w ramach kontraktu wojewódzkiego rozpoczętych przed laty inwestycji centralnych nasz udział w podziale “wolnych” środków wzrasta. Można doszukać się nawet w inwestycjach typu budowa pawilonu onkologicznego czy WOM formy rekompensaty za wcześniejszą “niesprawiedliwość” w rozdziale środków na wielkie inwestycje typu Drogowa Trasa Średnicowa Katowice – Gliwice czy dokończenie szpitala w Rybniku.
Myślenie jednakże kategoriami rekompensaty prowadzić może na manowce. Cóż z tego, że województwo zbuduje nam “skorupę” pawilonu onkologicznego, gdy braknąć może środków na odpowiednie wyposażenie. Powstanie pawilonu przy szpitalu na Parkitce nie zmieni faktu, iż ten szpital należy do najbardziej zadłużonych placówek służby zdrowia w województwie.
Im bliżej wyborów do Sejmiku Wojewódzkiego tym istotniejsze wydaje się zdefiniowanie, czym powinna być nasza polityka wobec Śląska. Nie umniejszając zasług niektórych naszych radnych – cała czteroletnia kadencja stała pod znakiem braku takowej polityki. Były sytuacje dziwne, gdy radni z Częstochowy głosowali przeciw naszemu miastu (np. za likwidacją naszego biura planowania przestrzennego bądź przeciw dofinansowaniu remontu pływalni na Niepodległości). Było także tak, że brak współpracy między radnymi częstochowskimi powodował brak skuteczności przy uchwalaniu istotnych dla subregionu częstochowskiego zapisów w strategii.
Największym częstochowskim akcentem w Urzędzie Marszałkowskim pozostaje obraz “Pielgrzymki na Jasną Górę” wiszący w sali posiedzeń Zarządu Województwa. Także na korytarzach Urzędu, oprócz śląskiego słyszy się “częstochowską” mowę. Kampania wyborcza do samorządu wojewódzkiego to czas, gdy wypada odpowiedzieć na podstawowe pytania dotyczące polityki wobec województwa. Są dwa sposoby myślenia.
Pierwszy – to “formuła obronna” – zadaniem naszej reprezentacji w Częstochowie jest utrzymanie przynajmniej “minimalnego” parytetu – 10% udziałów, 10% wydatków przeznaczonych na nasz region, proporcjonalna reprezentacja wśród kadry kierowniczej Urzędu. Walka zatem, by utrzymać to co mamy i w miarę możliwości “ugrać” więcej.
Drugi styl myślenia – to zapomnieć o podziałach, “grać” o całe województwo. Wygrana bądź przegrana całego regionu będzie czynnikiem decydującym o losach naszego subregionu. Przyznam się, że ten drugi styl jest mi bliższy. Dlatego większą nadzieję lokuję w tworzeniu Międzynarodowego Portu Lotniczego w Pyrzowicach niż na mgławicowe plany tureckiego biznesmena w Rudnikach.
Skuteczna polityka “proczęstochowska”
jest możliwa, gdy samorząd wojewódzki jest faktycznym gospodarzem regionu. Miejsce i rola samorządu wojewódzkiego nie są jeszcze do końca zdefiniowane; grozi nam swoista kontrrefoma sprowadzająca Sejmik Samorządowy do roli jaką niegdyś miały Wojewódzkie Rady Narodowe. Widać to, gdy mowa o najważniejszym narzędziu realizacji każdej polityki – czyli o pieniądzach.
Najważniejszą rzeczą jest – obok ustawy o finansowaniu jednostek samorządu terytorialnego – zdefiniowanie formy kontraktu wojewódzkiego oraz przyszłych planów wykorzystania unijnych środków pomocowych. Czy samorząd wojewódzki będzie tylko wykonawcą projektów narzuconych przez centrum rządowe, czy też faktycznym kreatorem polityki regionalnej?
W całym strumieniu środków pomocowych jakiego spodziewać się można po wejściu do Unii wpływ samorządu dotyczyć ma ok. 10% (fundusze strukturalne kierowane na politykę regionalną). Reszta dzielona będzie w ramach polityk sektorowych przez ministerstwa. O tym na ile realny to może być wpływ uczy nas doświadczenie kontraktów regionalnych. W województwie śląskim “kontrakt” był ładnym opakowaniem odziedziczonego centralnego planowania. Kiedyś rząd i Sejm zdecydowali o rozpoczęciu budowy szpitali, linii ozonowania wody, przebudowy torowiska tramwajowego, budowie stadionu. Samorząd wojewódzki mógł jedynie “samorządnie” kończyć odziedziczone inwestycje.
Ten kreuje politykę, kto ma pieniądze
Przyjęta przez Sejm ustawa likwiduje realny wpływ samorządu na Kasy Chorych, zapowiadana jest ich likwidacja. Oznacza to, że samorząd zostanie sprowadzony do roli “stróża nieruchomości”; będzie miał szpitale, lecz środki na ich działanie będą w rękach ministra zdrowia. Nadal dyskusyjny jest realny wpływ samorządu na środki z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Urząd Marszałkowski ponosi koszt ściągania środków na konto Funduszu, lecz tylko pośrednio może wpływać na jego wydatki.
Im więcej samorządności regionalnej tym większe szanse, by radni w Sejmiku mogli kreować politykę proczęstochowską. Jeśli samorządność ograniczona jest do minimum – większą skuteczność przynosi antyszambrowanie w warszawskich ministerstwach. Tyle, że “wyszarpywanie” z budżetu centralnego sum na załatwianie lokalnych problemów jest metodą najgorszą z punktu widzenia racjonalności. Mnożą się dzięki temu drogi, po których nikt nie jeździ, szpitale pełne pustych łóżek itd.
Władze regionalne mogą, oczywiście, wydać środki publiczne równie marnotrawnie. Szansą, by tak nie było jest debata o ich przeznaczeniu toczona przy otwartej kurtynie. I odpowiedni poziom uczestników debaty. Ten poziom to także kwestia zrozumienia potrzeb regionalnych.
Znów wrócę do tych dwóch stylów myślenia. W “formule obrony” ważne jest, że obojętnie na jaki cel – ważne, by środki pozyskać dla miasta. W drugiej – nasze postulaty musimy weryfikować pod kątem ich faktycznego regionalnego znaczenia, ale tego samego wymagamy od innych. Przykładowo – rezygnujemy ze starań o finansowanie ze środków na rozwój regionalny budowy tunelu pod Jasną Górą (regionalne znaczenie tego jest trudne do udowodnienia). Ale nie stronimy od zadawania pytań o inwestycje realizowane w aglomeracji katowickiej…
Po co stadion?
Jakie np. znaczenie regionalne ma Stadion Śląski? Władowano w jego modernizację kilkaset milionów złotych, miał to być stadion narodowy. Teraz władze centralne mówią, że Stadion nie odpowiada “narodowym aspiracjom”, chcą samorząd wojewódzki obciążyć kosztem jego utrzymania. Przepraszam, ale jako mieszkaniec regionu nie widzę sensu, bym miał chociaż złotówkę wydać na utrzymanie tego obiektu. Nie widzę także ani jednego powodu, by ze środków regionalnych dotowane miały być autobusy i tramwaje kursujące po aglomeracji. Płacę już na naszą komunikację miejską (dotowaną przez budżet miasta), nie mam zamiaru wspomagać mieszkańców aglomeracji śląskiej.
10% udziałów w “spółce publicznej” Województwo Śląskie to nie jest dużo. Nasza reprezentacja zawsze może być przegłosowana w każdej ważnej sprawie. Lecz nie oznacza to, że stoi na pozycji przegranej. Po prostu musi wiedzieć o co gra, jak gra i gdzie szukać sojuszników. Warto więc wybrać taką reprezentację, by mogła wykazać się polityką skuteczną. A także tym, że ma jakąś wizję polityki dobrej zarówno dla miasta i subregionu, jak i dla całego województwa.
JAROSŁAW KAPSA