SPORT / SIATKÓWKA. Zdobyć medal olimpijski


Na deskach Plus Ligi zadebiutował w 2014 r. Sezon 2016/2017 jest jego trzecim w AZS Częstochowa. Ma na swoim koncie krążki zdobyte na arenie międzynarodowej: wicemistrzostwo Europy kadetów, wicemistrzostwo Europy juniorów oraz brązowy medal Mistrzostw Świata kadetów. O początkach swojej przygody z siatkówką, autorytetach, najważniejszych momentach w karierze, marzeniach mówi „Gazecie Częstochowskiej” Rafał Szymura, przyjmujący AZS Częstochowa, reprezentant Polski.

Wielu chłopaków marzy o karierze strażaka, policjanta czy żołnierza. Ty wybrałeś siatkówkę. Kiedy to wszystko się zaczęło?

– Od najmłodszych lat jestem związany ze sportem. W młodości grałem w baseball w moim rodzinnym mieście – Rybniku. Ten piękny sport uprawia mój tato, mama trenowała kiedyś judo. Moja przygoda z siatkówką zaczęła się dopiero w pierwszej klasie szkoły gimnazjalnej, kiedy koledzy namówili mnie, aby iść do szkoły sportowej. Nie myślałem wówczas o tym, żeby w przyszłości grać zawodowo. Historia potoczyła się tak, że teraz jestem gdzie jestem.

Każdy młody człowiek, który wiąże swoją przyszłość ze sportem, wzoruje się na jakimś zawodniku. Czy posiadasz swój autorytet w świecie siatkówki?

– Oczywiście. Są to bardzo dobrze wyszkoleni technicznie zawodnicy: Michał Winiarski i Michał Kubiak. Z Michałem Winiarskim zdarzyło mi się grać po przeciwnych stronach siatki. Michał Kubiak, kiedy rozpocząłem grę na deskach Plus Ligi, przeniósł się do Turcji. Kubiaka cenię za jego zadziorność. Imponują mi jego „zaczepki” pod siatką. Mam nadzieję, że w przyszłości będę taki jak on. I przede wszystkim, że będę zarabiał tyle, co on.

Patrząc z perspektywy na dotychczasowe Twoje mecze w Plus Lidze i w reprezentacji, którą chwilę uznasz jako przełomową?

– Mistrzostwa świata kadetów w Meksyku trzy lata temu. Turniej był bardzo ciężki. Pierwszy półfinał przegraliśmy z Chinami 3:1. O trzecie miejsce walczyliśmy z Iranem. Na sali było parno, napięcie rosło. Pamiętam ostatnią piłkę i zdobyty przez nas punkt. Z radości wszyscy rzuciliśmy się do kółka i zaczęliśmy płakać ze wzruszenia. Dla mnie było to ogromne przeżycie, które pozostanie w mojej pamięci na długo.

Na deskach Plus Ligi grasz od 2014 r. Co czułeś, kiedy zacząłeś grać dla AZS Częstochowa? Czy było to dla Ciebie duże wyzwanie?

– Wróciłem z Mistrzostw Europy Juniorów nie tylko ze srebrnym medalem, ale i z kontuzją. Po dwóch tygodniach wolnego przyjechałem na pierwszy trening do Częstochowy. Uraz nadal dawał o sobie znać, dlatego pierwsze treningi nie były dla mnie przyjemne. Ówczesny trener AZS Częstochowa – Marek Kardo? pomógł mi przetrwać ten sezon. Ciężko było mi się również wdrożyć się w drużynę. Po dość trudnym początku, z czasem wszystko zaczęło się dobrze układać.

Z którym z kolegów z drużyny masz najlepszy kontakt?

– Z Konradem Buczkiem. Poznaliśmy się na moim pierwszym treningu AZS-u. Dla niego był to już drugi sezon w Plus Lidze i jednocześnie w częstochowskim klubie. Od razu złapaliśmy kontakt. Między nami jest tylko rok różnicy i myślę, że dlatego mamy tak dużo wspólnych tematów. Mam też dobry kontakt z Bartoszem Buniakiem. Jednak to Buczek jest moim najlepszym kumplem z drużyny.

Na treningach spędzasz większość dnia. Czy nie brakuje Ci imprez i wypadów ze znajomymi?

– Raczej nie. Na imprezy chodzę bardzo rzadko. Jak już się na jakąś wybiorę to nie nadużywam alkoholu; nie jest mi to potrzebne to szczęścia. Czasami jednak warto gdzieś wyjść, aby odreagować napięcie. Dlatego zdarza mi się wyjść z chłopakami z drużyny na piwko.

Jak odpoczywasz po ciężkich treningach i meczach?
– Staram się po prostu zrelaksować. Zdecydowanie pomaga mi rozmowa z moimi rodzicami czy moją dziewczyną. Najczęściej jednak gram w PlayStation. Szczerze powiedziawszy to gram naprawdę dużo, czasem nawet trzy godziny. Oglądam też telewizję, czasami coś ugotuję.

Kibice znają Rafała Szymurę, jako młodego, dobrze punktującego przyjmującego, zawodnika AZS Częstochowa oraz reprezentanta Polski. Jaki Rafał Szymura jest na co dzień, poza boiskiem?

– Jaki jestem? Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Musiałabyś zapytać chłopaków z drużyny. Pewne jest to, iż jestem leniwy. Jak mam wolny dzień to potrafię cały dzień leżeć w łóżku. Myślę, że jestem zabawny. Lubię pożartować sobie z kumpli z drużyny. Naprawdę, nie jest łatwo ocenić samego siebie.

Praktycznie całe Twoje życie kręci się wokół piłki. Już wiem, że w wolnych chwilach lubisz trochę poleniuchować, ale czy tylko?

– Lubię obejrzeć mecze ligi angielskiej, włoskiej czy hiszpańskiej w piłkę nożną. Zdarza się, że oglądam cztery mecze z rzędu. Czasami w wolny dzień jeżdżę na basen, aby zregenerować siły.

Załóżmy, że nie grasz w siatkówkę, że nie ma jej w Twoim życiu. Czy wyobrażasz sobie, że mógłbyś robić coś innego?

– Kiedyś zamierzałem uczyć się w szkole gastronomicznej. Chciałem zostać kucharzem. To nie wypaliło, ponieważ pojawiła się siatkówka. Nie wiem, co robiłbym, gdybym nie trenował. Nie mam innego pomysłu na siebie. Kocham to, co robię i uważam się za szczęściarza. Czerpię przyjemność z treningów i meczów. Wolę nie myśleć, co by było gdybym nie grał.

Jeżeli mógłbyś wybrać dowolny klub w Polsce, w którym chciałbyś zagrać?

– Są trzy miasta, w których chciałbym zagrać. Pierwszym z nich jest Jastrzębie-Zdrój, które znajduje się najbliżej mojego rodzinnego miasta. Marzą mi się również Bełchatów oraz Gdańsk.

Pomarzymy trochę. W którym z turniejów, w krajowym, kontynentalnym lub międzynarodowym chciałbyś zdobyć złoto?

– Zdecydowanie byłby to złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich. W naszym kraju w tej dyscyplinie udało się to tylko raz w 1976 r. Jednym z ówczesnych reprezentantów Polski był nasz drugi trener, Ryszard Bosek. Wszyscy wiedzą, jaki jest to prestiż. Niestety, medal ma też drugą stronę. Ciśnienie wywierane na naszych siatkarzy w tym roku w Rio było ogromne.
Postawiłem sobie cel: zdobyć złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich. Tokio jest blisko. Jeżeli będę pracował nad sobą i zagram dobrze kilka sezonów to może moje marzenie się spełni.

Żyjesz chwilą czy planujesz swoją przyszłość?

– Sportowy grafik mam ułożony, kalendarz jest napięty. Trenuję w AZS-ie, gram mecze, dodatkowo dochodzą mi zgrupowania kadry. W tym roku miałem tylko tydzień wolnego. Choć w życiu prywatnym staram się żyć chwilą, planowania pewnych wydarzeń, jak wakacji, nie da się uniknąć.

Dostajesz tydzień wolnego i bilet na podróż w dowolne miejsce na Ziemi? Gdzie byś się wybrał i kogo byś ze sobą zabrał?
– Marzy mi się Dominikana. Jestem ciepłolubny, więc do miejsce jest dla mnie idealne. Zabrałbym ze sobą swoją dziewczynę. Cały wyjazd poświęciłbym na leżenie na plaży, wygrzewanie się na słońcu i popijanie drinków z palemką.

Twój młodszy brat Kamil również gra w siatkówkę. Czy uważasz, że jesteś dla niego wzorem?

– Kamil zaczynał pół roku temu w Częstochowie, Teraz przeniósł się do Spały, gdzie i ja zaczynałem. Widać, że idzie w ślady brata. Myślę, że chce być taki jak ja. Mam jednak nadzieję, że będzie ode mnie dużo lepszy. Spała będzie dla niego dobrą szkołą. Myślę, że nabierze doświadczenia, podciągnie technikę i wróci do Częstochowy.

Gdzie widzisz się za 10 lat?

– To na pewno nie będzie koniec mojej kariery. W wieku 31 lat chciałbym dalej czynnie uprawiać siatkówkę, że będę zawodnikiem jednego z najlepszych klubów i będę już tylko odcinał kupony.
Ostatnio po turnieju w Warszawie rozmawiałem z byłym zawodnikiem AZS-u, Guillaume Samica. Powiedział mi, że kocha siatkówkę i będzie grał tak długo jak zdrowie mu na to pozwoli. Samik ma już przeszło 35 lat i dalej gra. Tak jak on, chcę grać jak najdłużej. Mam plan, aby pod koniec kariery wrócić do Rybnika – do klubu, w którym wszystko się zaczęło. A może wrócę do gry w baseball i jak mój ojciec zacznę grać zawodowo? Kto to wie?

Rozmawiała

DARIA JĘDRAK

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *