W domu i na świecie – RYSZARD BARANOWSKI
Wciąż mnie zastanawia (lecz już dawno nie ekscytuje) półka gazetowa w moim spożywczaku. Czasopisma dostarcza tu alternatywny wobec “Ruchu” dystrybutor, który kieruje się własnym rozeznaniem rynku czytelniczego; nie interesuje go misja społeczna i inne takie dyrdymały. Ma być to, czego ludzie chcą do porannej bułeczki, mleka i twarożku. Jak wiadomo artykuły te są mdłe z natury, dlatego nie zawadzi propozycja polepszającej apetyt ostrej przyprawy. Wbrew pozorom nie są to jednak wydawnictwa erotyczne, które w sklepach spożywczych cieszą się umiarkowaną popularnością – są drogie, no i pani w kasie dobrze nas zna. Zasada jest tutaj inna: do koszyka wkłada się pisma w cenie podobnej do chleba i kaszanki. Nasi czytelnicy wiedzą o jakie tytuły chodzi, zaś my nie zamierzamy dawać im darmowej reklamy.
Ważniejsza jest tutaj kategoria tematyczna, która kręci się wokół plotek, pomówień, donosów a nawet seansów nienawiści.
“RzePa ukradła nam Paetza”, donosi jedna z antyklerykalnych gadzinówek, która w moim sklepie schodzi w kilku egzemplarzach.”Ksiądz Czajkowski kłamie!”, gryzmoli z nieporadnym wzburzeniem gazetka z kręgu Leszka Bubla, która pozuje na pismo narodowe. Sprawnością i brutalnym słownictwem wyróżniają się dziennikarze najbardziej znanego w tej kategorii tygodnika, którego kolorowa szata graficzna rzuca się w oczy zaspanych amatorów kajzerek. Tu także dominuje z pozoru irracjonalna walka z kościołem, a zwłaszcza ze starannie wybranymi hierarchami, księżmi i ich świeckim otoczeniem. Terminuję w dziennikarskim fachu od lat i dlatego wiem, że cel takiej działalności “publicystycznej” bywa starannie ukryty: rzekome oburzenie nie ma nic wspólnego ze stanem ducha piszącego, bo wszystko jest starannie wykalkulowanym planem biznesowym. Krótko mówiąc, napisaniu o “Klechistanie” można świetnie zarabiać i jeździć Jaguarem. Żeby się przy tym nie namęczyć, opętane antykatolicką furią pismaki sięgają do obfitej skarbnicy dawnych tekstów politycznych i satyrycznych – od klasyków marksizmu po nieszczęsnego Boya Żeleńskiego.
“Gdy się człowiek robi starszy, / wszystko w nim powoli parszy- / wieje”, pisał ten ostatni w “Słówkach” choć w jego przypadku bardziej się sprawdzała inna fraza, że “paraliż postępowy najzacniejsze trafia głowy”. Ta postępowość wdziera się do naszej rzeczywistości nieustannie, lecz jakoś nie bardzo się tym naporem martwię. Opisywana tutaj działalność wydawnicza jest bowiem kierowana do ludzi nerwowych, których nic już nie jest w stanie zmienić. Wszystkie teksty potwierdzają ich ukształtowany z dawna światopogląd, który jest mieszaniną uwielbienia i nienawiści. W wyborczą niedzielę puszcza do mnie oko zadowolony z siebie sąsiad, który właśnie oddał głos na “swojego” kandydata do prezydentury. – No, trzeba jeszcze tylko przegonić tego Buzka… Sąsiad jest byłym milicjantem na wczesnej emeryturze i myśli tak samo jak wściekłe kobiety dzwoniące do radiowej Jedynki. Przedstawiają się grzecznie i zapewniają o tym, że są głęboko wierzące, czym potrafią zmylić przyjmujących telefony dyżurnych w redakcji katolickiej (jest tam taka). Gdy są już na antenie, wybuchają bluzgiem pretensji i oskarżeń. Nie oszczędzają nikogo, ale gdy dobierają się do Papieża, trzeba przerywać połączenie. W położonym opodal mojej kamienicy Domu Kolejarza zbierają się czasami starsi panowie z dawnego ZBOWiD-u i związków emeryckich. Mogę się tylko domyślać o czym knują w obskurnej sali widowiskowej, gdy w ich kieszeniach tkwią egzemplarze wspomnianego wyżej kolorowego tygodnika. Czasem pojawiają się na tych sabatach politycy z pierwszych stron gazet.
Nerwusów nie brakuje też w środowiskach katolickich: “czarnych” łączy z “czerwonymi” zaawansowany wiek, ignorancja i zacięty upór w głoszeniu “prawdy”. Rozmowa z nimi to stracony czas. Wiedzą o tym dobrze moi studenci, którym lewicowe i prawicowe problemy straconych pokoleń sprzed roku 70 wiszą jak kilo kitu. Młodzi na pewno mają rację, bo to oni pożyją dłużej. Stare nerwusy – pora umierać.
ryszardbaranowski@poczta.onet.pl
RYSZARD BARANOWSKI