Warto walczyć o swoje prawa


Interwencja pracownika delegatury Narodowego Funduszu Zdrowia w Częstochowie i wsparcie naszej gazety pomogły pacjentowi Miejskiego Szpitala na Zawodziu.

4 września 2012 roku Leszka Brożynę z Częstochowy z bólem nerek przyjęto na oddział urologiczny Szpitala Miejskiego na Zawodziu. Lekarze stwierdzili wodonercze i kamicę moczowodu. Wykonali zabieg. Na tym etapie szpital spisał się na piątkę, a schody dla pacjenta zaczęły się po opuszczeniu lecznicy. Jeszcze szwy wyjęto zgodnie z zaleceniem, tydzień po wyjściu ze szpitala, ale gdy nadeszła pora usunięcia umieszczonej w nerce sondy DJ (według karty wypisowej, rekomendowanej przez dr. n. med. Romana Połacia, powinno to nastąpić między 4-6 tygodniem po operacji) pacjentowi odmówiono pomocy. Dopiero jego determinacja doprowadziła do szczęśliwego finału.
Gdy nadszedł czas na wyjęcie sondy pan Leszek udał się do przyszpitalnej poradni urologicznej. Trafił do dr. Miedzińskiego. Lekarz wydał mu skierowanie do szpitala, ale na oddziale pacjenta nie przyjęto. – Wróciłem do doktora w przychodni, a ten powiedział mi, że w tej sytuacji zabieg może wykonać prywatnie – mówi L. Brożyna. Taka opcja nie spodobała się choremu i postanowił zawalczyć o swoje prawa. Udał się do dyrektora placówki, udało mu się dostać do zastępcy ds. medycznych, dr. Koniecznego. – Dyrektor stwierdził, że nic mi nie może pomóc i skierował mnie do kierownika oddziału urologicznego dr. Sobczyńskiego, a ten wyznaczył mi termin dopiero na styczeń 2013 roku. Przeraziłem się, bo już odczuwałem bóle. Jeszcze bardziej, gdy w jednym z gabinetów usłyszałem, iż jestem ofiarą systemu. Czyli co? Pacjent umrze, bo lekarz nie zdążył i system nawalił? – denerwuje się Leszek Brożyna.
Ratunku więc poszukał w częstochowskiej delegaturze NFZ i wreszcie pod koniec października w naszej redakcji. Elżbieta Sochacka z NFZ w rozmowie z nami wyjaśniła, że usunięcie sondy to kwestia kilku minut i pacjenta nie trzeba nawet hospitalizować. – Zabieg ma charakter porady medycznej, wymaga jedynie wysoce specjalistycznej aparatury, a tę szpital posiada. Ponieważ porada lekarska była niekompletna, zasugerowałam pacjentowi – zgodnie z procedurami – opisanie zdarzenia i wystąpienie do NFZ z wnioskiem o wyjaśnienie. Dzwoniłam też do dyrektora szpitala i prosiłam, by zajął się sprawą, bo wystąpiły w tym przypadku dość jaskrawe niedociągnięcia – mówi Sochacka.
I dyrektor szpitala Dariusz Kopczyński wziął sprawę w swoje ręce. Powiedział nam, że to nie gazeta lecz NFZ winien interweniować w sprawach pacjentów, bo zaistniała sytuacja wyniknęła ze złego systemu refundacji świadczeń przez NFZ. – Lekarze starają się oszczędzać, a mimo to urologia ma już miesiąc nadwykonań, bo nie możemy odmawiać leczenia w nagłych przypadkach, za które – niestety – NFZ nie zwraca nam pieniędzy. To zmusiło nas do ograniczenia zabiegów i wprowadzenia planowanych przyjęć – stwierdza dyrektor.
Poinformował nas jednak, że pacjent w najbliższym czasie będzie przyjęty na oddział, a głównie dlatego, że pacjenta źle poinformowano. – Urolodzy twierdzą sonda może być zainstalowana w nerce dłużej niż 6 tygodni. Jednak nikt tego pacjentowi nie powiedział, teraz nie wytłumaczę mu, że zabieg można przełożyć w czasie – mówi, dodając, iż żałuje, że pacjent ze swoim problemem nie przyszedł od razu do niego.
Dyrektor Dariusz Kopczyński podczas rozmowy z nami zwrócił szczególną uwagę na rażące niedomagania systemu obliczania odpłatności za procedury medyczne obciążające lecznice i narzucające ograniczenia dla lekarzy i pacjentów. – Urologia ma tylko miesiąc nadwykonań, ale zdecydowanie trudniejsza sytuacja jest na innych oddziałach, na przykład na geriatrii, gdzie limit jest przekroczony o kilka miesięcy. Czy zatem mamy odmawiać pomocy osobom starszym? – pyta.
System refundacji kontraktów z NFZ to zmora większości placówek medycznych w Polsce. Często prowadzi do paradoksów. Przykład? – Operujemy dwie złamane kończyny, a NFZ zwraca nam pieniądze za zabieg na jednej kończynie. Fundusz mniej też płaci za przyjęcia nagłych przypadków. Taki system sprowadza do jednego wniosku: lepiej jest pracować według z góry ustalonego harmonogramu. Dlatego często stajemy przed dylematem, co czynić z nieprzewidzianymi w planie przyjęciami chorych – mówi dyrektor.
Obecnie lekarze pokładają nadzieję w zapowiedzianej przez rząd nowej instytucji mającej zająć się wyliczaniem kosztów leczenia. – Być może będą one bardziej racjonalne, adekwatne do potrzeb szpitali i pacjentów. Póki co cieszymy się, że propozycja kontraktu na 2013 rok dla urologii w naszym szpitalu jest na obecnym poziomie. Gorzej jest z innymi oddziałami. I niestety, nadal to NFZ rozdaje karty – konkluduje dyr. Kopczyński.
PS. Dziękujemy panu dyrektorowi i lekarzom za szybką reakcję. Już 7 listopada br. Leszek Brożyna odwiedził nas z szerokim uśmiechem na twarzy. – Udało się, jestem już po zabiegu. Trwał on zaledwie kilkanaście minut – stwierdził.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *