„Kresów nauczył mnie mój tato”


Z inicjatywy częstochowskiego Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich przy ul. Nowowiejskiego w Częstochowie w marcu 2021 roku otwarto Muzeum Kresowe Rzeczypospolitej. O inicjatywie rozmawiamy z prezesem Towarzystwa Adamem Kiwackim.

 

Panie Prezesie, proszę przybliżyć historię utworzenia Muzeum Kresowego Rzeczypospolitej.

– To młody pomysł, idea powstania Muzeum zrodziła się w ubiegłym roku. Gdy Urząd Marszałkowski w Katowicach ogłosił konkurs na pozyskanie funduszy w ramach budżetu obywatelskiego, uznaliśmy, że warto spróbować powalczyć o pieniądze. Złożyliśmy wniosek na Muzeum Kresowe i udało się nam zostać laureatem. Uzyskaliśmy kwotę 57 tysięcy złotych. Lokal Urząd Miasta wynajął nam na zasadach komercyjnych, a za pozyskane pieniądze mogliśmy zakupić i wykonać ruchome części: meble, tablice historyczno-edukacyjne, roll-upy oraz cztery wystawy tematyczne mające charakter mobilny. Jak minie pandemia, ekspozycje będą wędrowały po domach kultury w gminach, szkołach czy parafiach.

 

Świętej pamięci prezes Wacław Baczyński bardzo pragnął utworzyć przy Towarzystwie Izbę Pamięci. Państwu udało zrobić się coś więcej.

– Trzeba pamiętać o Izbie, bo wiele artefaktów, które znalazły miejsce w naszym Muzeum, zebrali moi starsi koledzy, w tym śp. Pan Wacław. Przez 32 lata, bo tyle już w Częstochowie działamy, udało się zebrać wiele ważnych historycznie eksponatów. Towarzystwo zostało zarejestrowane w 1989 roku. Pierwszym prezesem był już nieżyjący Leon Fabrowski, potem byli dr Bronisław Radomski i Wacław Baczyński, krótki epizod miała Małgorzata Dębska. Obecnie ja pełnię funkcję prezesa i poczytuję to sobie za honor, ale też i zobowiązanie wobec mojej rodziny, historii.

Pana Rodzina pochodzi z Kresów?

– Tak, zarówno ze strony mamy i taty. Moja rodzina pochodzi z okolic Drohobycza, Rutek, Samborów. Po II wojnie światowej, w 1945 roku, moich rodziców i bliskich przywieziono na ziemie zachodnie, do Gaworzyc w okolicy Głogowa, gdzie w 1948 roku się urodziłem. Studia ukończyłem w Poznaniu, a potem przyjechałem do Częstochowy, aby w Hucie im. Bieruta odrobić stypendium. I tu zostałem, założyłem rodzinę.

Ale sentyment do Kresów pozostał, w genach…

– Kresów nauczył mnie mój tato. Jak jeździliśmy na pole furmanką, śpiewał piosenki i opowiadał o swojej rodzinnej ziemi. I budził we mnie miłość do Drohobycza, Samborów…

 

Odwiedza Pan rodzinne strony rodziców?

– Organizujemy wycieczki na Kresy, obowiązkowo w programie są Lwów i Stanisławów. Zwiedzamy też Karpaty, Kamieniec Podolski. Jak się skończy pandemia, powrócimy do organizacji wycieczek.

 

Co konkretnie można zobaczyć w Muzeum Kresowym? Wspomniał Pan już o trzech wystawach. Czego one dotyczą?

– Pierwsza to „Ludobójstwo na Kresach”, gdzie, jak mówią dokumenty, zginęło ponad 200 tysięcy osób, w tym na Wołyniu ponad 40 tysięcy. Ale najwięcej Banderowcy wymordowali ludzi na południu – na Podolu, Zakarpaciu. Te dane oraz zdjęcia z różnych powiatów są przedstawione na poszczególnych roll-upach. Drugą wystawę „Sport we Lwowie” tworzy 15 plansz, na których prezentujemy dokonania różnych sportowców z tamtych terenów oraz ciekawostki. Na przykład pierwszy gol w historii polskiej piłki nożnej padł właśnie we Lwowie. Trzecia wystawa „Lwowów na starych, przedwojennych pocztówkach” to arcyciekawa ekspozycja zbudowana z 25 plansz. Mamy też wystawę o zasięgu lokalnym – „Historia Pomnika Orląt Lwowskich w Częstochowie”.

Pomnik Orląt Lwowskich to inicjatywa pana Baczyńskiego, która zrodziła się 2005 roku. Monument stanął na Rakowie, w dzielnicy, gdzie osiedliło się wielu Kresowian. Dzisiaj stoi on na pięknie odnowionym placu, w pobliżu kościoła. Przy pomniku odbywają się patriotyczne uroczystości, w których, co trzeba podkreślić, licznie bierze udział częstochowska młodzież. Bardzo to jest budujące. Główne uroczystości odbywają się w okolicy 22 listopada, aby uczcić dzień zakończenia walk o Lwów. „Ojcami” pomnika są pomysłodawca Wacław Baczyński, autor projektu Szymon Wypych, oraz działacze Mieczysław Hrehorów, Zbigniew Kliszczak, Andrzej Królica, Ludwik Madej.

Ponadto mamy wystawę stale eksponowaną w Muzeum, zbudowaną z 10 plansz tematycznych, przygotowanych z myślą o prowadzeniu lekcji historii. Na podstawie tych plansz będzie można omawiać poszczególne tematy: „Unia Polaki i Litwy”, „Żołnierz polski w drodze do Niepodległej (1914–1918”, „Kresowe nekropolie”, „Kresowe dzieci”, „Orda dworki i pałace”, „Śluby Lwowskie – Śluby Jasnogórskie”, „Rody kresowe”, „Sławne Polki i Polacy pochodzący z Kresów”, „Golgota Wschodu”, „Rzeczpospolita wielu kultur, religii, narodów”, „Sport we Lwowie”.

W Muzeum są też gabloty z cennymi pamiątkami.

– Pod planszami stoi osiem gablot, prezentujących różne artefakty. Mamy tu zdjęcia i materiały związane ze znanym piosenkarzem Januszem Gniatkowskim, który urodził się we Lwowie, a z wyboru był częstochowianinem. W dwóch gablotach prezentujemy autentyczne, przedwojenne fotografie, także osobiste pamiątki związane z naszymi rodzinami, w tym moją i mojego kolegi Ludwika Madeja, którego rodzina przeżyła wszystko, co można było przeżyć na Kresach: zesłanie na Sybir, więzienie w komunistycznych kazamatach w Złoczowie, odmowę wyjazdu do Polski. Mamy też specjalną gablotę poświęconą pamięci polskich żołnierzy zamordowanych w Katyniu. Są to bezcenne pamiątki żołnierzy z Kozielska, ofiarowane przez Stowarzyszenie Rodziny Katyńskie. Wśród nich znajdują się niezwykle wzruszające listy ojców do żon i dzieci, pełne tęsknoty, obaw, ale i nadziei. Są eksponaty związane z wiarą, między innymi ikona z XIX wieku, którą wypożyczyli nam ojcowie Paulini oraz ryngrafy wotywne składane przez pielgrzymów na Jasnej Górze. I w końcu są także pamiątki związane z Józefem Piłsudskim, naszym kresowym bohaterem.

Widząc liczne pamiątki rodzinne, wnioskuję, że tę wystawę odbiera Pan bardzo osobiście.

– Tak, to dla mnie wielkie przeżycie i emocje. Uważałem, że warto pokazać osobisty wątek, bo jest on szczególny. Mój dziadek ze strony mamy był legionistą, po I wojnie światowej wybudował domek koło Drohobycza, gdzie urodziła się moja mama. Jest tu jej dowód osobisty, gdzie zapisano, że urodziła się w Związku Radzieckim, choć przecież w 1918 roku to była Polska, a Związek Radziecki w ogóle jeszcze nie istniał. Mamy tu ciekawą figurkę Matki Boskiej, którą przywiozłem z domu moich dziadków. Była brudna, spękana i przybita do ściany. Mieszkający tam Ukraińcy powiedzieli, że to figurka Polaków i oni jej nie ruszają. Nie mówili tego ze złością, ale z pewnym szacunkiem. Potem od cioci dowiedziałem się, że dziadek przywiózł figurkę z Kalwarii Pacławskiej, gdzie moi przodkowie chodzili na pielgrzymki.

 

Jest tu też wątek współczesny.

– Kilka lat temu szukałem tematu, aby młodzież tematyką Kresów zainteresować. I cieszy nas, że młodzi ludzie lgną do nas i z myślą o nich powstał nasz autorski bieg kresowo-częstochowski. We Lwowie w latach 1918–1919 podczas walk zginęło 1421 dzieci i młodzieży, najmłodszy Janek Kukawski miał 9 lat, stąd w naszym biegu uczestniczą tyko 9-letnie dzieci i biegną na dystansie 1421 metrów. Dwa biegi miały miejsce na Błoniach Jasnogórskich i jeden w Głogowie. W tym roku planujemy bieg na 1500 osób, również na Błoniach Podjasnogórskich. Na tę imprezę dostaliśmy trochę środków z Urzędu Marszałkowskiego. Każdy uczestnik otrzyma koszulkę z nadrukiem orła i napisem „Bieg Orląt” oraz medal okolicznościowy.

 

Trzeba tu podkreślić, że Kresowianie byli gorącymi patriotami, zdolnymi do największych poświęceń…

– Jak mnie pytają: dlaczego Kresy, odpowiadam, że jeśli się spojrzy na przedwojenną mapę Polski, to decydowana część tamtych terenów nie jest już nasza. Ale jak spojrzymy na to, co tam pozostawiliśmy, choć były i trudne sprawy, to widzimy wspaniałą kulturę, architekturę, wspaniałych patriotów, i przede wszystkim gehennę. Przecież około 2 milionów ludzi wywiezionych na Sybir, to mieszkańcy Kresów Wschodnich. Dzisiaj widzimy renesans zainteresowania wśród młodych, to oni przejmą pałeczkę pamięci. A do kultywowania tej pamięci potrzebne są instrumenty, takie jak nasze Muzeum.

Najcenniejsze artefakty w Muzeum?

Na pierwszym miejscu to listy z Kozielska, udostępnione przez panią Annę Bielecką, prezes Stowarzyszenia Rodziny Katyńskie, potem moje osobiste pamiątki. Listy są autentyczne, pisane przez oficerów z Częstochowy, którzy już nie powrócili do swoich rodzin i domów. To niezwykle wzruszające listy, bardzo jestem wdzięczny Pani Annie za ich wypożyczenie.

Serdecznie zapraszamy w nasze progi. Muzeum otwarte jest zawsze dwa dni w tygodniu – w poniedziałki od 11 do 13 i czwartki od 16 do 19. Można też umawiać się indywidualnie.

 

Dziękuję za rozmowę

URSZULA GIŻYŃSKA

 

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *