Ale to już było…


11 listopada przed godziną 10. Stoimy sporą grupą przed Katedrą Świętej Rodziny w Częstochowie. Za około pół godziny rozpocznie się Msza Święta w intencji Ojczyzny.

Do Katedry wchodzi coraz więcej ludzi. Niosą biało-czerwone chorągiewki. Zajmują miejsca poczty sztandarowe. Znajoma opowiada o telefonie, który odebrała rano. Jeden z członków Stowarzyszenia Wieczny Raków poinformował ją, że o 7 rano, do domów kilkunastu członków Stowarzyszenia zapukali funkcjonariusze Policji. Tych, których w domach zastali zabrali na przesłuchanie na właściwą komendę. Dla innych – o ile był ktoś w mieszkaniu – zostawiono wezwania na termin późniejszy. Na komentarze tej, jak się wydaje, zorganizowanej akcji, czasu brakło, zaczynała się Msza Święta.
Po powrocie do domu postanowiłam odczekać do dnia następnego i wyjaśnić sprawę, bo ciągle trudno było mi uwierzyć, że wraca stare.
Dzięki uprzejmości Znajomej, mogłam porozmawiać z młodym człowiekiem, jednym ze „zrzeszonych” w „Wiecznym Rakowie”.
Poniżej zapis tego, co opowiedział mi Łukasz Wojtania.
„Wie Pani, my już to przerabialiśmy. Ostatnio w czasie EURO 2012. Dziwne, bo przed meczem Czechy-Rosja. Wcale nie chciałem na ten mecz jechać. Rano przyszli policjanci. Powiedzieli, że mam zeznawać w sprawie pobicia kogoś na ul. Jasnogórskiej. Zeznawałem około siedmiu godzin. Na koniec – nieoficjalnie dowiedziałem się, że to po to: „ … żebyście nie jechali na mecz…”
Ci, którzy to pamiętali, a chcieli wziąć udział w Marszu Niepodległości w Warszawie, 10 listopada w domu nie nocowali. Ja o wizycie policjantów u mnie w domu dowiedziałem się od rodziców już w drodze do Warszawy. Mama odebrała wezwanie na przesłuchanie. Poszedłem w wyznaczonym terminie. Było, jak wcześniej. Pytano o …. pobicie na ul. Jasnogórskiej. Nawet trudno to skomentować. Strasznie niebezpieczna to ulica. Dalej padły zapytania o bluzę Rakowa, czy ją mam i … ile zarabiam. Odpowiedź na to pytanie przesłuchujący skwitował stwierdzeniem, że trzeba chyba rozwalić ten sejm i rząd, bo kto wyżyje za te zarobki. Powiedziałem tylko, że polityka mnie nie interesuje. Na kolejne, podobne prowokacyjne wypowiedzi Ne reagowałem. Wielu kolegów, jako pierwsze pytanie mieli: Czy byłeś na marszu w Warszawie?
Dla mnie, na polityczny charakter całej tej akcji, poza moim doświadczeniem z przesłuchaniem w dniu wspomnianego meczu, wskazuje fakt, że koledzy, których mieszkania były 11 listopada puste, powtórnych wezwań na przesłuchania nie otrzymali. Nagle przestali być ważnymi świadkami”.
Nie zapytałam o Marsz Niepodległości w Warszawie, bo interesowała mnie konkretna sprawa. Mam wystarczająco dużo lat, aby pamiętać podobne zdarzenia. Może bardziej brutalne, może na szerszą skalę, ale przecież wtedy była inna Polska, niedemokratyczna. To było i miało nie wrócić. Dlaczego działo się tak w latach osiemdziesiątych, wiemy wszyscy. Jakie są przyczyny tej swoistej „powtórki z rozrywki” – możemy się tylko domyślać.
Na koniec pozostaje mi powtórzyć za moim rozmówcą: „Dlaczego nas nękają? Za to, że kochamy Polskę? Przecież nic złego nie robimy. Kibicujemy naszej drużynie, staramy się pamiętać o Bohaterach, opiekujemy się ludźmi, którzy za Polskę walczyli. Czy to jest zabronione?”
Nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie, bo choć logika mówi, że nie, fakty jej przeczą.
Cieszę się, że spotkałam młodego, mądrego i świadomego Polaka. Dumna jestem, że w moim mieście są ludzie, którym się coś chce. Którzy potrafią być prawdziwie solidarni. Pragną przenieść pamięć o polskich bohaterach dla następnych pokoleń i robią to nie tylko w wymiarze symbolicznym, ale również bezpośrednio. Weteranom, członkom stowarzyszeń i związków kombatanckich dają swój czas, jak trzeba, również konkretną pomoc. Pamiętajmy o tym, kiedy kolejny raz usłyszymy o strasznych kibolach.

AD

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *