Do skandalicznej pomyłki doszło w ubiegły poniedziałek, w aptece przy ulicy Okólnej 113a . Farmaceutka sprzedała inny antybiotyk, ponieważ nie potrafiła odczytać recepty przepisanej przez lekarza, z przychodni przy ulicy Mireckiego.
Zamiast zadzwonić do przychodni bądź do lekarza, co sugerował jej kupujący klient, pani magister nagle dostała chwilowego olśnienia i twierdząc, że już “rozszyfrowała” receptę wydała inny antybiotyk. Był on wprawdzie z “grupo-pochodnych”, ale działanie jego było dużo słabsze niż docelowego leku. Chory przyjmował owy antybiotyk przez tydzień bezskutecznie. W międzyczasie choroba przybrała na sile i z niewielkich zmian oskrzelowych rozwinęło się zaawansowane zapalenie oskrzeli i ucha. Farmaceutka niczym nie wzruszona, nie wykazała najmniejszego zmartwienia – wydała kolejny, ponownie przepisany przez lekarza, prawidłowy antybiotyk, za uprzedni zwróciła pieniądze i nie poczuwała się do winy. Jedyne co usłyszał klient to – wymuszone i nie szczere – lakoniczne słowo przepraszam. Czy za pomyłkę farmaceutki musi płacić chory? Nie jest to bowiem jedynie uszczerbek finansowy (ze względu na kolejny tydzień zwolnienia-obniżona pensja), ale przede wszystkim utrata zdrowia! Gdyby bowiem owy lek miał zupełnie inne działanie, fatalna pomyłka mogłaby zakończyć się nawet zgonem pacjenta…
ANETA GAUDYN