BOKS
Podczas Gali Boksu Zawodowego, która odbyła się w sobotę 25. marca w Siedlcach, swój kolejny pojedynek stoczył częstochowianin Marcin Najman. Walka Najmana odbyła się jako przedostatnia, przed pojedynkiem Krzysztofa “Diablo” Włodarczyka z Imanu Mayfieldem o wakujące pasy mistrza świata organizacji IBC i WBC Fecarbox. Oba pasy przypadły Włodarczykowi, który wygrał dwunastorundowy pojedynek na punkty (117:111, 116:112, 116:113). Na gali w Siedlcach walki wygrywali również inni bokserzy Hammer KnockOut Promotions: Tomasz Bonin (mocno porozbijał Białorusina Igora Szukalę), Szymon Porębski, Rafał Jackiewicz.
Pojedynek Najmana z Peterem Simko zakontraktowano na cztery rundy. Marcin od pierwszych sekund naparł na przeciwnika, planując szybko zakończyć walkę przez k.o. Jednak ten okazał się być przygotowanym na taki rozwój sytuacji, klinczując i starając się przytrzymywać atakującego Najmana. Taktyka opracowana przez trenera Jerzego Kuleja nie znalazła zastosowania w ringu. Opiekun Simko – Rudolf Dudasik, notabene trener innego zawodnika, który niedawno walczył z Najmanem – Millana Becaka, świetnie rozszyfrował taktykę częstochowskiego zawodowca, znalazł sposób na powstrzymanie Najmana. Doświadczony Simko utrzymywał dystans, a każdy atak Najmana kończył się klinczem. Doszło do tego, że w pierwszym starciu, gdy Simko chciał po raz kolejny “złapać” przeciwnika, ten cofnął się o krok, a Simko przewrócił się na deski. Sposób okazał się skuteczny, a rywal Najmana uparcie trzymał się swojej metody. Walka trwała pełne 4 rundy, a Najman tak rozłożył siły, by do końca utrzymywać dobra kondycję. Walka przybrała charakter techniczny, a o zwycięstwie zadecydował werdykt sędziów, który sprawił, że po jej zakończeniu ręce Marcina powędrowały ku górze w geście triumfu. Komentatorzy twierdzili, że Simko jest na tyle słabym pięściarzem, iż Najman powinien rozprawić się z nim szybko i gładko, a nie męczyć się przez całe cztery rundy. Jeden z nich, Dawid “Cygan” Kostecki, stwierdził nawet: – “Najman, jestem twoim kolegą i dam ci radę: Nie boksuj!”. Na co Marcin odpowiedział: – “Kostecki, nie ośmielaj się nazywać mnie kolegą, bo na mojego kolegę po prostu nie pasujesz”. Padły ostre słowa, ale, jak mówi się w “branży”, bokserzy to nie ministranci i ich wypowiedzi często bywają kontrowersyjne oraz cięte.
Częstochowianin jest zadowolony ze swojego występu. – Wygrałem kolejny pojedynek w zawodowej karierze. Zadałem więcej czystych ciosów, co dostrzegli sędziowie, wydając sprawiedliwy werdykt. Od dwóch lat nie doznałem porażki, to cieszy. Sądzę, że jestem w pierwszej piątce najpopularniejszych zawodników wagi ciężkiej w polskim boksie. Robię to, co lubię i będę walczył, dopóki będę zwyciężał – skwitował Najman. – W najbliższych dniach zapadnie ostateczna decyzja, dotycząca terminu mojego starcia z Saletą, do którego cały czas się przygotowuje pod okiem mistrza olimpijskiego Jerzego Kuleja. Żałuję, że nie ma szansy, by walka ta odbyła się w Częstochowie. Nie udało się przekonać włodarzy miejskich do partycypowania w koszty gali, na której miałoby dojść do pojedynku. Najwidoczniej kwota 60. tys. zł. (całkowity koszt zorganizowania gali wynosi ok. 300 tys. – dop. PAW) jest za dużym wydatkiem dla miasta, dla którego impreza taka byłaby doskonałą okazją do promocji – twierdzi rozżalony Najman.
Marcinowi gratulujemy zwycięstwa i życzymy kolejnych sukcesów w zawodowej karierze bokserskiej.
PAWEŁ MIELCZAREK