W marcu ubiegłego roku Zakład Gospodarki Budowlanej TBS w Częstochowie ocieplił blok przy ul. Irzykowskiego 1. I po niespełna roku w wielu mieszkaniach pojawił się grzyb. – Zafundowano nam skandaliczną fuszerkę – mówią oburzeni mieszkańcy.
Gdy ZGM przystąpił rok temu do ocieplenia lokatorzy łapali się za głowę. – Po co ta inwestycja? Ten blok ma 60-centymetrowe mury. To grube na 15 centymetrów ocieplenie jest zupełnie niepotrzebne, bo w mieszkaniach było nawet za gorąco. Temperatura wynosiła ponad 24 stopnie Celsjusza, było bardzo sucho i nie było żadnych problemów z wilgocią – mówi Piotr Garbiec. – A teraz mamy ściany niczym w bastylii, a w pokojach pełno toksycznych grzybów – dodaje.
Zacieki pojawiły się zaraz po pierwszych wiosennych deszczach. Woda dostała się za styropian i krąży w dowolnych kierunkach po całej ścianie budynku. Atakuje wszystkie trzy poziomy mieszkalne. Problem, na 36 lokatorów, zgłosiło już 12. U Danuty Malinowskiej, która mieszka na drugim piętrze, woda zniszczyła kuchnię. – Pod tapetą tworzy się grzyb. W całym mieszkaniu ciągle czuje się smród, choć okna są bezustannie otwarte– mówi pani Danuta. U Edwarda Bodzińskiego na pierwszym piętrze zalana jest ściana w pokoju, woda wręcz ciurkiem leje się w łazience. Podobnie jest u Piotra Garbca, który mieszka na pierwszym piętrze i w pozostałych mieszkaniach.
– Obecną sytuację przewidywałem tuż po zakończeniu inwestycji. Robotnicy niedokładnie przymocowali ocieplający styropian, nie zabezpieczyli też ścian od góry. Woda od razu znalazła sobie kanały drążenia – mówi Garbiec. Analizę potwierdza Edward Bodziński, fachowiec budowlany. – Od początku było tu dużo błędów w sztuce. Styropian odchodzi od ściany, brakuje zadaszenia chroniącego fasadę budynku od opadów. Gdzie był nadzór budowlany, kto odebrał tę fuszerkę? – pyta pan Edward.
Oznaki partactwa były widoczne już zimą. Podczas mrozów pojawiały się na ścianie zewnętrznej, domofonach, schodach grube warstwy lodu. – Było to ogromnym zagrożeniem dla mieszkańców, zwłaszcza starszych oraz dzieci. Codziennie musieliśmy kuć lód z domofonów i schodów. Ze spółdzielni nikt tego nie robił, choć stan był zgłaszany – opowiada Edward Bodziński. Niskie zainteresowanie ZGM problemami lokatorów widoczne jest również teraz, gdy po ścianach leje się woda, pojawiają się zacieki i grzyb. – Byłem już dwukrotnie w administracji (22 lipca i 2 sierpnia), ale jeszcze nikt do mnie nie dotarł na wizję lokalną – mówi.
Ale komisja odwiedziła już niektóre mieszkania. Fachmani rzucili okiem na stan budynku i sporządzili raport. I stwierdzili w nim, że jak najszybciej należy poprawić… rynny dachowe. Zadanie zlecono firmie „Asbud”, która robiła omawiane ocieplenie, ale nie w ramach reklamacji, bo komisja doszła do wniosku, że zalania nie są z powodu źle wykonanych prac termomodernizacyjnymi, zatem Wspólnota Mieszkaniowa nie będzie wnosić roszczeń odszkodowawczych z tego tytułu. Swoje autografy na notatce służbowej złożyli: Grzegorz Jaśkiewicz z Zarządu Wspólnoty Mieszkaniowej, Mirosław Topolski i Zofia Trybulak z ZGM TBS oraz Jarosław Pacia z firmy wykonawczej „Asbud”.
– Jak można było do tego dopuścić? Jeśli za fuszerkę nie odpowiada wykonawca, to kto? Mieszkańcy? – pyta Bodziński. – Przecież to ewidentne, że szkody są z powodu złego wykonawstwa ocieplenia – stwierdza Garbiec.
Mieszkańcy twierdzą, że proponowane poprawki, prowizorka, która nie wyeliminuje problemu. – Najpierw trzeba usunąć przyczynę, czyli zerwać źle wykonane ocieplenie – mówią panowie. Obawiają się, że z problemem zagrzybienia mieszkań zostaną sami. – ZGM ma wypłacać jakieś groszowe odszkodowania. Ale ja nie chcę nawet wysokiego. Chcę by wrócił stan sprzed termomodernizacji, kiedy w mieszkaniach nie było pleśni i smrodu. Pieniądze wyrzucono w błoto i nikt się tym nie przejmuje. Administrator powinien od nowa założyć ocieplenie i odnowić nam zniszczone mieszkania – dodaje Garbiec.
Jak zauważają obaj panowie ZGM unika jak ognia odpowiedzialności za swoje błędy inwestycyjne, dobrowolnie rezygnuje z należnej rękojmi, ale nie zraża się kolejnymi niekontrolowanymi wydatkami. – Do zamontowania na rynnie trzech śrub sprowadzono dźwig. Monter zadanie wykonywał przez kilka godzin. Czy to nie absurd? Jednego dnia zakładano jedną rynnę, a za tydzień blisko osiem godzin zmagano się z trzema dziurami. Koszt jednej godziny pracy dźwigu to minimum 80 złotych – mówi Edward Bodziński.
Czekać i wietrzyć
Po wyjaśnienia skierowaliśmy się do dyrektora ds. technicznych ZGM TBS Zbigniewa Muchalskiego
W bloku przy ul. Irzykowskiego 1 mieszkańcy mają problem z pleśnią i grzybem w ich lokalach, który wystąpił po raz pierwszy, gdy wykonaliście państwo ocieplenie budynku.
– Dach remontowaliśmy sześć lat temu, w ubiegłym roku było wykonane ocieplenie. Przy odbiorze nie było widocznych nieprawidłowości. Kłopoty wystąpiły po tegorocznej zimie. Śnieg dostał się pod ocieplenie (istotnie okazało się, że były pewne niedociągnięcia), potem gdy zamarzł narobił szkód. Ale przyczyną pierwotną był uszkodzony dach, a nie ocieplenie ścian bloku. Nie można winić wykonawcy.
Kto wykonał naprawy?
– Firma, która zrobiła ocieplenie. Konieczne obróbki blacharskie zrobiła gratisowo, w ramach dobrej współpracy. Nic za to nie płaciliśmy.
Czyli za całodniową pracę dźwigu przy wkręceniu trzech śrub ZGM nie będzie płacił?
– Nie. Ludzie potrafią wyolbrzymić każdą sprawę, a pani powtarza plotki. Skąd wiadomo co wykonywał pracownik.
Dlaczego wykonano ocieplenie, skoro dom był ciepły i lokach temperatura utrzymywała się temperatura 24-25 stopni Celsjusza?
– Był to pomysł Wspólnoty. Zapadła w tej sprawie uchwała, ZGM był tylko wykonawcą. Ale to normalna procedura. Poza tym zależy nam na estetyce domu, ładniejszej wizualizacji. Lepiej żyje się w miłym dla oka otoczeniu. Termomodernizacja podnosi też standard budynku i oszczędza się na cieple. Po co płacić więcej?
Ale teraz ten standard raczej się mieszkańcom pogorszył, mają grzyb w mieszkaniach.
– Grzyb, to już poważna sprawa. W mieszkaniach wystąpiły nacieki, które spowodowały wystąpienie powierzchniowych nalotów pleśni.
Ale w lokalach bardzo śmierdzi i ściany są mocno zniszczone.
– Obowiązkiem jest stale wietrzyć lokale. Teraz sytuacja jest opanowana, wszelkie niedoróbki zostały usunięte i woda się nie kisi. Grzyb musi wyschnąć. Trzeba czekać i wietrzyć.
Teraz ludzie muszą stale wietrzyć mieszkania. Jak rekompensowaliście państwo straty mieszkańcom?
– Naprawiliśmy źródło usterek, niektórym lokatorom przekazaliśmy farbę do pomalowania ścian.
URSZULA GIŻYŃSKA