Małopolska uczciła 250. rocznicę urodzin współzałożyciela Legionów Polskich we Włoszech gen. dyw. Amilkara Kosińskiego


W grudniu 2019 r. w dwóch miastach położonych na zachodnim krańcu Małopolski, tj. w Szczekocinach (pow. zawierciański) i w Przedborzu (pow. radomszczański woj. łódzkie) odbyły się uroczystości o charakterze patriotycznym, religijnym i edukacyjnym ku czci gen. dyw. Wojsk Polskich Księstwa Warszawskiego Kawalera Orderu Wojennego Virtuti Militari Antoniego „Amilkara” Kosińskiego (1769–1823) z okazji 250. rocznicy Jego urodzin. Powstała zatem świetna okazja, aby przypomnieć sobie o zapomnianej historii Częstochowy oraz ziemi częstochowskiej, myszkowskiej i zawierciańskiej.

 

Jak z zakonnika zrodził się legionista

Życiorys Amilkara Kosińskiego, barwny i pełen zaskakujących zwrotów akcji, świetnie nadaje się na film przygodowy lub dramat historyczny. Urodzony 16 grudnia 1769 r. na Podlasiu (dokładne miejsce nie jest znane) w niebogatej rodzinie szlacheckiej herbu Radwan, w wieku 18 lat wstąpił do zakonu Pijarów. Trzy lata później, w porywie serca zrzucił habit i poślubił ukochaną – nie było to jednak małżeństwo szczęśliwe i mimo dwojga dzieci, zakończyło się w 1805 r. rozwodem. Przechodząc do stanu świeckiego, postanowił również zostać wojskowym i swój chrzest bojowy odebrał w 1794 r. w Powstaniu Kościuszkowskim. Mianowany przez Naczelnika Tadeusza Kościuszkę kapitanem strzelców, walczył w obronie Warszawy w oddziale gen. Jana Henryka Dąbrowskiego (1755–1818) i o mało nie przepłacił tego życiem.

Przypadek lub przeznaczenie sprawiło także, że od tej pory, niemal do śmierci, losy Kosińskiego i Dąbrowskiego wielokrotnie się splatały i nieraz Kosiński zostawał a to życzliwym znajomym, a to zaciekłym wrogiem, to znów prawą ręką Dąbrowskiego.

Po upadku Insurekcji, Kosiński wyemigrował do Francji i w Nicei zaciągnął się na francuski statek korsarski, dzięki czemu zdobył obywatelstwo francuskie i przesiąknął duchem Republiki Francuskiej. Wtedy też, na modłę rewolucyjną przyjął imię starożytnego wodza kartagińskiego „Amilkar”, którego używał do śmierci zamiast swojego prawdziwego imienia „Antoni”. Kolejnym etapem w życiu Kosińskiego były Włochy, do których przyjechał w 1796 r. i zaciągnął się do Legii Lombardzkiej. Tam też, w Mediolanie, zawarł bliższą znajomość z gen. J. H. Dąbrowskim, który bezowocnie usiłował utworzyć wojsko polskie na obczyźnie. Wobec tego Amilkar Kosiński pomógł Dąbrowskiemu założyć Legiony Polskie we Włoszech (1797–1807), i choć później wszyscy przypisywali sobie tę zasługę, to jednak nie można wykluczyć, że to właśnie działania Kosińskiego przesądziły o powstaniu Legionów (9 I 1797), i być może bez starań Kosińskiego – upraszczając – dziś nie mielibyśmy Mazurka Dąbrowskiego.

Wstąpienie do Legionów całkowicie zmieniło życie Kosińskiego, bo jako legionista nauczył się w praktyce dowodzenia dużymi oddziałami wojskowymi, wielokrotnie miał okazję zaprezentować w boju swoje talenty dowódcze, waleczność i odwagę i zrobił karierę wojskową zwieńczoną nominacją na generała brygady. Poza tym, to w Legionach zasmakował zdrady naszych francuskich sprzymierzeńców, którzy 30 VII 1799 r. oddali miasto Mantuę w ręce wroga i potajemnie zawarli ugodę, wg której tylko francuscy żołnierze zostali wypuszczeni z miasta wolno, zaś polscy legioniści, którzy m. in. pod wodzą Amilkara Kosińskiego bronili Mantui, zostali wzięci do niewoli i potraktowani jak zwykli dezerterzy, i mimo protestów Kosińskiego zostali przepędzeni przez szpaler żołdaków okładających ich kijami i siłą wcieleni do wojska austriackiego, a sam Kosiński trafił na 11 miesięcy do więzienia austriackiego.

