Niewłaściwa interpretacja prawa nie zwalnia z jego przestrzegania, podobnie jak jego nieznajomość. Przekonało się o tym właśnie Lokalne Zrzeszenie Właścicieli Nieruchomości w Częstochowie. Dzięki temu lokatorzy zaczynają wreszcie odbierać swoje nadpłacone pieniądze.
O całej sprawy pisaliśmy w maju ubiegłego roku (“Bez legitymacji nie zaspokoją”, Gazeta Częstochowska nr 17/2001), ale nie miała ona wówczas jeszcze swojego szczęśliwego zakończenia.
Niewłaściwa interpretacja prawa nie zwalnia z jego przestrzegania, podobnie jak jego nieznajomość. Przekonało się o tym właśnie Lokalne Zrzeszenie Właścicieli Nieruchomości w Częstochowie. Dzięki temu lokatorzy zaczynają wreszcie odbierać swoje nadpłacone pieniądze.
O całej sprawy pisaliśmy w maju ubiegłego roku (“Bez legitymacji nie zaspokoją”, Gazeta Częstochowska nr 17/2001), ale nie miała ona wówczas jeszcze swojego szczęśliwego zakończenia.
Ustawa o najmie lokali mieszkalnych i dodatkach mieszkaniowych z 2 lipca 1994 roku zobowiązywała lokatorów do płacenia właścicielom domów czynszu regulowanego, ustalonego przez radę danej gminy. Chodziło oczywiście o mieszkańców dawnych budynków komunalnych, które z czasem, od 1989 roku, zaczęły trafiać w prywatne ręce. W 1997 roku właściciele gdyńskich kamienic zaskarżyli przepis do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Gdańsku, uznając, że uchwała Rady narusza ich prawa, zaliczając ich własne domy do zasobów mieszkaniowych gminy. Sąd przyznał rację właścicielom nieruchomości. Wyrok ten zakwestionował prezes NSA w rewizji nadzwyczajnej. Przed jej rozstrzygnięciem Sąd Najwyższy zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie konstytucyjności art. 56 ust. 2 upn.
Lokalne Zrzeszenie Właścicieli Nieruchomości w Częstochowie powołując się na orzeczenie gdańskiego NSA uznało, że ustalony przez Radę Miasta czynsz odnosi się tylko do lokali mieszkalnych stanowiących zasób gminy, własność Skarbu Państwa państwowych osób prawnych lub osób prawnych prowadzących eksploatację budynków w celach niezarobkowych. I na tej podstawie od 1 stycznia 1999 roku LZWN podniosło czynsz. W niektórych mieszkaniach wzrósł on prawie o 100%.
Marian Rykała, lokator kamienicy przy ul. Hoene – Wrońskiego 12, administrowanej wówczas przez LZWN poprosił o opinię w tej sprawie Urząd Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast. Do czasu roztrzygnięcia kwestii przez Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny, Urząd Mieszkalnictwa zalecił lokatorom płacenie czynszu obliczonego przez właściciela (administratora) budynku z jednoczesnym oświadczeniem przedstawionym właścicielowi na piśmie, że dokonuje wpłaty czynszu z zastrzeżeniem zwrotu na podstawie art. 410 w związku z art. 411 Kodeksu cywilnego. Stosowne oświadczenie Marian Rykała napisał, a Zrzeszenie przyjęło je.
Sąd Najwyższy oddalił skargę właścicieli na uchwałę Rady Miasta Gdyni o stawkach czynszu regulowanego i stwierdził, że art. 56 ust. 2 w związku z art. 25 i 26 upn przesądza, iż Rada Miasta czy Gminy ustala także czynsz regulowany w odniesieniu do tych mieszkań, które są zajmowane na podstawie decyzji o przydziale i które znajdują się w domach prywatnych właścicieli. Marian Rykała wezwał więc LZWN do zwrotu nadpłaconego czynszu.
31 grudnia 2000 roku LZWN zakończyło administrowanie nieruchomością przy ul. Hoene – Wrońskiego 12. Budynek przejęli prawowici właściciele. Wezwane do zapłaty Zrzeszenie w styczniu 2001 roku odpowiedziało, że wszystkie pieniądze przekazało właścicielom budynku i wobec braku środków finansowych i legitymacji prawnej do działań związanych z nieruchomością LZWN nie może zaspokoić Pana roszczenia… Marian Rykała nie zamierzał pozostawać niezaspokojonym. Ostatecznie w okresie kiedy bezprawnie – jak się okazało – podwyżono mu czynsz, który płacił, administrowaniem nieruchomością zajmowało się Zrzeszenie i to ono pobierało wszelkie opłaty. Na chłopski rozum – proste, ale rozumy przedstawicieli LZWN nie były widać chłopskie…
Marian Rykała pozwał częstochowskie Zrzeszenie do sądu. 24 kwietnia 2002 Sąd Rejonowy w Częstochowie, XI Wydział Grodzki ogłosił wyrok w tej sprawie i zasądził od pozwanego LZWN w Częstochowie na rzecz powoda Mariana Rykały kwotę 694.40 zł, wraz z ustawowymi odsetkami. Być może jest to precedens na skalę całego kraju. Lokator odebrał już swoje pieniądze od Zrzeszenia. Podobnie czynią jego sąsiedzi, którzy stawili się w LZWN z wezwaniami do zapłaty. – Tak naprawdę nie do końca chodziło o pieniądze, ale o zasady – powiedział Marian Rykała. – Nie można się dać robić w “bambuko”. W Zrzeszeniu myśleli, że w takich budynkach jak nasz to mieszkają sami degeneraci, debile albo bardzo starzy ludzie, którzy do sądu nie pójdą, bo się boją.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia. W czasie, gdy Marian Rykała płacił zawyżony czynsz sytuacja materialna jego rodziny uprawniała go do ubiegania się o dofinansowanie kosztów utrzymania mieszkania. Jego kilkakrotne podania w tej sprawie do Urzędu Miasta były rozpatrywane odmownie. – Uzasadniano to tym, że czynsz, który płaciłem po tej podwyżce nie mieścił się w kryteriach czynszu regulowanego, pomimo tego, że z mocy ustawy takim czynszem przecież był. Byłem zmuszony sprzedać część mojego majątku, po to, by realizować wszystkie comiesięczne opłaty. Gdybym tego nie robił LZWN groził mi eksmisją.
Teraz Marian Rykała chce rekompensaty za to, że nie uzyskał dofinansowania, tzw. dodatku mieszkaniowego z Urzędu Miasta. Sąd pouczył go, że ma się zwrócić do Samorządowego Kolegium Odwoławczego przy UM. Częstochowski Urząd Miasta podejmując decyzję o odmowie przyznania dofinansowania popełnił błąd, kierując się interpretacją dokonaną przez Lokalne Zrzeszenie, a nie własną uchwałą i prawem. Marian Rykała mając decyzję o przydziale powinien płacić czynsz regulowany na podstawie stawki bazowej, uchwalanej przez Radę Miasta. – Sąd pouczył mnie w tym zakresie oraz udzielił rady, bym za okres przedmiotowy, a więc od 1 stycznia 1999 do 28 kwietnia 2000 roku zażądał zwrotu niesłusznie niewypłaconego dodatku mieszkaniowego – powiedział Marian Rykała. Podanie jest już na Śląskiej. Miejmy nadzieję, że tym razem częstochowski Urząd wykaże się wiekszą roztropnością i nie będzie zwlekał z wypłaceniem należnych lokatorowi pieniędzy. W przeciwnym razie sprawa znów trafi do sądu, gdzie już wiadomo kto – na chłopski rozum – powinien wygrać.
SYLWIA BIELECKA