POD PATRONATEM „GAZETY CZĘSTOCHOWSKIEJ”
Jolanta Madej, malarka urodzona w Dąbrowie Górniczej, ale od wielu lat związana z regionem częstochowskim (mieszka w Janowie), absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, członek Związku Polskich Artystów Plastyków, 30 października w Filharmonii Częstochowskiej uroczyście obchodziła 30 lat pracy twórczej. Do końca listopada można tu zwiedzać jej retrospektywną wystawę jubileuszową.
Bezsprzecznie Jolanta Madej jest panegirystą piękna polskiej przyrody, w tym z dużym akcentem Jury Krakowsko-Częstochowską. Jej obrazy (olejne i pastele, w których się specjalizuje) cechuje realizm. Motywy dominujące jej twórczość: przyroda, kwiaty, obiekty architektoniczne przedstawia w swoistej manierze, skupiając się na przekazie emocji i wrażeń oraz ciepła i nostalgii. Artystka pokazuje świat piękna i wartości; ładu, subtelności, mądrości, poetyckiej impresji. Taki świat chce zatrzymać. Dla siebie i dla innych.
Obrazy Jolanty Madej zyskują uznanie u krytyków malarstwa i zwykłych odbiorców sztuki. Doceniana jest ich prostolinijność, a zarazem głębia przekazu, poruszająca zmysły i wyobraźnię. Podkreślane są dobry warsztat i wnikliwość artystycznego postrzegania. Tak o malarstwie Jolanty Madej, we wstępie do jubileuszowego katalogu, pisze Andrzej Kuśnierczyk. „Maluje stare domy ukryte w zieleni, odbite w tafli wody. Rejestruje jurajską przestrzeń nie poddając jej zabiegom transformacji i udziwnień. Tak jakby nie istniało poczucie zagubienia w labiryncie współczesności, jakby nie było zgiełku, brzydoty, inwazji śmieci, wszystkie co funduje nam cywilizacja. Znamienne, że w pracach artystki prawie nie ma ludzi. Rodzi się uzasadniony domysł: może z Teatrem Natury trzeba obcować sam na sam, w ciszy, skupieniu?”
Jubileusz przyniósł bohaterce wieczoru wiele wzruszeń i radości. Przerodził się w spotkanie jej przyjaciół i wielbicieli jej twórczości. Jolanta Madej odebrała wiele gratulacji, między innymi, od rzecznika praw dziecka Marka Michalaka, prezydenta Częstochowy Krzysztofa Matyjaszczyka, starosty powiatu częstochowskiego Andrzeja Kwapisza, burmistrza Wielunia Janusza Antczaka, dyrektor Regionalnego Ośrodka Kultury w Częstochowie Anny Operacz, wójta gminy Janów Sławomira Krzyształowskiego. Otrzymała wiele życzeń również w formie wierszy, co nie dziwi, gdyż dla wielu wrażliwych na piękno osób jej obrazy stają się inspiracją do różnych działań twórczych. Są natchnieniem między innymi dla znanego poety Ryszarda „Sidora” Sidorkiewicza, który jakże niezwykle zwięźle, a zarazem celnie i obrazowo ujmuje jej malarstwo.
Znad obrazów Joli
scherzo
na cztery ręce
spacer brzóz
mgły nad stawem
bzy w wazonie serca
scherzo
na cztery ręce
w pastelowej tonacji
po co więcej
cóż więcej
Ryszard „Sidor” Sidorkiewicz
Rozmowa z Jolantą Madej
Trzydzieści lat pracy artystycznej, to dla twórcy to szmat czasu czy mgnienie oka?
– Jest to ogromny rozmiar czasowy, choć nie czuję tego. Nie spełniłam się jeszcze do końca, gdyż inna praca zawodowa ograniczyła mój artystyczny rozmach. Musiałam dzielić się malarstwem, lawirowałam pomiędzy sztalugami a pracą w szkole. Za mało malowałam i zamierzam to nadrobić. Mój dorobek jest skromny, ale mam nadzieję, że dotychczasową twórczością przyniosłam radość wielu osobom. Na jubileuszu odwiedziło mnie liczne grono znajomych, co odbieram jako wykładnik przyjaźni i sympatii. Otrzymałam przemiłe życzenia, wiele wierszy napisanych w spontanicznym odruchu w trakcie spotkania. To wszystko było bardzo wzruszające. Jubileusz podsumował jakiś etap i dał mi impuls do dalszej pracy.
Każdy artysta przechodzi etapy rozwoju twórczego. Czy w swojej drodze artystycznej wyróżnia Pani okresy mające wymierne ramy?
– Nie dzielę swojej twórczości na okresy, tym bardziej że kierunek mojej artystycznej pracy jest bardziej estetyczny. Są to obrazy upamiętniające chwile, miejsca. Cały czas byłam wierna tematyce, czyli pejzażom, architekturze, ale jednocześnie nie zatrzymałam się. Zaskakuję i siebie, i moich odbiorców, mam ciągłą potrzebę szukania czegoś nowego. A przede wszystkim rozwijam się warsztatowo. Jest on coraz bogatszy. I umiejętności też.
Czy inspiruje Panią twórczość mistrzów pejzażu?
– Lubię malarstwo rosyjskie i polskie z XIX i XX wieku. Nie wzoruję się na nim, ale na pewno warto podpatrywać warsztat mistrzów.
Niezmiennie wierna jest Pani urokowi Jury Częstochowskiej…
– Istotnie, jest to w moim malarstwie motyw przewodni, aczkolwiek jeżdżę na plenery w inne regiony Polski. Janów Podlaski, urokliwe zakątki nadburzańskie – miejsca niezwykle inspirujące. Spotkania z tamtejszą ziemią również przynoszą pejzaże nostalgiczne, uspokajające.
I w jesiennym klimacie.
– Uwielbiam ciepłe kolory, co przekłada się nawet na zimowe pejzaże. Słyszę od odbiorców, ze moje zimy też są ciepłe. Ta pogodna tonacja pasuje do mojego charakteru, ale wiem, że i odbiorcy, którzy pragną spokoju i pogody ducha dobrze czują się w relacji z moimi obrazami.
Czy próbowała Pani sił w malarstwie bardziej nowoczesnym, abstrakcyjnym?
– Myślałam o tym, ale nie poszłam w tym kierunku. Odbiorcy zmuszali mnie, by pozostać w kręgu malarstwa pejzażu realistycznego. Wolą mnie w wydaniu tradycyjnego, klasycznego malarstwa. Ale próbuję nowych akcentów, z bardziej ekspresyjnym przekazem.
Jura niesie ze sobą nutę tajemnicy i fantazji, co przebija również w Pani pracach. Czy ta kraina ciągle Panią zaskakuje?
– Nigdy nie byłam w stanie całkowicie spenetrować Jury. A ona zaskakuje o każdej porze roku. Jest dla mnie oknem na świat. Punktem wyjścia do życia i twórczości.
Czy w pracy twórczej towarzyszy Pani jakieś przesłanie?
– Bądźmy zgodni z Naturą. Słuchajmy Natury. To motto przekłada się również na codzienność. Sztuka i proza życia są ściśle ze sobą połączone, ciągle się przeplatają.
Obok malarstwa sztalugowego tworzy Pani pamiątkowe cudeńka na amonitach.
– Odkryłam duże zapotrzebowanie na pamiątki turystyczne z naszego regionu. Ta działalność stała się wyraźnym akcentem mojej twórczej pracy i została jakby sformalizowana trzema certyfikatami Częstochowskiej Organizacji Turystycznej. Ale uprawiam też inne dziedziny sztuki. Wykonuję plakaty, ilustracje do książek. Współpracuję z Klubem Literackim w Janowie.
Czy to malarstwo stało się treścią Pani życia?
– Chciałam żeby tak było, ale nie czuję tego w pełni. Niestety z malarstwa nie można się dzisiaj utrzymać, ale przenika ono moje życie. Opieram się na tym, co mi ono daje. Tę chęć do życia, ciepło, radość.
Dziękuję za rozmowę
Urszula Giżyńska