Bitwa pod Szczekocinami (6 czerwca 1794 r.)


    W roku 2024 przypada 230. rocznica insurekcji kościuszkowskiej, powstania narodowego wymierzonego przeciwko dwóm zaborcom: Rosji oraz Prusom. Wiosną 1794 roku Rzeczpospolita Obojga Narodów formalnie istniała jedynie na mapie, jej ludność znajdowała się w fatalnym położeniu (załamanie gospodarcze i finansowe państwa). Nieobjęta jeszcze wcześniejszymi dwoma rozbiorami część państwa znalazła się pod okupacją rosyjskich wojsk, faktyczną władzę w Polsce sprawował rosyjski poseł. Najeźdźcy dokonywali grabieży, wprowadzili represje polityczne, w tym cenzurę, w działaniach wydatnie pomogli im zdrajcy spod szyldu konfederacji targowickiej. Insurekcja była ostatnią próbą zbrojnego ratunku Rzeczpospolitej.

 

 

Insurekcja

W grudniu 1792 r. na terenie Saksonii (Drezno i Lipsk) emigracja polska w osobach Ignacego Potockiego, Hugo Kołłątaja i Tadeusza Kościuszki zawiązała sprzysiężenie mające na celu przygotowanie i przeprowadzenie powstania zbrojnego. Spisek przeniesiono na obszar Polski, ze względów praktycznych jak i powszechnego zaufania pełnię władzy powierzono Tadeuszowi Kościuszce, niespełna 50-letniemu absolwentowi warszawskiej Szkoły Rycerskiej, doświadczonemu w walkach przeciw Rosji, a także opromienionego sławą sukcesów w wojnie wyzwoleńczej Stanów Zjednoczonych przeciw Anglii.

Próby uzyskania pomocy ze strony Francji niestety spełzły na niczym, a przy okazji spowodowały ujawnienie planów wobec zaborców, co skutkowało utratą efektu zaskoczenia. Iskrą do wybuchu stała się prowokacja ze strony rosyjskiego posła Osipa Ingelströma. Pod jego naciskiem 21 lutego 1794 Rada Nieustająca zdecydowała o redukcji wojska Rzeczpospolitej o połowę oraz przymusowy werbunek do armii Rosji i Prus.

12 marca tego roku gen. Antoni Madaliński odmówił zmniejszenia dowodzonej przez siebie I Wielkopolskiej Brygady Kawalerii Narodowej i podjął marsz z Ostrołęki na Kraków. 12 dni później w Krakowie po odprawie oficerów tamtejszego garnizonu Kościuszko z gen. Józefem Wodzickim, po Mszy św. w kościele kapucynów, po której poświęcono ich szable, ślubowali gotowość poświęcenia życia dla wyzwolenia Ojczyzny.

Ok. godz. 10.00 na Rynku ogłoszono akt powstania, a naczelnik Kościuszko złożył w obliczu Boga przysięgę, że powierzonej władzy użyje jedynie dla „obrony całości granic, odzyskania samowładności Narodu i ugruntowania powszechnej wolności”. Ogłoszono powszechny pobór do wojska, wskutek niedostatku broni liczny udział stanowili chłopi uzbrojeni w kosy osadzone „na sztorc”. Nastąpił wymarsz w kierunku Kielc, a pierwsze zwycięskie starcie z Rosjanami (pokonanymi, ale nie rozbitymi) 4 kwietnia pod Racławicami znacznie podniosło morale Polaków. W boju tym wyróżnił się chłop Wojciech  Bartos, który w trakcie ataku zgasił lont jednej z armat własną czapką, chroniąc nacierające polskie wojska przed jej wystrzałem. Za ten czyn Kościuszko nadał mu wolność osobistą, szlachectwo, nazwisko (od tej pory stał się Bartoszem Głowackim), stopień chorążego oraz powierzył mu dowództwo nad regimentem grenadierów krakowskich.

Zaraz potem powstańcze walki wybuchły w innych częściach kraju: Warszawa, Wilno, Sandomierz… Kościuszko natomiast założył obóz zbrojny w Połańcu, gdzie wydał słynny uniwersał regulujący powinności gruntowe włościan i zapewniający dla nich skuteczną opiekę rządową, bezpieczeństwo własności i sprawiedliwość w komisjach porządkowych. Obóz bezskutecznie zaatakowali Rosjanie pod dowództwem Denisowa, którzy po walce wyruszyli w stronę Szczekocin, gdzie koncentrowali się Prusacy. Naczelnik Kościuszko podejmując wojnę z Rosją liczył na to, że Prusy nie przystąpią do walk przeciw niemu – o czym przekonywał go oszukany przez Prusaków szef jego dyplomacji Antoni Potocki.

