Rozmowa ze Zbigniewem Rogozińskim, wiceprezesem Stowarzyszenia Śpiewaczego “Pochodnia”.
Rozmowa ze Zbigniewem Rogozińskim, wiceprezesem Stowarzyszenia Śpiewaczego “Pochodnia”.
– Chór “Pochodnia” jest jednym z najstarszych chórów w Polsce. Proszę przybliżyć nam jego historię.
– Chór męski “Pochodnia” powstał 3 listopada 1930 r. z inicjatywy rzemieślników częstochowskich. W czasie wojny nie przerwał swojej działalności lecz działał w konspiracji. Próby odbywały się w domach chórzystów i w kościele św. Jakuba. Pierwszym dyrygentem był rzemieślnik – Józef Chwalewski. Jednak dopiero pod batutą Władysława Leszczyńskiego rozwój chóru nabrał tempa. Leszczyński organizował występy w halach fabrycznych zakładów pracy. Po wojnie, gdy dyrygentem został Marian Zawadzki, sytuacja chóru ustabilizowała się. W latach 1991 – 1993 “Pochodnią” pierwszy raz dyrygowała kobieta – Iwona Czarny. Dziś chór występuje pod batutą Jolanty Pinderak-Bielickiej. Za fortepianem zaś zasiada Wanda Dudek.
– A więc “Pochodnia” była od samego początku chórem amatorskim?
– Tak, nie ma wśród nas zawodowców. Jesteśmy amatorami, ludźmi, którzy po prostu chcą śpiewać. Chociaż był okres, gdy zatrudnialiśmy fachowca, który udzielał nam “korepetycji”.
– Ilu śpiewaków chór liczy obecnie?
– Dziś jest nas trzydziestu dziewięciu. Chociaż był okres, kiedy chór liczył ponad sześćdziesięciu członków.
– W porównaniu z innymi polskimi chórami, które się szybko starzeją, w “Pochodni” jest wielu młodych. Co ich przyciąga, czym “Pochodnia” wyróżnia się wśród innych zespołów?
– To prawda, w naszym chórze śpiewają nie tylko dorośli mężczyźni, ale również młodzież. Wielu z chórzystów niedługo czekają egzaminy maturalne. Są także panowie, którzy liczą ponad 70 lat. W grudniu jeden z naszych kolegów, Jerzy Wojtal, obchodził 50-lecie śpiewania w chórze. Młodych do naszego chóru przyciąga radosna i rodzinna atmosfera. U nas wszyscy mówią do siebie po imieniu. Nie istotne czy ktoś ma 30 lat czy 30 lat. Stanowimy rodzinę. Spotykamy się nie tylko na próbach i koncertach. Nasze przyjaźnie umacniamy corocznymi wyjazdami za granicę. Organizujemy spotkania wielkanocne i wigilijne, w których uczestniczą nasze rodziny. W czasie zimy organizujemy kuligi (ostatni odbył się tydzień temu). Co roku w listopadzie urządzamy zabawę z okazji święta św. Cecylii, patronki muzyków i śpiewaków. W karnawale tańczymy na balu, który jest już tradycją “Pochodni”. Na ten bal przychodzi wielu ludzi spoza chóru, którym podoba się ciepła atmosfera towarzysząca naszej zabawie.
– Jakie warunki musi spełniać młody człowiek, który chce śpiewać w “Pochodni”?
– Jedynym warunkiem jest posiadanie słuchu muzycznego. Czytanie nut nie jest konieczne, choć bardzo by się przydało.
– Dlaczego w “Pochodni” nie ma kobiet?
– Nigdy nie śpiewała z nami żadna kobieta. Jest to nasza tradycja zapisana w statusie chóru.
– “Pochodnia” ma na koncie bardzo wiele sukcesów w Polsce i za granicą. Które z nich uważa pan za najważniejsze?
– Pierwszy sukces odniesiony w 1932 r. na Ogólnopolskim Konkursie Chórów w Gdyni. Kolejny, to drugie miejsce w Międzynarodowym Konkursie Chórów w Budapeszcie w 1948 r. Także drugie miejsce Na Festiwalu Pieśni Zaangażowanej “Czerwona lutnia” w Katowicach. Występ na I Festiwalu Pieśni Rewolucyjnej w Jugosławii w 1972 r. 1983 to rok koncertu na VIII Ogólnopolskim Festiwalu Pieśni Chóralnej w Katowicach. III miejsce na Festiwalu Muzyki I Pieśni Radzieckiej w Czechowicach. 1987 r. – Międzynarodowy Festiwal Chórów w Holandii oraz w Południowej Walii.
– W jakich jeszcze krajach występowaliście?
– Słowacja, RFN, Włochy, Francja, Belgia, Bułgaria, Wielka Brytania, Łotwa i Grecja. W stanie wojennym, kiedy to wielką sztuką było wydostać się za granicę, “Pochodnia” pierwszy raz poleciała na miesiąc do Kanady.
– I wszyscy odliczyliście się po powrocie?
– Nie, kilku kolegów nie wróciło z nami do kraju. Mieszkają w Kanadzie do dziś. Założyli tam polonijny Zespół Pieśni i Tańca “Sokół”. Na zaproszenie tego zespołu koncertowaliśmy w Kanadzie w sierpniu ubiegłego roku.
– Wspomniał Pan o Włoszech. Wiem, że śpiewaliście dla Ojca Świętego. Jakie to uczucie śpiewać w Kaplicy Sykstyńskiej dla papieża?
– Trzykrotnie śpiewaliśmy na audiencji u Ojca Świętego i podczas sprawowanej przez niego Eucharystii. Tego się nie da zapomnieć, atmosfera była przecudowna. Ojciec Święty był bardzo szczęśliwy, że przyjechał do niego chór z Częstochowy, miasta Matki Bożej. Daliśmy wspaniały koncert.
– Co zaśpiewaliście Janowi Pawłowi II?
– Zaśpiewaliśmy “Mszę” Lachmana, “Alleluja” Haendela, i inne sakralne utwory. Natomiast, kiedy spotkaliśmy się z Ojcem Świętym już poza kaplicą Sykstyńską to śpiewaliśmy mu oczywiście “Góralu czy ci nie żal”.
– Jeśli mówimy już o repertuarze to proszę wymienić nazwiska kompozytorów, których utwory śpiewacie najczęściej.
– Chór w swoim repertuarze posiada utwory: S, Moniuszki, S. Wiechowicza, W. Lachmana, J. Łuciuka, R. Twardowskiego, J. Kołaczkowskiego, J. Świdra, E. Mąkoszy i wielu innych. Chętnie śpiewamy także kompozytorów zagranicznych: J. S. Bacha, J. E, W A. Mozarta, J. Brahmsa, C. Monteverdiego i innych. Tak więc nasz repertuar obejmuje muzykę ludową polską i innych narodów, muzykę klasyczną i rozrywkową, utwory sakralne i świeckie. W swoim repertuarze mamy łącznie ponad siedemset utworów. Z każdym rokiem ta liczba wzrasta.
– Jakie plany na przyszłość?
– Najbliższy koncert organizujemy w dniu kobiet, 8 marca w sali Domu Rzemiosła przy ul. Kościuszki 6. Na przełomie maja i czerwca planujemy nagranie drugiej naszej płyty. Pierwszą, zawierającą wyłącznie utwory sakralne, nagraliśmy trzy lata temu. Natomiast w drugiej będzie dominował lżejszy repertuar, m.in. walce Straussa. Po nagraniu płyty wyjeżdżamy przez Francję i Włochy do Hiszpanii. W okresie bożonarodzeniowym będziemy brali udział w Konkursie Kolęd i Pastorałek, który najczęściej odbywa się w Będzinie. A w przyszłym roku chcemy przygotować się jak najlepiej na jubileusz 75-lecia istnienia chóru.
ŁUKASZ SOŚNIAK