– pierwsza część rozmowy z Łukaszem Kowalskim, wiceprezesem Włókniarza Częstochowa
Początek grudnia to w polskim żużlu niezwykle gorący okres podpisywania kontraktów i składania dokumentów licencyjnych na kolejny sezon. „Gazeta Częstochowska” przeprowadziła obszerną rozmowę z Łukaszem Kowalskim, który niedawno objął funkcję wiceprezesa klubu. W pierwszej części rozmowy rozmawiamy głównie o składzie na nowy sezon. W kolejnym wydaniu zaprezentujemy część rozmowy dotyczącą m.in. organizacji Drużynowego Pucharu Świata w Częstochowie. Zapraszamy do lektury.
Kibice coraz bardziej się niecierpliwią, jaki będzie ten Włókniarz 2013?
– Na ten moment (rozmowę przeprowadzono 3 grudnia br. – dop. red.) dwuletnie kontrakty podpisali Grigorij Łaguta, Rafał Szombierski, roczne umowy Mirosław Jabłoński i Artur Czaja. Ze Stowarzyszenia wypożyczyliśmy Rafała Malczewskiego oraz Huberta Łęgowika. Z pozostałymi zawodnikami jeszcze toczymy rozmowy. Kibice spekulują i często udaje im się trafić, gdyż nie będziemy ukrywać rozmów z Rune Holtą. Zawodnik ten jest bardzo blisko Włókniarza, zadeklarował chęć powrotu do Częstochowy, klub także jest za. Holta najlepsze sezony swojej kariery spędził we Włókniarzu, więc gdzie miałby się odbudować jak nie u nas. Bierzemy pod uwagę także głos kibiców a popularny „Rysiu” jeżdżąc we Włókniarzu był jednym z ulubieńców trybun. Mamy nadzieję, że będzie to dobre posunięcie kadrowe.
Co z Emilem Sajfutdinowem?
– Temat Emila ostatnio pojawia się cały czas na giełdzie transferowej. Nie będę ukrywał, że bardzo chcielibyśmy go mieć w naszej drużynie. Idea budowania składu na przyszły rok to przede wszystkim dwóch mocnych liderów. Bardzo fajnie byłoby, gdyby to była dwójka z Rosji, ponieważ miałoby to przełożenie pod kątem szukania sponsora. Próbujemy na wschodzie Europy zawalczyć o poważny koncern, który mógłby zaangażować się we wspieranie Włókniarza Częstochowa a mając w składzie i Griszę i Emila z pewnością byłoby łatwiej rozmawiać z takimi firmami. Taki duet w wyścigu piętnastym mógłby przechylać szalę zwycięstw na stronę Włókniarza nie tylko podczas meczów w Częstochowie, ale i na wyjazdach. Jednak sami liderzy meczów nie wygrają, bardzo ważna jest tzw. druga linia. Każdy z zawodników, który podpisał lub podpisze z nami kontrakt będzie miał szansę pojechania w pierwszym składzie, ale też żaden z zawodników nie będzie go miał zapewnionego z urzędu.
Na 6 grudnia planowana jest konferencja prasowa. Czy jest szansa, aby na niej oprócz Rune Holty pojawił się także Emil Sajfutdinow?
– Myślę, że na to jeszcze troszeczkę za wcześnie. Ja nie mogę na ten moment ze 100-procentową pewnością potwierdzić, że Emil będzie we Włókniarzu. Na razie prowadzimy rozmowy, chcielibyśmy tego bardzo, jest też wola startów z jego strony, ale jeszcze trochę poczekajmy. Bardzo dobrą robotę w negocjacjach robi dla nas Grisza Łaguta, który długo z nim ostatnio rozmawiał przez telefon namawiając do przyjścia do Częstochowy. Grisza w samych superlatywach wypowiadał się o naszym klubie a to także jest bardzo ważne dla każdego zawodnika. Łaguta potwierdził Emilowi, iż w naszym klubie nie ma żadnych opóźnień z tytułu wypłat dla zawodników. Zawodnik, który ma regularnie wypłacaną pensję może skupić się tylko na jeździe, natomiast w klubach gdzie są poślizgi uruchamiany jest cały łańcuszek negatywnych emocji, na których z pewnością cierpi cały zespół.
Patrząc na KSM-y poszczególnych zawodników widzę, iż w naszą drużynę fajnie mógłby wkomponować się aktualny mistrz świata juniorów – Michael Jepsen Jensen. Były może podejmowane jakieś rozmowy z tym żużlowcem?
– Michael sam przysłał do nas ofertę. On ma trochę problem, ponieważ pod względem swojej średniej biegopunktowej nie bardzo pasuje do składów innych drużyn (Jepsen Jensen legitymuje się KSM-em na poziomie 7,70 – dop. red.). Miał niezwykle udany sezon w Gorzowie. Mnie osobiście ten zawodnik bardzo się podoba, ponieważ on cały czas się rozwija, apogeum jego formy ma dopiero nadejść. Są na to duże szanse choćby z tego powodu, iż jest to Duńczyk a nie Anglik, który po jednym sukcesie potrafi iść do baru i być królem nocy. Duńczycy w swojej mentalności tuż po zawodach, nawet zwycięskich szybko się pakują, idą grzecznie spać o 22:00 już myśląc o kolejnym starcie. Są profesjonalistami, którzy wiedzą, że jest to ich praca, ich życie, natomiast wspomniani Brytyjczycy traktują to jako przygodę stąd brytyjski żużel jest w takim miejscu a nie innym. Mieliśmy w tym sezonie Chrisa Harrisa, który podchodził do swoich obowiązków w sposób mocno olewający mówiąc kolokwialnie
Zostańmy jeszcze przy temacie Duńczyków. W sezonie 2012 mieliśmy w składzie Kennetha Bjerre, pod koniec sezonu uległ on bardzo groźnej kontuzji. Co się z nim aktualnie dzieje, jaki jest stan jego zdrowia?
– Może zacznę od tego, że „Kenio” bardzo chciałby zostać we Włókniarzu na kolejny sezon. Pojawia się jednak właśnie problem zdrowotny tego zawodnika. Kenneth twierdzi, że tych problemów w zasadzie nie ma. Mamy początek grudnia, więc do startu nowego sezonu jest jeszcze trochę czasu. W marcu, jeśli oczywiście do tego czasu będzie mógł wrócić na tor weźmie udział w sparingach na Wyspach Brytyjskich, po których będzie można ocenić jak prezentuje się po kontuzji. Pytanie zasadnicze jednak, czy będzie on w stanie do tego czasu wsiąść na motocykl. Ja nie jestem biegłym z zakresu chirurgii-ortopedii, musi się tu wypowiedzieć fachowiec. Bjerre ma teraz gwoździa w nodze, który ma jakoś tę konstrukcję zespolić, ale ja osobiście obawiam się, iż w wypadku jakiejś sytuacji kontaktowej na torze ten uraz może się odnowić co wyłączyłoby Kennetha z jazdy na wiele tygodni. On sam twierdzi, że obciążenia, które będzie mógł przyjąć na nogę w marcu będą wynosiły do pięciu kilogramów. Z takim obciążeniem można założyć buta i przejść się po parku a nie walczyć na motocyklu. Tutaj przewagę nad Bjerre ma Jepsen Jensen, który jest młody, perspektywiczny i nigdy nie miał poważnej kontuzji. Zakontraktowanie Kennetha Bjerre wiąże się niestety z dużym ryzykiem, tym bardziej, iż przesiada się on teraz z Jawy na GM-y a takie zmiany też czasem na początku odbijają się na formie zawodników.
W różnych spekulacjach transferowych z Włókniarzem często też kojarzone były nazwiska Nickiego Pedersena i Antonio Lindbaecka. Mógłbyś powiedzieć na ile były to realne rozmowy a na ile fantazja kibiców, dziennikarzy?
– Jakieś tam przymiarki na pewno były, ale rozmowy z Emilem Sajfutdinowem są już prowadzone w takim tonie, strony na tyle się zadeklarowały, że tematu Nickiego Pedersena we Włókniarzu nie będzie. Jest słowo dane komuś i zasada jest taka, że słowo jest ważniejsze od jakiegokolwiek papieru. Obie strony dały słowo i nie prowadzą żadnych negocjacji za plecami. Mogę uchylić rąbka tajemnicy, że Emil do końca roku nie wraca do Polski, przebywa obecnie w Bałakowie, w swoich rodzinnych stronach, należy mu się ten odpoczynek po wyczerpującym sezonie. Na miejscu jesteśmy w kontakcie z jego menadżerem Tomaszem Suskiewiczem. Temat Lindbaecka był, ale w momencie kiedy ma on podpisane zobowiązanie w Gnieźnie tematu nie ma. Jeśli Antonio tego żałuje to należałoby się cieszyć, że dobrze postrzega Włókniarz i życzyć mu szczęścia. U nas byłby zawodnikiem uzupełniającym skład, natomiast w Starcie ma być liderem. My inaczej hierarchizowaliśmy jego osobę. Chcieliśmy, aby był zawodnikiem, który może a nie musi. W Gnieźnie z pewnością będzie ciążyć na nim większa presja, zobaczymy jak sobie z nią poradzi. Podobnie jak Jensen to również jest zawodnik na fali wznoszącej, pokazał to wygrywając turnieje cyklu Grand Prix. Ma on też trochę mentalności z showmana a co za tym idzie po dobrym sobotnim występie w Grand Prix niekoniecznie lubi szybko położyć się do łóżka. To może mieć przełożenie na jego formę w niedzielnych meczach ligowych w Polsce.
A czy są jeszcze jakieś inne alternatywy, gdyby Jepsen Jensen jednak nie podpisał z nami kontraktu?
– Nie ukrywam, że prowadziliśmy rozmowy z Dawidem Stachyrą, Robertem Miśkowiakiem czy też Grzegorzem Zengotą, ale nie wiem czy jesteśmy w stanie podjąć ryzyko kontraktowania zawodnika z pierwszej ligi. Ten przeskok jest jednak bardzo duży i Jensen jest zawodnikiem trochę z innej półki. Zależy nam na nim a on również zna swoje położenie o czym już wspominałem. Przysłał nam ofertę, ponieważ doskonale wie jaki ma KSM. Kiedy w Andrzejkowy wieczór zobaczyłem o godzinie 23:57 na mailu ofertę od Michaela to pomyślałem: zależy mu. Nigdzie nie podpisał jeszcze kontraktu a nie ma się co oszukiwać, że inne kluby też już jakieś zarysy swoich składów posiadają. W grudniu ruszy lawina kontraktów, co chwilę będzie upubliczniane nowe rozdanie w składach.
W formacji juniorskiej Włókniarz stawia na wychowanków. Czy wychowankowie mogą liczyć na solidne dosprzętowienie?
– Tutaj kibiców może czekać jeszcze pewna niespodzianka. Rozmawiamy z jednym zawodnikiem, który bardzo dobrze spisuje się na częstochowskim torze, KSM również pasuje do naszej drużyny. W swojej obecnej drużynie może nie mieć miejsca właśnie ze względu na średnią. Nie mogę teraz jeszcze zdradzić jego nazwiska, ale podejrzewam, że kibice mieliby kolejny powód do zadowolenia.
Co sądzisz o Danielu Nermarku, który trochę nieelegancko rozstał się z naszym klubem?
– Życie nauczyło mnie, aby mówić o tym co już mam a nie o tym czego chciałbym, albo co będę miał. Wszystko wydawało się być ustalone, ale nie było kontraktu i ostatecznie Nermark będzie jeździł w Gorzowie. Mówię o tym także dlatego, żeby mieć jasność co do negocjacji z Emilem Sajfutdinowem. Póki nie podpiszemy kontraktu nie możemy potwierdzić, że jest on naszym zawodnikiem. Emil w Polsce ma się pojawić na początku stycznia. Mamy przygotowany jeszcze pewien „plan B”, gdyby nagle wydarzyło się coś niespodziewanego.
W sztabie szkoleniowym bez zmian, drużynę nadal prowadzić będą Sławomir Drabik z Jarosławem Dymkiem. To dobra decyzja?
– To nie jest do końca pytanie do mnie, nie ja zatrudniałem duet D-D i nie ja będę go ewentualnie zwalniał. Nie odpowiadam za pion szkoleniowy. Ja tylko żałuję, że do Częstochowy nie przyszedł Marek Cieślak, bo sam jako młody człowiek sporo mógłbym się od niego nauczyć nie tylko w sprawach stricte szkoleniowych. Marek Cieślak ma wielką wiedzę, był w niejednym klubie i podpatrywał sporo rzeczy. Poza tym jest człowiekiem, który chce i potrafi swoją wiedzę sprzedać. Prywatnie mam z trenerem Cieślakiem bardzo dobre układy i myślę, że jeśli będę potrzebował w trakcie sezonu jakiejś pomocy to będzie umiał mi doradzić.
W ostatnich sezonach Włókniarz miewał problemy z utrzymaniem licencji, praktycznie nigdy nie dostał jej w pierwszym terminie. Jak teraz przedstawia się ta sytuacja?
– Nie chcemy już przypominać jak to wyglądało za poprzedniego zarządu, walka o tę licencję toczyła się zazwyczaj niemal do kwietnia. W miniony czwartek przyjechali do nas audytorzy ze Speedway Ekstraligi i byli zachwyceni tym w jaki sposób u nas prowadzona jest księgowość. Powiedzieli, iż takiego profesjonalizmu nie widzieli w żadnym innym klubie, a nie byli u nas jako pierwsi. O licencję możemy spać spokojnie, ponieważ dla PZM-otu najważniejsza jest opinia niezależnych audytorów. Byli u nas cały dzień i otrzymali wszystkie dokumenty o które poprosili.
Mariusz Rajek