 

Pierwszorzędny generał drugorzędny

 Po kilku latach służby w Legionach okazało się, że dalsza kariera Kosińskiego stała się niemożliwa. Jedną z przyczyn był nadmiar oficerów w stosunku do zwykłych legionistów, który spowodował silną konkurencję pomiędzy oficerami o dowodzenie, stopnie, medale i zaszczyty. Stąd też, Kosiński – formalnie nie mający wykształcenia wojskowego, ani żadnego poparcia wpływowych osób lub koneksji – często był pomijany w awansach i celowo trzymany w drugim szeregu, pomimo pierwszorzędnych talentów dowódczych i zwycięstw odnoszonych w bojach. W związku z tym, zrażony, w 1803 r. odszedł z Legionów i wrócił na ziemie polskie, jednak, nie wstąpił do armii rosyjskiej, aby odegrać się na dowódcach Legionów za uniemożliwianie awansu, jak początkowo planował. Co więcej, gdy tylko Napoleon Bonaparte pokonał Prusaków w słynnej bitwie pod Jeną i wkroczył do Wielkopolski w 1806 r., Kosiński ponownie zgłosił się do gen. J.H. Dąbrowskiego i pomógł zorganizować w Polsce armię, która była pierwszą w historii oręża polskiego formacją wojskową noszącą nazwę „Wojsko Polskie”, i pod jej chorągwiami walczył w 1807 r. m. in. pod Tczewem, Gdańskiem i Frydlandem, za co otrzymał Virtuti Militari.

Natomiast, w czasach Księstwa Warszawskiego (1807–1815), gen. Kosiński walczył w wojnie polsko-austriackiej w 1809 r., która była jedyną w ciągu 220 lat wojną wygraną przez państwo polskie i przyniosła wyzwolenie Małopolski spod 14-letniej okupacji austriackiej, a także w wojnie z Rosją w 1812 r., która zakończyła się przegraną Napoleona Bonaparte i likwidacją Księstwa Warszawskiego.

Z przykrością należy przy tym zauważyć, że również w armii Księstwa Warszawskiego, z tych samych zresztą powodów, co w Legionach, Kosiński był nagminnie pomijany w awansach. Dlatego w każdej z ww. wojen starał się za wszelką cenę dowieść w boju swojej wartości, a gdy to nie skutkowało, każdą z ww. wojen kończył stoczeniem zwycięskiej bitwy, po czym ostentacyjnie składał dymisję. Tragizmu sytuacji dodaje także fakt, iż jedyny stopień – generała dywizji weteranów – który otrzymał w 1811 r., był jedynie honorowy.

Ostatnie lata gen. Amilkar Kosiński spędził w Targowej Górce (dziś w gminie Nekla, pow. wrzesiński, woj. wielkopolskie) i tam zmarł w wyniku choroby 10 marca 1823 r. w wieku niespełna 54 lat, jako powszechnie szanowany kombatant wojen napoleońskich i zamożny ziemianin.

Tam również był pochowany przez pierwszych sto lat, po czym, w dowód uznania, został ekshumowany i dziś sarkofag z ciałem gen. Amilkara Kosińskiego stoi w Krypcie Zasłużonych Wielkopolan w kościele św. Wojciecha w Poznaniu, obok urny z sercem gen. Jana Henryka Dąbrowskiego i sarkofagu z ciałem autora Mazurka Dąbrowskiego – gen. Józefa Wybickiego.

Pamiętała jedynie Małopolska

 Trzon wspomnianych na wstępie uroczystości ku czci gen. Amilkara Kosińskiego stanowiły prelekcje na temat Jego bohaterskiej walki o odzyskanie przez Polskę niepodległości, wygłoszone w sobotę 14 grudnia 2019 r. w sali widowiskowej OSP w Szczekocinach, oraz w niedzielę 15 grudnia 2019 r. w sali widowiskowej Miejskiego Domu Kultury w Przedborzu (MDK). Współorganizatorami wydarzenia w Szczekocinach było Stowarzyszenie Miłośników Historii Szczekocin i Okolic (SMHSiO) oraz Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury i Sportu w Szczekocinach (MGOKiS), zaś w Przedborzu – Towarzystwo Miłośników Przedborza (TMP). Natomiast zaszczyt bycia głównym organizatorem oraz prelegentem w obu miastach przypadł piszącemu te słowa Adamowi W. Goryckiemu z Kielc. Z dużą satysfakcją można także odnotować, iż największe zainteresowanie wśród słuchaczy wzbudziły informacje na temat działań wojennych gen. Kosińskiego nad rzeką Pilicą podczas wojny polsko-austriackiej w 1809 r. (patrz: mapa), a w tym informacje na temat zwycięskiej bitwy w Żarnowcu (11 lipca 1809 r.), którą stoczył z dwukrotnie przeważającymi siłami wroga, i która była ostatnią wielką bitwą w tej wojnie, jak i zupełnie nieznane do tej pory informacje na temat zwycięskich potyczek brygady gen. Kosińskiego w Przedborzu (6 lipca 1809 r.) i pod Szczekocinami (9 lipca 1809 r.).

Obie prelekcje, dla podkreślenia patriotycznego charakteru, rozpoczęły się od odśpiewania Mazurka Dąbrowskiego, który zapewne pierwszy raz w historii rozbrzmiewał w tych miejscowościach podczas wojny w 1809 r., gdyż był ulubioną pieśnią wojenną naszych żołnierzy. Ponadto, w obu prelekcjach uczestniczyli miejscowi włodarze, tj. burmistrz Jacek Lipa – w Szczekocinach, oraz burmistrz Wiesława Janosik – w Przedborzu, a wśród gości znaleźli się m.in. wicestarosta zawierciański Paweł Sokół i wójt Gminy Żarnowiec (pow. zawierciański) Grzegorz Scelina, którzy przyjechali na uroczystość do Szczekocin, oraz liczna grupa członków Oddziału PTTK w Żarnowie (pow. opoczyński, woj. łódzkie) z prezesem Włodzimierzem Szafińskim na czele, którzy przyjechali do Przedborza – dzięki czemu uroczystości ku czci gen. Amilkara Kosińskiego przeistoczyły się z lokalnych nadpilickich w regionalne małopolskie.

Na zakończenie prelekcji w Szczekocinach odbyła się także bardzo interesująca dyskusja na temat roli, jaką odegrał gen. Kosiński w wyzwoleniu Zach. Małopolski w 1809 r.. Ponadto, na uczestników czekała ciekawa wystawa przygotowana przez instruktora MGOKiS Grzegorza Dudałę, pokazująca m.in. potomków gen. Kosińskiego, a w tym jego ukochanego syna Władzia (1814–1887) i żyjącego obecnie praprawnuka – prof. dr hab. Michała Wojtalika, który jest znanym kardiochirurgiem dziecięcym. Także uczestnicy uroczystości w MDK w Przedborzu mogli zobaczyć wystawę, którą przygotowała instruktorka Małgorzata Błaszczyk, a po zakończeniu prelekcji wszyscy przeszli do pobliskiego kościoła św. Aleksego i wzięli udział we Mszy św. koncelebrowanej przez księdza kan. Henryka Dziadczyk w intencji gen. Amilkara Kosińskiego z okazji 250. rocznicy jego urodzin. W tym miejscu należy również podkreślić, iż wspomniana rocznica przeszła w kraju bez echa i tylko w Przedborzu została odprawiona Msza św. w intencji gen. Amilkara Kosińskiego, i tylko w Szczekocinach i w Przedborzu odbyły się uroczystości okolicznościowe i to, pomimo próśb skierowanych bezpośrednio do władz Poznania, w którym, jak powiedziałem, obecnie Generał spoczywa.

Bądźmy dumni z naszej historii. Obrona Jasnej Góry i Częstochowy

 Uroczystości w Szczekocinach i w Przedborzu pokazują, że pomysł uczczenia gen. Amilkara Kosińskiego spotkał się w Małopolsce z bardzo życzliwym przyjęciem, i obserwując reakcje uczestników, można powiedzieć, że Generał znów wygrał ważną bitwę – tym razem o serca Małopolan. Dowodem zaś niech będzie fakt, że już rozpoczęły się pierwsze rozmowy na temat zorganizowania w 2020 r. kolejnych uroczystości ku czci „Pogromcy Austriaków nad Pilicą”, a także już pojawiają się pierwsze pomysły w jaki sposób będziemy mogli w Małopolsce uczcić 200. rocznicę śmierci gen. Amilkara Kosińskiego, która będzie przypadać w 2023 roku. Miejmy zatem nadzieję, że do kolejnych obchodów będą się przyłączać kolejne gminy, przez które w lipcu 1809 r. maszerował gen. Amilkar Kosiński (patrz: mapa). Miejmy także nadzieję, że gen. Kosiński stanie się pretekstem do przypominania o wspaniałych, choć zapomnianych wydarzeniach z czasów zwycięskiej dla nas wojny polsko-austriackiej w 1809 r., które się rozgrywały na terenie dzisiejszego powiatu częstochowskiego, myszkowskiego, zawierciańskiego i będzińskiego, i w których zasłynęli Bohaterowie równie wspaniali, jak gen. Kosiński. Dla wszystkich wątpiących w sens takich działań przypomnę, że wojna w 1809 r. była obronna i to my (Księstwo Warszawskie) zostaliśmy zaatakowani przez agresora (Cesarstwo Austriackie), i dlatego, powracanie pamięcią do tych wydarzeń nie jest promowaniem przemocy, tylko obronności i oddaniem należytego szacunku dla tych, którzy walczyli za nas. Poza tym ziemie położone w wąskim gardle pomiędzy rzeką Pilicą i Wartą, od pierwszego dnia tej wojny (15 kwietnia), niemal do samego jej końca (15 lipca), stanowiły teatr działań wojennych różnych oddziałów polskich i austriackich, i dlatego jest to historia ojczysta i każdy mieszkaniec tych ziem powinien ją poznać.

Pierwszym oddziałem była brygada gen. mjr Johanna ranovacsky’ego (ok. 3400 żołnierzy), która na początku wojny wyruszyła przez Sławków i Siewierz (dziś pow. będziński) oraz Koziegłowy (pow. myszkowski) na Częstochowę. Szybko jednak generał austriacki zrozumiał, że bez ciężkiej artylerii nie zdobędzie twierdzy jasnogórskiej i po drobnych atakach podczas pierwszego oblężenia (18–21 kwietnia) ruszył do Warszawy, aby tam połączyć się z korpusem głównym wojsk austriackich, który właśnie zdobył polską stolicę. Jednakże w Chrzczonowicach (patrz: mapa) otrzymał rozkaz, aby odesłać część oddziałów do Częstochowy, aby znów spróbowały zdobyć twierdzę jasnogórską.

Dowódcą drugiego oblężenia (3–17 maja) został płk Gramont, który mimo mniejszych sił (ok. 1800 żołnierzy) z wielkim impetem uderzył na Jasną Górę i, nie bacząc na duże straty w swoich żołnierzach, kilkakrotnie usiłował zdobyć któryś ze strategicznych przyczółków – m. in. znajdujący się obok kościoła św. Jakuba i obok klasztoru św. Barbary. Na szczęście dowódca twierdzy jasnogórskiej mjr Kajetan Stuart (1774–1824) mający pod komendą ok. 800 żołnierzy, zachował zimną krew i odważnie poprowadził zwycięską obronę i uratował Jasną Górę przed zdobyciem i splądrowaniem przez Austriaków, za co otrzymał nominację na pułkownika, zaś płk Gramont otrzymał rozkaz wycofania się do Krakowa.”

Pod koniec maja 1809 r., w miejsce Kajetana Stuarta, nowym dowódcą Jasnej Góry został ppłk Franciszek Żymierski (1779–1831), – bohater poległy w Powstaniu Listopadowym – który dostał rozkaz, aby jego żołnierze odbywali wypady z twierdzy jasnogórskiej i niepokoili wrogie oddziały rozproszone między rzeką Pilicą i Wartą. Do najgłośniejszych należy wyprawa (2–3 czerwca) kpt. Jana Godlewskiego (patrz: mapa), którą znamy z raportu ppłk. Żymirskiego: „…Kapitan Godlewski wysłany z oddziałem jazdy i piechoty z Częstochowy do miasta Pilicy (…) o siódmej z rana uderzył na obozujący tam oddział Węgrów pod komendą kapitana Marys i pomimo przeważającej siły nieprzyjacielskiej (…) ubił mu 40 żołnierzy, prócz rannych zabrał w niewolę 22. Bardzo wiele broni, kociołków i różnych obozowych rekwizytów, gdy z tym wracał do Kromołowa przypadł za nim oddział jazdy nieprzyjacielskiej z Żarnowca przybyły, chcąc odbić niewolników, lecz straciwszy jednego oficera, 10 zabitych, 8 w niewolę wziętych ledwie z resztą ucieczką ratował się. Skutek tej całej wyprawy wynosi 30 w niewolę wziętych, 50 zabitych, tyleż przynajmniej rannych. Oprócz zdobyczy wyżej wspomnianej przyprowadzili nasi do Częstochowy 17 koni z całym rynsztunkiem wojennym ….

Tytułem wyjaśnienia należy dodać, iż wspomniany oddział Węgrów należał do armii austriackiej, ponieważ podówczas Węgry należały do Austrii i w wojsku austriackim utworzono oddziały przeznaczone tylko dla Węgrów, natomiast wspomniani „niewolnicy”, to oczywiście jeńcy, zaś „Kromołów” to obecnie dzielnica Zawiercia, i dlatego możemy mówić o potyczce pod Zawierciem, nie zaś pod Kromołowem.

Wiadomo również, że w czerwcu 1809 r. między rzeką Pilicą i Wartą znajdowały się jeszcze dwa duże polskie oddziały wojskowe, które również otrzymały rozkaz „niepokoić” wojska nieprzyjacielskie, a zatem potyczek na tym terenie z pewnością było więcej, niż tylko jedna w Pilicy i jedna w Zawierciu. Poza tym, na początku lipca 1809 r. garnizon jasnogórski i wspomniane oddziały otrzymały rozkaz wspierania od zachodniej strony rzeki Pilicy marszu (29 czerwca–15 lipca) gen. Amilkara Kosińskiego z Tarczyna (patrz: mapa), przez Opoczno (4/5 lipca) i Koniecpol (7-9 lipca) na Kraków i to również była okazja do stoczenia kolejnych potyczek, które mogą być jeszcze nieodkryte i nieznane. Natomiast sam marsz gen. Kosińskiego miał dawać osłonę od zachodu dla korpusu głównego Wojsk Polskich Księstwa Warszawskiego złożonego z oddziałów gen. Michała Sokolnickiego, gen. Józefa Zajączka i gen. Jana Henryka Dąbrowskiego, które pod dowództwem Księcia Wodza Józefa Poniatowskiego maszerowały (5–15 lipca) na Kraków w celu pokonania lub wyparcia głównych oddziałów austriackich wycofujących się z Księstwa Warszawskiego (patrz: mapa).

Jak zatem widać, wojna polsko-austriacka w 1809 r. to prawdziwa kopalnia wiedzy na temat historii północno-wschodniej części dzisiejszego woj. śląskiego, i choćby z tego powodu warto zgłębiać tę wiedzę, i warto wykorzystywać do tego nadarzające się rocznice. W związku z tym zapraszam wszystkich mieszkańców woj. śląskiego do wzięcia udziału w kolejnych uroczystościach ku czci gen. Amilkara Kosińskiego, które w tym i kolejnych latach będziemy organizować, a także zapraszam do przyłączenia się do zorganizowania w 2024 r. uroczystości z okazji przypadającej podówczas 250. rocznicy urodzin i 200. rocznicy śmierci Obrońcy Jasnej Góry w 1809 r. Kajetana Stuarta To byli wspaniali Bohaterowie, piękne zwycięstwa i niezwykłe czasy. Dzisiaj możemy z dumą całemu światu o Nich opowiadać.

TEKST : ADAM W. GORYCKI Z KIELC

działacz społeczny, miłośnik i badacz historii Księstwa Warszawskiego

 

 

Opisy zdjęć:

 

  1. Herb Rawicz, którym pieczętował się ród Kosińskich
  2. Gen. Jan Henryk Dąbrowski na czele Legionów (malował Juliusz Kossak, 1882)
  3. Rękopis Mazurka Dąbrowskiego autorstwa gen. Józefa Wybickiego
  4. Amilkar Kosiński w mundurze gen. bryg. Legionów Polskich we Włoszech (wykonał Grzegorz Dudała w technice wycinanki, specjalnie na uroczystości w Szczekocinach)
  5. Targowa Górka pod Poznaniem – grób rodzinny Kosińskich, w którym w latach 1823-1923 spoczywał gen. Amilkar Kosiński, zaś obecnie spoczywa 2-ga żona Adelajda z hrabiów von Keyserlin (1790-1856)
  1. Epitafium gen. Amilkara Kosińskiego w kościele św. Wojciecha w Poznaniu (rzeźbił Władysław Marcinkowski, 1923)
  2. Kajetan Stuart – pierwszy komendant i zwycięski obrońca Jasnej Góry w 1809 r.
  3. Franciszek Żymirski – drugi komendant Jasnej Góry w 1809 r., a po latach generał dywizji poległy na polu chwały podczas wojny polsko-rosyjskiej w 1831 r.
  4. Pałac Potockich w Koniecpolu nad Pilicą (pow. częstochowski, woj. śląskie); najprawdopodobniej w tym gmachu obrał w dniach 7-9 lipca 1809 r. swą kwaterę główną Generał Amilkar Kosiński podczas ofensywy Wojsk Polskich Księstwa Warszawskiego, która zakończyła naszym zwycięstwem wojnę polsko-austriacką

 

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *