Pogodna twarz, uważne spojrzenie, uśmiech. Takim wizerunkiem firmuje swój społecznościowy portal prezydent Częstochowy Krzysztof Matyjaszczyk. Wydawać by się mogło, że to twarz człowieka otwartego, rozumiejącego problemy innych… Cóż, nie do końca. Na wiele problemów częstochowian ta promienna twarz pozostaje niewzruszona. Kamienna.
Szczególnie w dobie pandemii koronawirusa komunikacja poprzez Internet jest podstawowym kanałem wymiany myśli i spostrzeżeń. Dlatego też trudno się dziwić, że mieszkańcy korzystają z tej ścieżki i piszą na fanpage’u prezydenta Matyjaszczyka o nurtujących ich sprawach, codziennych
trudnościach. Piszą o kłopotach z dotarciem do pracy i szkoły z powodu skandalicznego stanu dróg w Częstochowie, o podwyżkach za śmieci, które znacząco podniosły ich miesięczne opłaty. Piszą, a prezydent – milczy. Jak głaz. Dlatego adwersarze prezydenta twierdzą: „włodarza nie obchodzą nasze problemy, to sprawy dla niego nieistotne”.
Milczenie prezydenta Matyjaszczyka dotyczy oczywiście treści dla niego niewygodnych, szczególnie uwag i krytyki wobec sposobu zarządzania miastem. Takie opinie z góry skazane są… na blokadę lub wrzucenie do kosza. A to już brak szacunku dla mieszkańca, radnego, działacza społecznego, administratora portalu… Zapomina prezydent Matyjaszczyk, że vox populis, to vox Dei, że warto się wsłuchiwać w głos mieszkańców, że dialog jest potrzebny. Bo ignorowanie głosu wyborców słusznie można odebrać nie tylko jako lekceważenie, ale także jako oznakę strachu i lęku przed konfrontacją z faktami.
URSZULA GIŻYŃSKA