 

Bitwa pod Szczekocinami

Z Połańca siły polskie udały się w pościg za Denisowem, nie chcąc dopuścić do ich połączenia z Prusakami, ale dogonili ich niestety dopiero pod Szczekocinami. Bój rozegrał się 6 czerwca na wschód od miasta, w kwadracie wsi: Rawka, Chebdzie, Wywła, Przybyszów. Siły polskie liczyły sobie niespełna piętnaście tys. ludzi, wśród nich jazda i ok. sześć tys. rekrutów. Piechurzy zebrani byli w trzynaście „starych” batalionów oraz trzy nowoutworzone Grenadierów Krakowskich. Jednym z dowódców tych ostatnich był bohater spod Racławic Bartosz Głowacki. Jazdę stanowiło 47 szwadronów kawalerii, do tego doszły 33 działa średniego kalibru.

Król pruski Fryderyk Wilhelm II dysponował 17,5 tys. żołnierzy: 18 batalionami piechoty i 27 szwadronami jazdy oraz aż 64 działami. Rosjanie byli w sile 13,5 batalionu, 34 szwadronów jazdy i pięciu pułków kozackich, na dodatek 70 dział. Rosyjskich żołnierzy było zatem ok. 9,5 tys.

Na pierwszy rzut oka widać znaczną dysproporcję sił polskich wobec nieprzyjaciela, niemal dwukrotna przewaga osobowa i czterokrotna w samej liczbie dział, nie wspominając o większym kalibrze wrogiej artylerii.

Bitwę ok. godz. 10 rozpoczął pruski atak na lewe skrzydło polskich insurgentów, początek walk okazał się dla Polaków pomyślny: artyleria Kościuszki rozbiła pruską, po czym natarcie pruskiej piechoty załamało się – atakujący wpadli w panikę, a kontratakujący Polacy pod dowództwem generałów Wodzickiego i Grochowskiego zgotowali im pogrom. Zdobyli armaty i niektóre zagwoździli (czyli trwale je unieszkodliwili wbijając gwóźdź lub bolec w otwór, przez który przykładano ogień celem zainicjowania strzału) lub zrzucili w piach, czyniąc niezdolnymi do użycia. W toku bitew nieraz sytuacja była na tyle dynamiczna, że nie dało się skutecznie przejąć dział wroga, stąd lepiej było je zniszczyć.

Polacy dostali się pod ogień pozostałych nieunieszkodliwionych pruskich armat i zostali zmuszeni do wycofania się, co zdołali przeprowadzić bardzo sprawnie w zwartym szyku. Wtedy właśnie ciężko ranny został słynny Bartosz Głowacki. Podkomendni kosynierzy otoczyli dowódcę formacją „jeża z kos”, podnieśli i wynieśli go na kosach i płaszczu z pola walki. Po bitwie jechał na jednym wozie z rannym Kościuszką, zdołał w Kielcach pożegnać się z żoną i dwójką nieletnich dzieci, po czym trzy dni po bitwie zmarł. Został pochowany tuż przy tamtejszej katedrze.

Wracając do Kościuszki, ze swojego stanowiska dowodzenia położonego na wzgórzu, zauważył on, że Rosjanie pozostali daleko w tyle za Prusakami, a u tych drugich utworzyła się ok. pięćsetmetrowa wyrwa. Rzucił więc polskie oddziały do ataku: regularne wojsko szło po bokach, a chłopi uzbrojeni w kosy, widły i piki (broń szczególnie groźną dla konnych) atakowali środkiem. Prusacy szli specyficznym szykiem, regimenty ustawione były względem siebie jak schody, przez co Polacy kolejnym wyszli na plecy. Król pruski wyrwę zatkał rzucając do ataku kawalerię, dotąd pozostającą w odwodzie. Polscy chłopi poradzili sobie z nią ustawiając „jeża  z kos”.

W tym mniej więcej momencie na polu walki pojawili się Rosjanie: ich kawaleria szarżowała pod dowództwem Rachmanowa na nadciągającą z przeciwka polską kawalerię księcia Eustachego Sanguszki, kilka tysięcy jeźdźców starło się bezpośrednio, Rosjanie zostali odepchnięci, a polska jazda odskoczyła na północ. Lekko ranny Kościuszko, pod którym w trakcie bitwy już dwukrotnie padły konie, dał sygnał do odwrotu, a kawaleria rosyjska okrążyła i zaatakowała polską piechotę, która skutecznie obroniła się kosami. Polska artyleria raziła rosyjskich konnych, ale przy okazji własna piechota nieco ucierpiała od tego ostrzału, niemniej zdołała wydostać się z okrążenia. Wpadła jednak w kolejne tarapaty: ostrzał pruskiej artylerii, która przeniosła się w międzyczasie na wschód. Było już ok. godz. 16.00, polskie regimenty zaczęły wpadać w panikę i ulegać rozproszeniu. W samą porę z odsieczą przybyła im kawaleria Sanguszki, ponownie odpychając Rosjan. Polska piechota zdołała wycofać się w pełnym szyku z pola walki. Goniących polskie wojska Prusaków skutecznie powstrzymała nasza artyleria. Kościuszko ostatecznie wyprowadził w szyku swoją armię z pola walki. Nie odniósł wprawdzie zwycięstwa, ale też nie dał się rozbić i rozproszyć.

Historycy różnie szacują straty. Kościuszko swoje ocenił na ok. tysiąc osób, licząc po połowie zabitych i rannych, którzy pozostali na polu bitwy. Po polskiej stronie poległo też ok. 20 oficerów, w tym wspomniani generałowie Wodzicki i Grochowski. Dla porównania Prusaków poległo 680, a 540 zostało rannych. Rosjanie swoich strat nie podali, można śmiało zakładać że ponieśli, co najmniej zbliżone do Prusaków.

 

Po bitwie…

…Kościuszko wycofał się do Kielc. Po krótkim pobycie wyruszył stamtąd na Radom, następnie na Warszawę. Wespół z generałem Janem Henrykiem Dąbrowskim przyszło mu bronić stolicy podczas rosyjsko-pruskiego oblężenia od 13 lipca do 6 września. W wyniku ciężkich walk, pomimo początkowych postępów, Prusacy ponieśli ostatecznie ciężkie straty (ok. 18 tys. ludzi, co stanowiło połowę stanu wyjściowego) i wycofali się do Wielkopolski. Rosjanie natomiast oddalili się za linię Pilicy. Dąbrowski także udał się do Wielkopolski okupowanej przez Prusy od 2 lat, czyli od drugiego zaboru, zajął Gniezno, pobił Prusaków pod Łabiszynem, zdobył Bydgoszcz.

Wrócił na teren centralnej Polski po klęsce poniesionej przez Kościuszkę 10 października pod Maciejowicami na Mazowszu. Ranny dowódca został tam przez Rosjan pojmany. Naczelnikiem powstania na krótki czas został gen. Tomasz Wawrzecki, zmuszony do opuszczenia Warszawy po jej kapitulacji w pierwszych dniach listopada. Dąbrowski (z Wawrzeckim) stoczył jeszcze jedną przegraną bitwę z Rosjanami 18 listopada pod Radoszycami w powiecie koneckim. Naczelnik dołączył do Kościuszki w niewoli, insurekcja zaś w ten sposób dobiegła końca. Niecały rok później dokonano trzeciego rozbioru Polski, nastała ciemna, 123-letnia noc zaborów, Polska na ten czas zniknęła z mapy Europy. Kościuszko został przez cara uwolniony pod koniec 1796 r., zgodził się złożyć wiernopoddańczą przysięgę oraz przyrzec, że uda się niezwłocznie na zawsze za granicę. Były to warunki zwolnienia razem z nim ok. 20 tys. polskich jeńców.

Jako ciekawostkę warto zauważyć, że Imperium Osmańskie jako jedyne państwo nie uznało likwidacji Rzeczypospolitej na skutek rozbiorów (ze względu na wspólnych wrogów, jakimi były dla nich Rosja i Austria). Ponoć Turcy, chcąc szczególnie to podkreślić, przy każdej prezentacji ambasadorów i dyplomatów na dworze sułtana powtarzali: „Poseł z Lechistanu jeszcze nie przybył”. Zawsze na audiencji dyplomatów u władcy państwa osmańskiego pozostawiano puste krzesło dla polskiego przedstawiciela. Jeszcze jedną ciekawostką było przechowywanie kluczy do polskiej ambasady w sułtańskim skarbcu; zaraz po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku klucze te sułtan przekazał Polakom.

 

Upamiętnienie

Tadeusz Kościuszko jest jednym z najczęściej upamiętnianych Bohaterów Narodowych. W wielu miejscowościach Polski ma swoje ulice i liczne pomniki, także za granicą, zwłaszcza w USA, gdzie istnieją miejscowości nazwane jego imieniem. Podróżnik Jan Paweł Strzelecki najwyższą górę Australii też nazwał jego nazwiskiem. W porozbiorowej Polsce bardzo często jego podobizna umieszczana była na banknotach, na jednym z nich także upamiętniono Bartosza Głowackiego.

 

Maciej Świerzy

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *