Ewa Bugdoł, triathlonistka z Klubu „Kmicic” w Częstochowie to zawodniczka z licznymi tytułami. Jest pierwszą Polką w historii kraju, która uplasowała się na pierwszym miejscu w Światowym Rankingu Kobiet w Triathlonie Długim i 7-krotną Mistrzynią Polski w Triathlonie na Dystansie Długim. Bieżący rok to kolejne pasmo sukcesów: czerwiec– ósme miejsce w mistrzostwach świata; 13 wrzesień – pierwsze miejsce w Pucharze Świata w Chinach, 4 październik – drugie miejsce w zawodach Ironman 70,3 w Korei. Jest też tegoroczną mistrzynią Polski w Triathlonie Długim.
Ewa Bugdoł ma 29 lat, skończyła wychowanie fizyczne w Opolu, od dziesięciu lat reprezentuje barwy „Kmicic” Częstochowa, mieszka w Rudach Raciborskich.
Z wielką przyjemnością gościliśmy panią Ewę w naszej redakcji, gdzie udzieliła nam wywiadu.
Jak trafiła Pani do Częstochowy?
– Współpracę zaproponował mi Pan Prezes Sączek. Mam tu Wspaniałego sponsora – to Odlewnia Żeliwa „Wulkan”, któremu bardzo dziękuję.
A jak zaczęła się przygoda z tą dyscyplina?
– Wcześniej była pływaczką, ale po kontuzji barku, gdy miałam piętnaście lat, zmieniłam dyscyplinę sportową i wybrałam triathlon.
Triatlon to trudna dyscyplina, łączy bieganie, jazdę na rowerze i pływanie. Jak wygląda Pani trening?
– Poświęcam dużo czasu na trening, w sezonie to codziennie 5-7 godzin, około 32 godziny w tygodniu, w okresie przygotowawczym. Mój dzień zaczyna się o piątej godzinie, trener Grzegorz Zgliczyński, który mieszka w Denver w Colorado, wysyła mi dyspozycje na treningi ranne i popołudniowe. Jednak dużo czasu spędzam w Colorado, by pod okiem trenera przygotowywać się do startów. W Polsce przebywam w sezonie, gdy odbywają się zawody sportowe.
Jak sport wypływa na Pani życie osobiste?
– W zasadzie wszystko jest podporządkowane pracy sportowej. Teraz to mój zawód, ważne jest odżywianie, regeneracja, sen, odpoczynek. Nie ma mam czasu na spotkania ze znajomymi, zaległości w życiu osobistym nadrabiam po sezonie.
Sport zajmuje Pani sporo czasu, czy ma Pani inne zainteresowania, i przede wszystkim czas, by się nimi zajmować ?
– Lubię czytać, uczę się języków obcych – angielskiego i niemieckiego. Często czytam książki i oglądam filmy w tych językach.
Wielu ludzi coraz chętniej uprawia sport, ale raczej rekreacyjnie. Czy warto podejmować wyzwania w sporcie wyczynowym? Co radziłaby Pani młodym ludziom?
– Sport to wspaniały sposób na życie. Poznaje się wielu fajnych ludzi, uczy się dyscypliny, życia. Myślę, że każdy powinien spróbować przygody z amatorskim sportem, to też jest dobre dla zdrowia. Sport wyczynowy to już duże wyzwanie, zdarzają się kontuzje i często pracuje się na granicy wytrzymałości.
Kto w tym wysiłku jest dla Pani największymi wsparciem?
– Oczywiście rodzina, szczególnie rodzice, którzy od początku byli przy mnie, wozili mnie na basen , zawsze mieli i mają czas dla mnie, wspierają mnie psychicznie, duchowo, a nawet fizycznie.
Układa Pani swoje życie według własnego planu, czy niczego Pani nie żałuje?
– Absolutnie. Może był moment, że wybrałam wychowanie fizyczne jako kierunek studiów, a nie medyczne, bo chciałam zostać lekarką: Ale teraz wiem, że dzięki sportu miałam ciekawe życie, nikt mi nie zabierze wyjazdów, emocji, przeżyć.
Przychodzi jednak moment na rozstanie ze sportem wyczynowym…
– Zamierzam pozostać w tym obszarze jako trener i organizator obozów sportowych.
Dziękuję za rozmowę
URSZULA GIŻYŃSKA