Jaworznik – 1863


POWSTANIE STYCZNIOWE – BITWY NASZEGO REGIONU

24 kwietnia 1863 roku w Jaworzniku powstańcy, w sile około 250 ludzi, pod wodzą Mossakowskiego starli się z trzema rotami pułkownika Alenicza. Wynik bitwy nie był od początku przesądzony, jednak cofnijmy się jeszcze wcześniej…

Do Mossakowskiego, Wierzbiński zaufania nie ma, chociaż ten pierwszy służył pod nim wcześniej. Opisuje, że działał w legionach węgierskich pod Garibaldim w 1860 roku. Oxiński natomiast po latach napisał o nim jako o pijaku, któremu tylko ferwor alkoholiczny pozwolił dojść, aż pod Jaworznik.

Imć Mossakowski, dnia 20 kwietnia, wymaszerował z Krakowa na czele 317. ludzi, podzielonych na dwa i pół kompanii strzelców, kompanię kosynierów i pluton kawalerii. Kompaniami (dla ułatwienia przyjmijmy dla nich numery) piechoty dowodzili: (1.)Wisner, (2.)Skąpski a pół kompanią (3.) Kopeczny. Kompanią kosynierów (4.) Miszewski, a plutonem kawalerii Miernicki. Adiutantem Mossakowskiego był Pieniążek, natomiast płatnikiem Nęcki. Oddział ten ośmielony zwycięstwem pod Golczewicami, lecz zmniejszony już do około 250. ludzi wymaszerował z Poręby 23 kwietnia i znalazł się 24 kwietnia w lesie około 1,5 kilometra od Jaworznika, gdzie udał się na odpoczynek, między bagnami, mimo sprzeciwów Wierzbińskiego.

Po około dwóch godzinach, Kopeczny ustawiony na czatach doniósł, że do jednostki zbliżają się Moskale. Po krótkiej naradzie Mossakowski rozstawił swój, oddział w szyku bojowym: 2. kompania Skąpskiego na prawo, 1. kompania Wisnera na lewo, pośrodku natomiast znalazła się 4. kompania kosynierów. Po pierwszych strzałach, a zarazem włączeniu się 2. kompanii Skąpskiego do boju, Wisner komendą: „Na ramię broń! Na lewo! Marsz!” wycofuje swych ludzi z placu boju. Pozostaje jedynie 90. strzelców powstańców 2. kompanii i Skąpskiego i 3. kompanii Kopecznego, który zostaje z czat, zepchnięty do głównych sił. Nasi patrioci cofają się w tym momencie za bagna, które do tej pory mieli za swoimi plecami. Rosjanie rzucili się by je przebyć, jednak lgnąc w błocie, po stracie 9 ludzi i jednego oficera, zmuszeni byli się wycofać. W tej chwili Miszewski na czele 40. kosynierów, rzucił się do kontrataku, jednak, gdy został ranny, jego oddział rozpadł się na części. Widząc to Mossakowski wziął jedną z tych części i uciekł.
Faktyczne dowództwo nad około setką żołnierzy objął Wierzbiński. Moskale widząc, co się dzieje, pewni swego zwycięstwa zarówno frontem jak i na lewo rzucili się przez moczary, zmuszając mimo wysokich strat własnych, resztki sił powstańczych do cofnięcia się. Po stronie Polaków, również były ciężkie straty, poległo 9 strzelców i podporucznik Pleczka, natomiast Skąpski został ranny, co jednak nie wykluczyło go z boju. Wypchnięci, zajęli pozycję za łąką, moskale nie spodziewając się zażartego oporu rzucili się przez nią w nieporządku i byli doskonałymi celami dla naszych strzelców.
Gdy Wierzbiński zauważył zachwianie w rosyjskich szeregach, rozkazał atak na bagnety, dzięki czemu udało się powstańcom wyprzeć Rosjan z polany. Po tym małym sukcesie powstańcy usadowili, się na trzeciej już pozycji za łąką. Wierzbiński każdemu z żołnierzy łącznie ze Skąpskim pokazał miejsce, gdzie ma się znajdować. Niestety przewaga liczebna Alenicza dała się już wkrótce odczuć, gdy ten rozpoczął atak od flanek i frontu jednocześnie. Tym razem naszym rodakom nie udało się utrzymać pozycji i w szybkim tempie rozpoczął się odwrót na czwartą już pozycję znajdującą się za wyrębem. Mimo dużych strat moskale zaczęli otaczać Wierzbińskiego, o czym w swej przytomności doniósł mu, były żołnierz austriacki, tylko dzięki temu udało się resztką wojsk polskich wyjść z kotła.

Pod Jaworznikiem nasze straty wyniosły 30. zabitych i rannych, natomiast Rosjanie stracili 62. żołnierzy, którzy to polegli lub zostali ranieni. Przy Wierzbińskim zostało tylko 60. żołnierzy, którzy następnego dnia przeszli granicę lub uciekli do domów.

A co z Wisnerem i Mossakowskim? Wisnerowi również udało się po wcześniejszym zakopaniu broni, przedostać przez kordon z Austro-Węgrami. Mossakowski natomiast udał się do Mrzygłodu, gdzie próbował się ukryć, jednak słuch po nim zaginą.

Czy tę bitwę dało się wygrać? Na pytanie to najlepiej odpowiada Stanisław Wierzbiński w swych pamiętnikach: „Gdyby w tej chwili (po ataku na bagnety przyp. autor) Wisner był zaatakował lewe skrzydło moskiewskie, lub tylko okazał się na tem skrzydle, dwie ostatnie roty rezerwowe, które na pomoc czterem w tyralrjerach prowadzili (Rosjanie przyp. Autor) odwrócić by musieli ku niemu. Ja zaś po tem odparowaniu, oczekując nieprzyjaciela idącego w rozsypce, sam nie rozsypując moich żołnierzy, mógłbym kiedy ich uwaga w inną stronę była zwrócona, ścisnąć się w zastęp, pójść naprzód i połączyć z Wisnerem i wspólnie z nim wypchnąć Moskali z lasu.”
Jak sami widzimy autor wspomnień sądzi, że bitwa jeszcze w momencie zajęcia przez oddział trzeciej pozycji nie była jeszcze stracona, a co więcej dało się tę potyczkę wygrać.

WWW.ziemiaczestochowska.fora.pl

Źródła:
Giller Agaton, „Polska w Walce” Paryż, 1868
– Stanisław Wierzbiński „Wyprawy wojenne – w których udział brałem”
Oxiński Józef „ Wspomnienia z powstania polskiego 1863 – 1864”, Warszawa 1965
Zieliński Stanisław „Bitwy i Potyczki 1863 – 1864” Rapperswill (Repperswill), 1913

Bartosz Tomzik

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *