Zajaśniała w Częstochowie w listopadzie 1930 r. Wtedy grupa młodzieży rzemieślniczej zawiązała w jasnogórskim grodzie Chór Męski “Pochodnia”. Jej pierwsi, dziś legendarni dyrygenci to: Józef Chwalewski i Władysław Leszczyński. Do tradycji tej wielkiej dyrygentury nawiązuje współcześnie prowadząca chór od pięciu lat, niezwykłej pracowitości i sumienności młoda dyrygentka Jolanta Pindera-Bielicka.
Rzemieślniczy chór “Pochodnia” należy do najstarszych chórów w Polsce. Ma za sobą piękną historię 75-letniej, nieprzerwanej działalności. Wrósł na stałe w historię życia muzycznego w Polsce, w Częstochowie, wywierając niezatarte piętno w wielu obszarach życia kulturalno-patriotyczno-religijnego w mieście i regionie. W czasie II wojny światowej stał się chórem partyzanckim, śpiewającym w kościołach, zwłaszcza św. Zygmunta i św. Barbary. Po to, by pieśń polska nie zgasła. Jeden ze starszych mieszkańców Częstochowy, pamiętający tamten czas ekspansji odwiecznego niemieckiego zwyrodnienia, nazwał ich szaleńcami odwagi, niezłomnymi, jak Polskie Orły.
Ocalone od zapomnienia
Pożółkłe karty najstarszych zapisków o chórze kruszą się w dłoniach, ale na szczęście jest wydrukowany okolicznościowy zeszyt historyczny. Opracowanie pozwoliło wiele faktów ocalić od zapomnienia. W 1935 roku “Pochodnia” zdobywa pierwsze miejsce na Święcie Pieśni w Gdyni, za brawurowe, pełne dramaturgii wykonanie wspaniałej pieśni Feliksa Nowowiejskiego “Święty Ogień”. A miała wtedy zaledwie pięć lat. Szkoda, że dziś w repertuarze nie ma tego dzieła. Potem był już deszcz nagród i wyróżnień, m. in.: w Budapeszcie, Międzyzdrojach, Arnhem, w Holandii, Hangollen w Walii, ostatnio w Myszkowie. Nie tylko kunszt, siła i czystość brzmienia głosów świadczyły i świadczą o randze i wielkości chóru. Siła ognia Pochodni to wielkie otwarte serca, wrażliwe sumienia i żarliwa wiara członków chóru. I pozostanie tajemnicą, czy to wielkość ducha zrodziła piękno pieśni i charakterów, czy odwrotnie.
Dobroczynna pomoc
W latach 30-tych, latach wielkiego kryzysu i głodu, chór dawał koncerty w halach fabrycznych, przeznaczając wszystkie wpływy na rzecz biednych, głodujących osieroconych dzieci, a w okresie jesienno-zimowym organizował dożywianie. Ponieważ dziś, z woli rządzących Polską, sytuacja setek tysięcy polskich rodzin jest podobna do tej z lat 30-tych “Pochodnia” nie ustaje w dziele dobroczynności dając koncerty między innymi dla niepełnosprawnych dzieci i w szkole specjalnej przy ul. Barbary. W czasach pięćdziesiątych, kiedy wszystko co polskie, narodowe i patriotyczne starano się wyciąć sierpem, wybić młotem, zawinąć w czerwoną płachtę i zakopać, pochodniacy zaczęli zbierać pieniądze na pomnik. I tak ich dziełem jest postawiony w 1958 roku pomnik wieszcza polskiej muzyki, twórcy opery narodowej Stanisława Moniuszki w parku Stanisława Staszica. Rzemieślniczy Chór Męski “Pochodnia” był również jednym z inicjatorów budowy gmachu Filharmonii Częstochowskiej.
Rodzinna to świętość
Kiedy pytam pana Jerzego Wojtala, który w “Pochodni” śpiewa już 51 lat, jaka jest tajemnica powodzenia i długowieczności chóru odpowiada bez wahania – rodzina, Polska rodzina. Wojtalowie związani są z Pochodnią od pokoleń. Razem z braćmi śpiewał w chórze ojciec pana Jerzego Zygmunt, obdarzony b. rzadko spotykanym basem – “pro fundo” czyli kontrabasem – basem najniższym z basów. “Serdeczny przyjaciel ojca – wspomina pan Jerzy – Bernard Ładysz, żartował często “jakbyś mi Zygmuś użyczył trochę twoich “dołów” to ja podzielę się z tobą moją górą.” W pochodni śpiewali Zygmunt junior i Szymon, bracia Jerzego i jego synowie Marek i Grzegorz. Same basy. Trzy pokolenia.
