Żużlowcy Dospelu Włókniarza bardzo wysoko przegrali kolejny mecz w tym sezonie ulegając Falubazowi Zielona Góra 33-57. Nie sama porażka ani nawet jej rozmiary są jednak największym problemem Lwów…
Dwa zwycięstwa, jeden remis i siedem porażek to bilans trochę kiepski jak na drużynę, której włodarze zapowiadali przed sezonem walkę o pierwszą czwórkę. Niedzielna porażka 33-57 w Zielonej Górze dopełniła czary goryczy i jest niestety najlepszym odzwierciedleniem postawy naszej drużyny w tegorocznych rozgrywkach Enea Ekstraligi. Porażka jest wkalkulowana w rywalizację sportową ale przegrywać też trzeba umieć a część zawodników Włókniarza poza sprawia wrażenie najemników nie utożsamiających się z klubem, odpuszczających na torze. Praktycznie nigdy nie zawodzi tylko Grigorij Łaguta, choć i on w Zielonej Górze miał problemy. Ten tor był ni to przyczepny, ni to twardy, nie umiałem do końca się do niego spasować. Ostatnie biegi w naszym wykonaniu to była tragedia. Z Rzeszowem u siebie już musimy wygrać – powiedział Grisza po ostatnim meczu. Kompletnie zawiódł także wychowanek Falubazu Grzegorz Zengota. Trudno powiedzieć co się z nami dzieje, na pewno każdy z nas się głowi nad tym co zrobić, żeby było lepiej. Byłem przekonany, że znam ten tor od podszewki, ale kompletnie nic mi się nie układało. W pierwszym wyścigu zanotowałem upadek, straciłem najlepszy silnik i skończyło się bardzo źle. Chciałbym przeprosić naszych kibiców- stwierdził z pokorą wyraźnie załamany „Zengi”. Widać było, że naprawdę mu zależało aby dobrze wypaść właśnie w tym spotkaniu. Mirosławowi Jabłońskiemu nie można odmówić woli walki i ambicji, ale to niestety zbyt mało aby skutecznie punktować na torach najwyższej klasy rozgrywkowej. Sprzętowo „Jabol” wciąż znajduje się jeszcze w pierwszej lidze, tory na wyjazdach są mu słabo znane i wydaje się, iż już czas najwyższy aby szansę zadebiutowania w tym sezonie otrzymał Rafał Szombierski. „Szumina” nie ma łatwo we Włókniarzu, ponieważ nie jest ulubieńcem sztabu szkoleniowego, ale o tym za chwilę. Kenneth Bjerre, Daniel Nermark i Chris Harris mało poważnie traktują występy w naszym klubie. Dla Duńczyka najważniejszy jest stan konta, Szwed odmawia startów w ramach rezerwy taktycznej zasłaniając się przemęczeniem a Brytyjczyk dysponuje sprzętem gorszym od tego na jakim ćwiczą adepci w szkółce. O juniorach napisać można w zasadzie tylko tyle, że są. Powiedzieć, że stanęli w miejscu byłoby kłamstwem, ponieważ oni się wyraźnie uwsteczniają nie będąc w stanie zdobyć ani jednego punktu na rywalu. Niektórzy z nich, jak Rafał Malczewski potrafią jednak nawet takie występy ocenić jako sukces…
Słów kilka o sztabie trenerskim a w zasadzie menedżerskim, ponieważ nie sposób ani Jarosława Dymka ani Sławomira Drabika nazwać trenerami. Ten pierwszy sprawia wrażenie nie radzącego sobie z prowadzeniem drużyny w czasie meczu. W Zielonej Górze, jak i zresztą w kilku wcześniejszych spotkaniach nie wprowadza rezerw taktycznych lub czyni to dopiero w momencie kiedy mecz jest już przegrany. Chyba tylko po to, aby nikt nie mógł zarzucić, że nie wykorzystał tejże rezerwy. Sytuacją nie do przyjęcia jest aby zawodnik odmawiał menadżerowi startu w ramach rezerwy taktycznej (mowa o Nermarku). Świadczy to o tym, że menedżer ten nie ma kompletnie żadnego posłuchu u zawodników, więc ciężko wymusić zaangażowanie z ich strony. Wątpliwości pojawiają się też co do znajomości regulaminu m. in. przy stosowaniu rezerw zwykłych. Jarek Dymek działa w klubie na stanowisku menadżera a wcześniej jeszcze kierownika drużyny już od kilku sezonów, więc takie zachowania tym bardziej chluby mu nie przynoszą. Inaczej należy oceniać Drabika, ponieważ on na stanowisku działa dopiero od kilku tygodni i tak naprawdę wszystkiego się dopiero uczy. Ponadto bycie świetnym zawodnikiem (a chyba nikt nie ma wątpliwości, że popularny „Slammer” to żywa legenda Włókniarza) nie zawsze musi się przekładać na umiejętności prowadzenia drużyny. Sławkowi można jedynie zarzucić, iż czasem sprawia wrażenie jakby nie do końca obiektywnie oceniał zawodników przy ustalaniu składu (Szombierski niejednokrotnie w tym sezonie na treningach spisywał się lepiej od innych zawodników, aczkolwiek treningi nie zawsze są miarodajne i często żużlowcy nie korzystają na nich ze swego najlepszego sprzętu). Osobnym tematem i na inne opowiadanie są kuluary pożegnania się z drużyną Janusza Stachyry.
W najbliższą niedzielę Dospel Włókniarz na swoim torze, o godzinie 17:00 podejmował będzie PGE Marmę Rzeszów. Mimo słabych wyników i nienajlepszej atmosfery wokół drużyny kibice powinni w jak największej liczbie głośnym dopingiem wesprzeć swoją drużynę. To może pomóc w przełamaniu i powrocie na właściwe tory. Zapowiadają się naprawdę duże emocje.
Foto: Grzegorz Przygodziński
Zawodnik Włókniarza na prowadzeniu to obrazek należący do rzadkości w tym sezonie. Chyba, że jest nim Grisza Łaguta.
Mariusz Rajek