Rozmowa z prof. dr. hab. n. med. Piotrem J. Wysockim, specjalistą w dziedzinie onkologii klinicznej w Oddziale Chemioterapii Wielkopolskiego Centrum Onkologii w Poznaniu
– Czy polska onkologia może się pochwalić sprawnymi rozwiązaniami systemowymi, jak przez analogię – kardiologia?
Trudno te obszary porównywać, jednak faktem jest, że w onkologii brakuje nam ośrodków referencyjnych, które miałyby określony zakres działania. W małych ośrodkach dostęp do leków i standardów terapii nie zawsze nadąża za aktualnymi wytycznymi.
– Jak powinna wyglądać docelowa sieć ośrodków referencyjnych w onkologii?
Uważa się, że powinny to być ośrodki akademickie albo regionalne centra onkologii, skupiające w jednym miejscu specjalistów z dziedziny chirurgii onkologicznej, onkologii klinicznej, radioterapii, patomorfologii oraz diagnostyki obrazowej. Do tego powinno dojść zaplecze rehabilitacyjne. Leczenie wszystkich nowotworów, szczególnie tych najczęstszych, musi się opierać na jednoczesnym działaniu interdyscyplinarnym. Przede wszystkim
w przypadku chorych, u których istnieją szanse na wyleczenie, powinien współdziałać zespół lekarzy. Takie podejście początkowo rozwijano w raku piersi, jednak obecnie jest rekomendowane w przypadku wielu innych nowotworów. Konsultacja wielodyscyplinarna zapewnia chorym najlepsze możliwe leczenie, które wynika z ustaleń między lekarzami wielu specjalności opartych na najnowszych rekomendacjach światowych.
– Na przykład?
Chirurg może stwierdzić, że wykonanie zabiegu operacyjnego jest w danej chwili utrudnione, jednak po zabiegach chemioterapii czy radioterapii będzie możliwe. Chory jest więc leczony planowo. W małym ośrodku, który prowadzi tylko chemioterapię, takie postępowanie jest niemożliwe. Pacjenci nie mają tam szansy na konsultację z zespołem interdyscyplinarnym i leczenie może nie być optymalne.
– W onkologii kluczowe jest wczesne rozpoznanie, a następnie szybkie dotarcie do specjalisty. Jak to wygląda w Polsce?
Pacjenci mogą trafiać do onkologa bez skierowania. Kwestia wczesnego wykrywania jest trudniejsza. Wiele osób objętych programem badań przesiewowych po prostu się nie zgłasza. Czy to dotyczy raka piersi, szyjki macicy czy jelita grubego – odzew bywa bardzo nikły.
W rezultacie chorzy trafiają w zaawansowanym stadium choroby ze znacznie mniejszymi szansami na wyleczenie, lub nawet z przerzutami odległymi, które w większości przypadków świadczą o nieuleczalności procesu chorobowego i konieczności leczenia paliatywnego.
– Głównym problemem polskiej onkologii jest wczesne wykrywanie?
Tych problemów jest kilka. Wczesne wykrywanie to kwestia edukacji i świadomości społeczeństwa. Ale często zdarza się, że lekarze rodzinni ignorują objawy, które powinny wzbudzić czujność pod kątem zagrożenia nowotworem.
– Przechodząc do leczenia – czy polscy pacjenci mają dostęp do najnowszych światowych standardów w terapii?
W przypadku większości nowych, skutecznych terapii systemowych chorzy uzyskują do nich dostęp jednak znacznie później w porównaniu do innych krajów europejskich. To opóźnienie wynika głównie z kwestii proceduralnych. Gorzej jest z lekami stosowanymi w leczeniu paliatywnym, które mają wydłużyć czas życia chorego, podnieść lub utrzymać jakość życia. Leczenie to jest bowiem z założenia długotrwałe – niejednokrotnie bardzo droga terapia określonym lekiem spowalniająca postęp choroby trwa kilka lat. W przypadku leczenia
o założeniu radykalnym, leki są stosowane w określonych ramach czasowych. Jednak zdecydowana większość nowych leków to leki o działaniu cytostatycznym (hamującym postęp procesu nowotworowego, ale nie doprowadzające do zniszczenia komórek nowotworowych). Muszą być one stosowane tak długo jak długo obserwowana jest ich skuteczność kliniczna, a nieplanowe przerwanie leczenia prawie zawsze wiąże się z progresją choroby. Instytucje regulacyjne, głównie Agencja Oceny Technologii Medycznych muszą dokonywać analiz farmakoekonomicznych. Koszty terapii są naprawdę bardzo wysokie, a nie dysponujemy skarbcem bez dna. W Polsce próg finansowania jest, niestety, bardzo niski
w porównaniu do innych krajów europejskich. Najważniejsze więc, aby stosować te leki, którymi dysponujemy w sposób optymalny, a więc z maksymalną korzyścią dla pacjenta.
– Ostatnio pojawia się coraz więcej obiecujących terapii lekami biologicznymi. Jaka jest ich dostępność dla polskich pacjentów?
One podlegają tym samym procedurom co nowe leki i część tych leków od dawna jest już dostępna. W raku piersi jest w Polsce dostępny lek biologiczny (przeciwciało monoklonalne – trastuzumab), który można stosować dla wszystkich chorych spełniających określone kryteria. W leczeniu uzupełniającym pozwala zredukować o 30 proc. ryzyko zgonu.
– Nowoczesne leki pomagają także chorym na czerniaka, jednak są problemy
z finansowaniem terapii?
W terapii czerniaka zarejestrowano ostatnio dwa nowe leki ipilimumab i wemurafenib.
W przypadku pierwszego z nich – Agencja Oceny Technologii Medycznych wydała korzystną rekomendację mówiąc, że stosowanie tego leku jest uzasadnione pod warunkiem obniżenia ceny o 2/3. Z tego powodu lek ten jest w tej chwili tylko teoretycznie dostępny, ponieważ NFZ pokrywa zaledwie 30 proc. wartości terapii. Resztę musi dopłacić szpital lub pacjent. Drugi preparat – wemurafenib – oczekuje na decyzję AOTM-u.
– Jakie są zalety leków, o których mówimy?
Oba leki znacznie wydłużają przeżycie w porównaniu z placebo i dotychczas stosowaną chemioterapią.
– Po wyleczeniu chory powinien podlegać stałej kontroli w celu zapobiegania nawrotom choroby.
W krajach zachodnich zajmują się tym lekarze rodzinni, u nas często nie chcą tego robić, bowiem nie zostali odpowiednio przeszkoleni i pacjenci pozostają przez wiele lat w kontroli w ośrodkach onkologicznych, chociaż z onkologicznego punktu widzenia nie ma już takiej potrzeby. Tym samym onkolog musi zajmować się chorymi z aktywnym procesem nowotworowym wymagającym aktywnego leczenia jak i chorymi, u których leczenie zakończono np. przed 5-8 laty.
– Trudno o optymizm w ocenie polskiej onkologii, kiedy dowiadujemy się, że budowa Lubelskiego Centrum Onkologii – największej w tym momencie tego typu inwestycji w Europie – staje pod znakiem zapytania.
Generalnie widzimy problemy, nie tylko związane z brakiem funduszy na nowe inwestycje, ale także z ryzykiem zwolnień wśród pracowników medycznych. Dyrekcje wielu ośrodków onkologicznych zapowiadają konieczność redukcji etatów, w tym i lekarzy.
– Jak to można wyjaśnić, skoro chorych przybywa?
Chorych jest coraz więcej, wszystkim udziela się pomocy, jednak Narodowy Fundusz Zdrowia nie płaci za nadwykonania, np. w zakresie chemioterapii, czy chirurgii onkologicznej. W takiej sytuacji szpital musi gdzieś znaleźć środki na leczenie. Szuka ich
w oszczędnościach.
– Aby zakończyć optymistycznie: jaki obszar polskiej onkologii ma powody do satysfakcji?
Coraz lepiej stoimy z radioterapią. Nowopowstające prywatne ośrodki radioterapii znacznie zwiększają dostęp do leczenia. Mamy też znaczne dokonania w chirurgii onkologicznej. Mamy coraz więcej świetnie wyszkolonych onkologów klinicznych. Potrzebujemy jednak ośrodków referencyjnych, które skupią specjalistów w jednym miejscu. I warto zastanowić się nad wzmocnieniem regionalnych centrów onkologicznych albowiem chorych – i to również tych w coraz młodszym wieku, wymagających agresywnego leczenia wielodyscyplinarnego niestety przybywa.
Materiał prasowy przygotowany przez Stowarzyszenie „Dziennikarze dla Zdrowia“ z okazji XI Ogólnopolskiej Konferencji ”Polka w Europie”, 2012 r.
r