55 LAT JASNOGÓRSKIEGO CHÓRU
18. listopada w bazylice jasnogórskiej Jasnogórski Chór Mieszany im. Matki Boskiej Królowej Polski obchodził szczytny jubileusz. 55 lat swojego istnienia ukoronował wykonaniem Mszy „Koronacyjnej” W. A. Mozarta.
Jasnogórski Chór Mieszany powstał w 1952 r. z inicjatywy ówczesnego przeora o. Jerzego Tomzińskiego, do dziś jego wielkiego orędownika oraz kustosza Aleksandra Rumińskiego. Pierwszym dyrygentem, przez 25 lat, był Eugeniusz Brańka, kolejnymi – Janusz Muszyński (12 lat) i Józef Siedlik (17 lat). Od dwu i pół roku chórzystów prowadzi Marcin Lauzer. Opiekunami zespołu kolejno byli: o. Warzyniec Kościelecki, o. Czesław Matras, o. Efrem Osiadły, o. Bogumił Schab, o. Leonard Pietras, o. Jacek Łęski, o. Kamil Szustak, obecnie o. Nikodem Kilnar.
Chór uczestniczy w licznych dorocznych wydarzeniach kościelnych na Jasnej Górze, transmisjach, dożynkach, pielgrzymkach.
Rozmawiamy z Marcinem Lauzerem od dwóch i pół lat dyrygentem chóru
55 lecie to duże wydarzenie w życiu społeczności. Proszę skomentować, co dla Państwa znaczy taki jubileusz.
– To przede wszystkim zaszczyt, bo śpiewamy w tak wzniosłym miejscu, jakim jest Jasna Góra.
Ile osób liczy chór?
– Aktualnie 44, śpiewamy na cztery głosy. Jest wiele młodych osób, które są z nami od niespełna dwóch lat. Zasilili chór przed wizytą papieża Benedykta XVI. Najstarszy chórzysta ma ponad 60 lat, najmłodsi 15. Młodzież początkowo miała opory, by śpiewać u boku starszych osób.
Mężczyźni przed dwudziestym rokiem życia nie mają jeszcze ukształtowanych głosów, dojrzałość muzyczną osiągają około 40. lat. Odwrotnie jest u pań, które około 50. roku życia muszą wkładać więcej wysiłków, by ich śpiew brzmiał perliście. Rozpiętość wiekowa daje możliwość niwelowania różnic, ale nad tym trzeba ciągle pracować.
Czy 44 osoby wystarczą, by chór brzmiał dobrze?
– Jasnogórski Chór Mieszany, w odróżnieniu od innych działających na Jasnej Górze, zawsze miał ambicje bycia dużym chórem, a to dlatego, że powstał po to, by wyśpiewywać większe, ambitne formy muzyczne. Dlatego liczba chórzystów mogłaby być większa, zapraszam chętnych. Próby są w środy i piątki, od 18. do 20 w sali dolnej zakrystii. Wystarczy przyjść i zgłosić akces. Jest to chór amatorski, który skupia ludzi chętnych do śpiewania, mających, naturalnie, warunki głosowe.
Jubileusz, szczególnie tak poważny, skłania do podsumowań. Jak Pan sądzi, co było najważniejszym wydarzeniem w życiu chóru?
– W ostatnim czasie na pewno koncert podczas wizyty papieża Benedykta XVI, ale również z wielkim sentymentem wspominane są śpiewy przy wizycie papieża Jana Pawła II.
A czy są jakieś bolączki, które Pana nurtują?
– Musimy wykreować jeszcze lepszą emisję głosu, by dążyć do profesjonalnych wzorców. Mało jest panów, ale takie problemy mają chóry mieszane. Przydałoby się więcej ochotników do tenorów i basów.
Czy są tradycje pokoleniowe śpiewania w chórze?
– Naturalnie. Aktualnie śpiewa kilka rodzin. Na przykład mama z córką i kuzynką czy siostry.
Jak wygląda życie codzienne chóru?
– Zżywanie się chórzystów dokonuje się na wycieczkach wakacyjnych, które zapewniają nam ojcowie paulini za całoroczny trud, oraz na wspólnych ogniskach. Muszę podkreślić, że nasza praca jest całkowicie społeczna, śpiewamy dla większej sprawy, nie tylko dla samego śpiewania. Przynależenie do tej wspólnoty daje również okazję do duchowego spełnienia, chórzyści poprzez śpiew modlą się podwójnie. Każdą próbę zaczynamy od modlitwy do Ducha Świętego. To dodaje mądrości i spokoju.
Jest Pan młodym dyrygentem. Jak udaje się Panu utrzymać w ryzach tak dużą i zróżnicowaną grupę?
– Trzeba szanować ludzi, nie można ich traktować z góry. Trzeba mieć dużo pokory, a swoją pracą i zaangażowaniem zachęcać do pracy, do rozwijania pasji. Bycie w chórze to praca, wymagająca poświęceń. Do obecnego występu mieliśmy mnóstwo dodatkowych przygotowań, msza „Koronacyjna”, to duża forma jak na chór amatorski.
Jak długo trwały przygotowania?
– Zacząłem od gromadzenia materiałów nutowych z biblioteki jasnogórskiej we wrześniu ubiegłego roku i zaraz potem rozpoczęliśmy próby. Były przerwy – nasz roczny tok przebiegał jak zawsze – na kolędy, Wielki Post, majowe i sierpniowe występy przed szczytem, wakacje. W maju mieliśmy kurs mozartowski na Przeprośnej Górce, który połączony był z modlitwą i głębszym poznaniem Mozarta.
Gdzie chór jeszcze koncertuje? Czy ma występy za granicą?
– Jeśli chodzi o wyjazdy zagraniczne, to były one skierowane bardziej na wypoczynek, co nie znaczy, że nie dawaliśmy wówczas koncertów.
Wcześniej były wyjazdy do Rzymu, Lourdes, mieliśmy kilka tournee objazdowych. W tym roku byliśmy w Bułgarii, gdzie również występowaliśmy.
Jak chór przyjmowany jest za granicą?
– Bardzo żywiołowo. Śpiewamy utwory znane Europejczykom, jak Alleluja Haendla, ale również i nasze, polskie. Publiczność często dołącza się do wspólnego śpiewu.
A w kraju, gdzie chór koncertował?
– Na każdy wyjazd musi być zgoda ojców, bo jest to chór klasztorny, który ma konkretne obowiązki. W styczniu planujemy koncert w Olsztynie koło Częstochowy, niedawno byliśmy w Grodkowie na Opolszczyźnie.
Czy chór współuczestniczy w wydarzeniach lokalnych?
– Charakter chóru jest czysto kościelny, więc w uroczystościach miejskich, świeckich, raczej nie bierzemy udziału. Niemniej są uroczystości, jak na przykład Boże Ciało, gdzie nasz chór ma swój znaczący udział, śpiewamy razem z chórem katedralnym.
Bierze udział w konkursach?
– Grupę prowadzę od niedawna, więc na razie pracuję nad brzmieniem, ale konkursy marzą mi się. Chcę wyruszyć z koncertem kolęd do Będzina, może nawet w przyszłym roku.
Jaki jest repertuar? Co najchętniej śpiewacie?
– Są to pieśni od średniowiecza, poprzez epoki, aż do współczesności. Najczęściej śpiewany utwory użytkowe, na msze święte, krótsze, miniatury. Chórzyści lubią śpiewać wszystko, co im się zaproponuje. Kochają śpiewać.
Co jest najważniejsze w życiu grupy?
– Wspólnota, jedność w tym co się robi, w kontekście z modlitwą, Panem Bogiem.
Udaje się ją wypracować?
– Tak, choć są czasem trudne sytuacje, jak w rodzinie. Ktoś krzyknie, tupnie, ale to nas uczy. Trzeba łagodzić, rozładować, czasem pogrozić palcem. Ja też się uczę od doświadczonych chórzystów, ale nie znaczy to, że chórzyści dyrygują dyrygentem, uczę się jak lepiej pracować.
Czego życzyć chórowi?
– Dalszego rozwoju, żeby doszły nowe osoby, zwłaszcza panowie, by poszerzał się repertuar, również o ten z górnej póki.
Jest Pan częstochowianinem?
– Pochodzę z Grodkowa, miasta, gdzie urodził się Józef Elsner, nauczyciel Chopina. Tam ukończyłem szkołę podstawową, średnią. Szkoła Muzyczna była w Nysie, Akademia Muzyczna w Katowicach i w końcu studium organistowskie.
Jak trafił Pan do Częstochowy.
– Gdy kończyłem Akademię doszła informacja że Jasna Góra poszukuje organisty. Przystąpiłem do przesłuchań i zostałem przyjęty. Później powierzono mi opiekę nad chórem, założyłem też zespół „Vox coelestis”. Również komponuję na potrzeby chóru.
Dziękuję za rozmowę.
Henryk Nowak – najstarszy chórzysta
– Zacząłem śpiewać w 1950 roku, najpierw w jasnogórskim chórze męskim, a po dwóch latach w chórze mieszanym. Do chóru przyprowadził ojciec i tak mi się spodobało, że śpiewam do dzisiaj. Pochodzę z rodziny rozśpiewanej. Ojciec śpiewał w chórze zawodowym, żona w chórze parafialnym, wnuczek przez dwa lata razem ze mną w chórze mieszanym. Były wzloty i upadki, jak to w życiu bywa, ale nie wyobrażam sobie jak mógłbym żyć bez chóru. Muszę śpiewać, bo to lubię.
Kinga Bańcerek – uczennica Gimnazjum nr 9, lat 15
– Do chóru przyprowadziła mnie mama. Zachęciła mnie tym, że jest nabór w związku z wizytą papieża Benedykta XVI. Stwierdziłam, że cóż mogę stracić, jedynie mogę wiele zyskać. I tak od dwóch lat śpiewam tu, a wrażenia mam znakomite, poznałam dużo wspaniałych osób. Zapał do muzyki wpoiła mi mama, która jest wielką miłośniczką tej sztuki. Postanowiłam kontynuować rodzinną pasję, mam również zamiar rozpocząć naukę gry na skrzypcach, co od dawna było moim marzeniem. Moja siostra śpiewała w Chórze Politechniki Częstochowskiej i zawsze byłam po stronie publiczności, teraz mogę stać na scenie i spojrzeć z drugiej strony. Występy dają dużo satysfakcji.
Not. UG
URSZULA GIŻYŃSKA