Exact Systems Norwid Częstochowa do swojego dorobku dopisał kolejne trzy meczowe punkty. Stało się tak za sprawą zwycięstwa 3:0 z AZS AGH Kraków w minioną sobotę, 21 stycznia. Tym samym „Błękitno-Granatowi” zachowali pozycję lidera tabeli Tauron 1. Ligi. Zaraz po spotkaniu rozmawialiśmy z MVP tego pojedynku, przyjmującym Norwida, Damianem Kogutem.
Wygrana 3:0. Dość szybka, bo około półtoragodzinna. W pewnym momencie wydawać się mogło, że zespół AZS AGH doprowadzi przynajmniej do wyrównania w tym spotkaniu. Wy do tego jednakże nie dopuściliście. Dopięliście swego, rewanżując się za przegraną na wyjeździe w Krakowie.
– Oczywiście. Tam przegraliśmy 2:3 po naszej – delikatnie mówiąc – nienajlepszej grze. Na wyjeździe mało co nam wychodziło szczerze mówiąc. Przed dzisiejszym meczem zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że AZS AGH jest bardzo ciężkim oponentem. To drużyna zbudowana w dużej ze studentów tamtejszej Akademii Górniczo-Hutniczej. Wiadomo więc, jak się podchodzi do takich przeciwników, którzy grają i jednocześnie studiują. Przejawiało się niekiedy u nas lekkie rozluźnienie, ale staraliśmy się utrzymać koncentrację na pełnym poziomie. W pierwszym secie nie wyszło to u nas na początku za dobrze, ale później rozkręciliśmy się, wróciliśmy na właściwe tory i udało się pokonać ostatniego przeciwnika.
Wspomniałeś o pierwszym secie, ale np. w trzecim również, przez dłuższy czas, drużyna z Krakowa deptała Wam mocno piętach…
– Tak. Praktycznie cały czas graliśmy punkt za punkt do momentu, kiedy stan tego seta brzmiał 16:15 na naszą korzyść. Była to więc wyrównana, męska siatkówka. Później odskoczyliśmy na kilka punktów, co dało nam już pełną kontrolę gry do końca seta, jak również spotkania.
Po przegranym meczu z APP Krispol Września, trener Leszek Hudziak, w rozmowie ze mną, powiedział: „Każda seria się kiedyś kończy”. Ale wiele wskazuje na to, że kolejna pozytywna Wasza seria właśnie się zaczęła.
– Jasne, że tak. Jak Ci już wspominałem, przed meczem z Krispolem, miałem nadzieję, że w tym starciu odniesiemy dwunaste zwycięstwo z rzędu. Niestety tamtym razem się nie udało. Wróciliśmy po świętach, ale nie pokazaliśmy tej siatkówki, którą prezentowaliśmy przed tą przerwą świąteczno-noworoczną. Graliśmy zupełnie inaczej. Być może było to spowodowane małym rozluźnieniem w czasie tej przerwy, rozjechaniem się do naszych domów. Trudno dokładnie stwierdzić. Ciężko nam się grało z ówczesnym przeciwnikiem, w związku z czym przegraliśmy i została przerwana nasza dobra passa. Wierzyliśmy, że przedłużymy ją przynajmniej do starcia z Będzinem w Tauron Pucharze Polski, gdzie zresztą też przegraliśmy po bardzo dobrym meczu po obu stronach. Tak jak mówimy, coś się zaczyna, coś kończy. Zaczęliśmy kolejną serię wygranych od pokonania tydzień wcześniej Astry Nowa Sól. I ponownie mamy nadzieję na następną, co najmniej równie dobrą passę jak wcześniej, albo, że nawet ją przebijemy.
Okazja do kontynuowania tej serii nastąpi już w przyszły piątek w meczu z Lechią Tomaszów Mazowiecki, który rozegracie w tutejszej Hali Sportowej Częstochowa.
– Ten przeciwnik też jest bardzo niewygodny, nieprzewidywalny. Zespół ten ma co najmniej dwóch dobrych zawodników, którzy ciągną grę Lechii. My musimy się skupić na swojej grze. Na tym co do nas należy. Tym samym myślę, że możemy być spokojni o wynik…
Wracając jeszcze do meczu z AZS AGH. Zostałeś po raz kolejny MVP spotkania Tauron 1. Ligi. Jak rozmawiałem podczas pojedynku z ekipą z Krakowa z kilkoma kibicami na trybunach, raczej wszyscy byliśmy zgodni odnośnie tego, że właśnie Tobie ta statuetka zostanie przyznana. A jak to wygląda lub wyglądało z Twojego punktu widzenia?
– Moim zdaniem statuetkę MVP powinno dostać przynajmniej czterech zawodników, jeśli niecały nasz zespół, który grał na boisku. Te cztery osoby wyróżniały jednak się bardzo mocno. Ta nagroda więc mogła trafić obojętnie do któregokolwiek siatkarza z tego grona, bo każdy z nich pokazywał wysoki poziom. Tak się złożyło, że to ja tę statuetkę otrzymałem, z czego bardzo się cieszę. To kolejne fajne, wyróżnienie.
Dziękuję za rozmowę.
– Dzięki bardzo.
Rozmawiał: Norbert Giżyński
Foto. Grzegorz Przygodziński