Od parafii do parafii w byłym województwie (332)
Wracając do wspomnianej już w poprzednim odcinku Tablicy Lotników z 1939 roku znajdującej się na ścianie kościoła świętego Zygmunta, to razi na niej jej niefortunna redakcja. Podaje bowiem w niedopuszczalnej w polskiej pisowni formie jednoliterowe skróty imion – zamiast ich pełnego brzmienia, a także zawiera niestety niekompletny wykaz poległych. Dowody na brak nazwisk trzech lotników przedstawiłem na łamach „Gazety Częstochowskiej” już w 2000 roku. Wówczas w dwóch odcinkach mojego cyklu: „Przydrożne i cmentarne ślady 2. wojny światowej” (Gazeta o numerach 46 i 47 z listopada i grudnia 2000.) udokumentowałem brak na „tablicy lotników” trzech nazwisk. Zamieszczenie przez Redakcję tych odcinków w Internecie spowodowało niezwykły odzew. W maju 2003 roku zadzwonił do Redakcji Gazety bratanek jednego z trzech „zapomnianych” lotników. Okazało się, że wojenny ślad po tym poległym lotniku był przez całe lata bezskutecznie poszukiwany przez jego najbliższą rodzinę. Dopiero jednak stryjeczny wnuk natrafił w Internecie na swoje nazwisko – odszukując opis śmiertelnej walki lotniczej swego krewnego nad Częstochową we wrześniu 1939 roku. Zdarzenie to jak i dokładny życiorys poległego lotnika, który otrzymałem po moim nawiązaniu kontaktu z jego bratankiem zamieściłem w Gazecie numer 21/601 z dnia 22 maja 2003 roku w artykule pt. „Historia dopisana przez życie” Nie znajdując wówczas najmniejszego zainteresowania faktem nieścisłego przekazu historycznego jaki niesie pamiątkowa tablica ze ściany częstochowskiego kościoła próbowałem jeszcze przez kilka lat „odgrzewać” ten problem na łamach naszej codziennej prasy. Po za tym, że w 2011 roku odszukała mnie (po namiarze internetowym) sędziwa krewna następnego z tych trzech lotników – wyrażając żal o zapomnieniu o nim w Częstochowie – wszystko w tej materii jest bez żadnych zmian. Dlatego pisząc w poprzednim odcinku o propozycji Mauzoleum na częstochowskim cmentarzu komunalnym – na bazie istniejącego polskiego bunkra obronnego – liczę też na upamiętnienia wszystkich polskich żołnierzy – nawet tych zapomnianych. Przykładem może być sąsiednia ziemia opolska, gdzie na początku XXI wieku powstały dziesiątki miejsc pamięci z tablicami upamiętniającymi wszystkich poległych uczestników obydwu wojen światowych, którzy pochodzili z tych parafii.
Apelem tym kończę swoje reportaże z terenu wszystkich parafii byłego województwa częstochowskiego. W ciągu ponad ośmiu lat goszczenia na łamach Gazety Częstochowskiej starałem się przybliżyć w cyklu „Od parafii do parafii….” wszelkie napotykane – w czasie rowerowych wędrówek – przydrożne zdarzenia dotyczące terenu 205 parafii istniejących w diecezjach: częstochowskiej, kieleckiej, gliwickiej i opolskiej – a także na skrawku kaliskiej. Opisując te parafie w terenowym porządku i w czasie dotyczącym niemal całej dekady XXI wieku musiało dochodzić do „odkrywania” zdarzeń, których nie mogłem już w tym układzie przybliżyć Czytelnikom. Dlatego dopiero teraz posłużę się suplementem, by najciekawsze z tych „opuszczonych” zdarzeń znalazły się jednak na łamach Gazety. Liczące jeszcze kilkanaście odcinków uzupełnienie rozpocznę od następnego numeru Gazety Częstochowskiej.
Tekst i zdjęcia – Andrzej Siwiński (w załączeniu zdjęcia nr.: „od par. 1139-40. jpg)
Andrzej Siwiński