MVP (najlepszym zawodnikiem) meczu Tytana AZS Częstochowa z Pamapolem Wieluń (3:0) wybrano rozgrywającego Tytana AZS-u Fabiana Drzyzgę. W rozmowie z nami zawodnik przyznaje, że był zaskoczony tym wyróżnieniem. Według jego opinii najlepszym graczem meczu powinien zostać jego klubowy kolega – Krzysztof Gierczyński.
Rozmowa z Fabianem Drzyzgą, zawodnikiem Tytana AZS Częstochowa
Dopiero w trzeciej kolejce udało Wam się zdobyć komplet punktów, ale jak mówi starodawne przysłowie: „lepiej późno niż wcale”.
– Oczywiście, że tak. My cieszymy się nawet z tych dwóch punktów, które zdobyliśmy w meczach z Bydgoszczą i Olsztynem. W tej chwili nasza gra nie wygląda dobrze. Jesteśmy w jakimś dołku. Miejmy nadzieję, że wyjdziemy z niego. Zwycięstwa zawsze budują i teraz powinno pójść dużo lepiej. Nie popadajmy jednak w hurraoptymizm, spokojnie, jedziemy dalej. Trzeba trenować, wygrywać i zdobywać punkty.
Czy po przegranych spotkaniach z Bydgoszczą i Olsztynem postanowiliście zmienić coś w swojej grze?
– Nie. Po prostu musieliśmy zacząć dobrze grać. Powtórzę się: nie graliśmy dobrze w dwóch pierwszych spotkaniach i dalej nie wychodzi nam gra tak jak byśmy chcieli. Dzisiaj wyglądało to dużo lepiej. Wielkie brawa dla Krzyśka Gierczyńskiego, który już drugi mecz zagrał dobrze. Również na duże słowa uznania zasługuje gra na przyjęciu. Oby tak dalej.
Został Pan najlepszym zawodnikiem dzisiejszego spotkania. Nie jest Pan zaskoczony tym faktem?
– Jestem. Tę nagrodę powinien otrzymać Krzysiek Gierczyński. Jednak te nagrody tak naprawdę nie mają żadnego większego znaczenia. Najważniejsze, że trzy punkty są dla nas.
Dlaczego Krzysztof Gierczyński?
– Jeśli był Pan na meczu, to na powinien zauważyć, że Krzysiek ciągnął całą grę w ataku. Na przyjęciu również spisywał się bardzo dobrze. Obecnie jest naszym liderem w ataku. Rok temu był nim Bartek Janeczek, który teraz jest w lekkim dołku. Myślę jednak, że z pewnością z niego wyjdzie. Wtedy nam pomoże i będziemy mieć jeszcze większą siłę ognia wraz ze środkowymi.
Za tydzień czeka Was ciężkie spotkanie we własnej hali z PGE Skrą Bełchatów. Na pewno nie będzie zaliczane do łatwych, gdyż skład Skry nie zmienia się praktycznie od kilku lat i cały czas znajduje się na szczycie.
– Na razie nie myślimy o Bełchatowie. Teraz mamy kilka dni wolnego i skupiamy się na meczu w Warszawie, bo będzie on bardzo ważny, jak każdy inny. Co do pojedynku ze Skrą, to na pewno będziemy się cieszyć, jeśli wygramy. Ale jeżeli nawet przegramy, to i tak nikt nam głowy nie urwie.
Przed sezonem typowani byliście do pierwszej czwórki. Ale jak Pan powiedział dla stacji telewizyjnej Polsat Sport, wystarczy Wam piąte miejsce.
– Powiedziałem, że wystarczy nam jedno miejsce z czołowej piątki. Celujemy w „czwórkę”, piąta lokata nie wchodzi w rachubę.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał:
Norbert Giżyński