“Pochodnia” “stoi” jednak nie tylko Wojtalami, aczkolwiek trudno wyobrazić sobie ten chór bez nich. Są i inne rodziny: Czesław i Stefan Pawlikowie – wybitne basy. Nieżyjący już wspaniały tenor Henryk Pierzgalski i jego syn Grzegorz, bracia Hieronim i Edward Staniowscy, Radziejewski Zygmunt i jego syn Dariusz. Bombiński z synami, Krawczyńscy ojciec i syn. Te rodziny są, czy były opoką chóru, tworząc rodzinę “Pochodni”.
Patriotyczny i klasyczny repertuar
Śpiewający chórze od ponad 20 lat syn pana Jerzego Wojtala – Marek Wojtal, od kilku lat jest jego prezesem. Mówi o imponującym repertuarze, trudnym i wymagającym. Wybitni kompozytorzy: J. S. Bach, J. F. Haendel, W. A. Mozart, J. Brahms, C. Monteverdi, ST. Moniuszko, W. Lachman, J. Łucik, J, Kołaczkowski, J. Świder, E. Mąkosza. Wykonują także ludowe pieśni polskie i innych narodów a także repertuar klasyczny. Sztandarowe utwory, to “Gaude Mater Polonia”, “Bogarodzica”, a także “Sztandary Polskie na Kremlu” – pieśń o ludobójstwie Stalina, męczeństwie narodu polskiego, pieśń wzywająca do wolności i przebudzenia, zakazana przez 10-lecia rządów najemników Moskwy w Polsce.
Obecnie 70 procent repertuaru to utwory kościelne i religijne. Pochodniacy są w stanie “obsłużyć” pieśnią wszystkie okresy Roku Liturgicznego: Adwent, Boże Narodzenie, Wielkanoc. “W okresie Bożonarodzeniowym jest więcej koncertów niż dni -mówi jeden z chórzystów – a my oferujemy 80 utworów: kolęd i pastorałek. Śpiewamy Msze Święte po polsku i po łacinie. Ze szczególnym wzruszeniem Mszę Wacława Lachmana (dyrygent i kompozytor urodzony w Płocku w 1880 r., zmarły w Warszawie w 1963 r., założył i prowadził męski chór “Harfa” – przyp. red.) opartą na motywach hymnu polskiego. Jak ludzie słyszą to wykonanie to płaczą. Śpiewamy dla wszystkich środowisk, dla rzemieślników, w kościołach, dla szkól, dla dzieci specjalnej troski”.
Liczne koncerty
“Pochodnia” świeci płomienną pieśnią wszędzie tam gdzie jest zaproszona. Na przestrzeni ostatnich chór śpiewał w 27 krajach świata. M. in. w Bułgarii, dawniejszych ZSRR, Czechosłowacji i Jugosławii, w Kanadzie dwukrotnie, we Francji (Paryż), Anglii, Szkocji, Walii, Holandii, Belgii, w Austrii (Wiedeń trzykrotnie) w Luksemburgu, na Łotwie trzy razy, we Włoszech sześciokrotnie, w tym 5-krotnie u Ojca Świętego. Ten dorobek jest imponujący. Prezes Marek Wojtal pytany o przyszłość chóru jest optymistą. “Przed 13 laty mogło się wydawać, że Chór się rozpadnie. Pozostało nas, po rozłamie, 14-tu. Ale chór się odrodził, jak Feniks z popiołów. To było wielkie zwycięstwo zmarłego prezesa Zygmunta Radziejewskiego i całej czternastki wiernej Pochodni. I już na jubileuszu 70-lecia, pięć lat temu, śpiewało nas 46-ciu.”
Powroty
Dziś chór liczy 40 osób. Co cieszy to napływ młodych. Jakby mijały fascynacje i syndrom dyskoteki, komputera, Internetu. To tak jakby młodzież wracała do gniazd polskości i prawd narodowych. Nastąpiło otrzeźwienie, do chóru zgłasza się coraz więcej młodych. Czasem przychodzą zaraz po koncercie w Filharmonii i pytają o miejsce w chórze. Młodzież wraca do kultywowania polskości. Być może jest to też efekt promieniowania polską pieśnią “Pochodni”. W chwili obecnej jest prawie 10 ludzi, których wiek nie przekracza 20-22 lat. Nagrodami jak gdyby, za ten zapał, są dla całego chóru wyjazdy zagraniczne, ale nie śpiewają przecież po to tylko, żeby wojażować. “Przygotowujemy tournee do Francji i do Niemiec, jestem oddany Pochodni bez reszty” – mówi Marek Wojtal, i dodaje – To jest to co przekazali mi dziadek, ojciec i wujowie. Szkoda że nie mam synów, tylko dwie córki, bo chór jest męski. Ale za to jest zięć, który śpiewa za córki w Pochodni. Z radością patrzę jak młodzi wrastają w ogień “Pochodni”. Wręczyliśmy im pochodniackie odznaki. Widzę, jak je cenią. Jak je przepinają ze swetrów na marynarki, z blezerów na kurtki. Traktują je jak swój herb. To jest wzniosłe i piękne. Wpajam im dla mojego jeszcze pokolenia prawdy najwyższej próby, że Polska, Jasna Góra, pieśń narodowa, to wartości najważniejsze…”
Ich wspomnieć trzeba
Wypowiedzi syna Marka z uwagą przysłuchuje się ojciec Jerzy Wojtal, nie ukrywa satysfakcji, że tak go wychował: na chwałę polskiej pieśni. Ale jubileusz 75-lecia “Pochodni” nastraja także do innych wspomnień. O kolegach “pochodnikach” którzy oddali swe życie za Ojczyznę w czasie II Wojny Światowej, walcząc w AK, Szarych Szeregach, ginąc w obozach koncentracyjnych. Pieśń uczyła ich patriotyzmu. Nie dożyli czasów tak dla nas radosnych, kiedy z “Pochodnią” występowali: Andrzej Hiolski, Bogdan Paprocki, Bernard Ładysz, w jej koncertach uczestniczyli również: Halina Czerny-Stefańska i Adam Harasiewicz.”… Splata się pieśń z miłością, ją wyraża. “Pochodnia” śpiewa miłość Ojczyźnie i miłość Bogu. Jakby chciała wyśpiewać polski herb, polską trójcę: Bóg, Honor, Ojczyzna.
Pan Jerzy Wojtal z dużą emocją wspomina wyjazd chóru w 1981 roku do Kanady. Przezwyciężenie muru nieufności. Koncert dla “Solidarności”. Wcześniej powitanie na lotnisku w Winnipeg, które trwało całą noc, płacz i śpiew polskich pieśni zagłuszał ryk startujących i lądujących samolotów. “Niosło się nad Kanadą “Jeszcze Polska nie zginęła” – mimo stanu wojnennego. To było spotkanie jak z rodziną, której nie widziałem 30,40 lat. To była jedność polska” – mówi Jerzy Wojtal.
Spotkanie dobiega końca. Pytam pana Jerzego skąd tyle wzruszenia. “Proszę pana przeżyłem z “Pochodnią” w śpiewie ponad 50 lat. Chwile dobre, złe i koszmarne. Za śpiew na Jasnej Górze przeżyłem szykany, nie dostałem mieszkania zakładowego za to, że śpiewałem. Bo tamten system nakazywał milczeć. Jestem wielbicielem Moniuszki – Poloneza z opery Halka. Śpiewał tę arię mój ojciec Zygmunt, potem ja a teraz mój syn Marek. I jeszcze aria Skołby to był mój pierwszy solowy utwór, który śpiewam ponad 40 lat…”
…Wieczna Pochodnia płomiennej pieśni.
Niech trwa do lat stu. Mam nadzieję, że Imperium Europejskie pozwoli nam wtedy jeszcze po polsku śpiewać w Polsce, Ojczyźnie naszej.
PIOTR PROSZOWSKI