Ofiarność Polaków jest ogromna. Poprzez liczne fundacje, przekazując łącznie setki milionów złotych, wspieramy chore dzieci i ludzi starszych wymagających pomocy. A każdy czyni to według własnego rozeznana i wrażliwości.
5 grudnia 2019 roku Sąd Apelacyjny w Katowicach unieważnił wyrok Sądu Okręgowego w Częstochowie, który uznał iż „Gazeta Częstochowska” i redaktor naczelna Urszula Giżyńska w artykułach na temat problemów mieszkańców Grabówki odczuwających uciążliwość z powodu funkcjonowania przy ich domach firmy Włodar Trade, zajmującej się workowaniem cementu i produkcją betonu, pisząc nieprawdę naruszyły dobro osobiste tej firmy.
Redystrybucja na korzyść emitenta – to suche na pozór zdanie mówi nam, kto korzysta na powstałej inflacji, oczywiście w jej początkowym etapie, kiedy da się nią jeszcze sterować, lecz gdy wymknie się spod kontroli, biada każdemu, kogo napotka na swojej drodze. Oczywiście dla młodego pokolenia brzmi to jak bajka o żelaznym wilku, jednak całe dziesięciolecia upłynęły nam na jej zwalczaniu, i aż strach pomyśleć, że wielu już o niej tak szybko zapomniało.
Wielkimi krokami zbliża się do nas kolejny zakręt emerytalny, chociaż słowo „zbliża” nie jest w pełni prawdziwe, jako że pracownicy największych firm zatrudniających powyżej 250 pracowników już z mocy ustawy muszą podejmować konkretne decyzje.
Dobry zwyczaj nie pożyczaj, mówi stare przysłowie. Ale mądrością ludową włodarz Częstochowy zbytnio się nie przejmuje i przymierza się do kolejnych ruchów kredytowych. To, że problem spłaty w praktyce spadnie na mieszkańców, mało prezydenta Matyjaszczyka obchodzi. A i pewnie gros częstochowian nie zdaje sobie nawet sprawy, że przez dziesiątki lat będą tę niegospodarność władzy odczuwać w postaci coraz to wyższych podatków. Bo przecież ktoś te długi spłacać musi.
Nie, nie, po trzykroć nie akceptuję wulgaryzacji sceny teatralnej. Nie akceptuję naruszania uczuć i obśmiewania narodowych świętości. A tego doświadczyłam podczas ostatniej premiery spektaklu „Testosteron” w częstochowskim teatrze, dumnie noszącym imię wybitnego polskiego wieszcza. Wyszłam zdegustowana.
Raków Częstochowa w ubiegłym sezonie w cuglach wygrał rozgrywki w Fortuna 1. Lidze i w przytupem wywalczył awans do grona szesnastu, najlepszych drużyn występujących w polskiej ekstraklasie. Mimo tak wspaniałych wyników drużyna jest zagrożona degradacją. Przyczyna? Brak stadionu.
Czyżby kupców z częstochowskiego Ryneczku na „Wałach Dwernickiego” czekało to, co zgotowała warszawskim kupcom z Dworca Centralnego prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz? 14 października 2019 roku dowiedzieli się, że prezydent Krzysztof Matyjaszczyk nie przedłuży im dzierżawy terenu, lecz ogłosi przetarg otwarty z ceną wyjściową, która będzie dla kupców barierą nie do pokonania.
Jak wszystko na tym świecie również i demokracja oprócz zalet ma sporo, a w zasadzie coraz więcej wad. I chociaż nikt podobno nie wymyślił nic lepszego, jak to głosił Winston Churchill, to już 200 lat temu Karol Marks stwierdził „zaprowadzicie demokrację, a na końcu i tak zwycięży socjalizm”. Churchill miał dużo szczęścia, gdyż demokrację oglądał w jej najlepszym okresie, lecz niestety, jak pokazuje historia, zyskuje teoria Marksa.
W obszarze życia publicznego realnego świata nie jest szkodliwy podział na dobro i zło. Przeciwnie, taki podział jest dziełem roztropności, mądrości i sprawiedliwości. Dziełem natomiast Szatana i jego ziemskich współpracowników hipokrytów jest właśnie zamazywanie różnic między dobrem i złem i ich pełna ambiwalencja. Dlatego, zamiast regułami honoru, Częstochowa samorządzi się i już trzecią kadencję pozostaje na uwięzi miazmatów hipokryzji, oportunizmu i konformizmu.
Kampania, jak to kampania, rządzi się swoimi prawami. Emocje rosną. Niepokój ogrania tych, którym słupki lecą w dół. I rozpaczliwie szukają ratunku, sposobów na wzmocnienie swoich słabych stron.
Zapewne większość z nas pamięta z lekcji historii, że to Grecja uważana jest za kolebkę demokracji, i chociaż podobno nikt nie wymyślił nic lepszego, to z pewnością niektóre mankamenty tego systemu ciążą jej do dzisiaj. Jak wiemy żyjący w 4 w. p.n.e. filozof Diogenes zapewne już wówczas dostrzegł niektóre z nich.
Pielgrzymi nieustająco spędzają sen z powiek częstochowskiej
lewicy. Pałeczkę w tej sprawie, po baronie SLD Marku Balcie (obecnie europoseł), który już kilka lat temu chciał przybywających na Jasną Górę pątników opodatkować 4-złotowym mytem, przejął nowy radny SLD – Sebastian Trzeszkowski. Pogłówkował i wymyślił opodatkowanie częstochowskiego Kościoła na rzecz miasta Częstochowy. Pieniądze miałyby rekompensować trud sprzątania po pielgrzymach.
W czerwcu bieżącego roku oddano do użytku gmach Biblioteki Miejskiej im. Gustawa Daniłowskiego w Sosnowcu, na której to uroczystości nie omieszkałem się pojawić, zwabiony stworzonymi tam fantastycznymi warunkami dla czytelników, o jakich w Częstochowie nie ośmielam się nawet marzyć. Oczywiście tam na miejscu nie przyznałem się, że u mnie Biblioteka Miejska im. Biegańskiego nie ma szczęścia do włodarzy miasta po 1990 roku.
O tej tragedii nigdy nie wolno zapomnieć. Jej bilans to blisko sto tysięcy zamordowanych bestialsko przez Ukraińców Polaków. I tylko dlatego, że byli Polakami. Ta rzeź jest efektem uwolnionej przez II wojnę światową nienawiści, wynikającej z zazdrości i zawiści. Wyimaginowanej, bo przecież dokonano jej na równych sobie. Bo sąsiad mordował sąsiada, kolega – kolegę.
Jakby nie liczyć, w obecnym roku przypada okrągła, 50. rocznica, gdy pierwszy człowiek postawił swoją stopę na srebrnym globie. Takie osiągnięcie to może i „mały krok dla człowieka, ale wielki dla ludzkości”. W okresie zimnej wojny z pewnością wyczyn Amerykanów przypieczętował ostateczną porażkę Związku Radzieckiego, jednak dzisiaj zapewne Kosmos nie cieszy się aż tak ogromną popularnością. Szumnie zapowiadane w tamtym okresie wysłanie człowieka na Marsa zapewne trochę jeszcze poczeka, może na narodziny kolejnej potęgi kosmicznej, jaką z wolna stają się Chiny.
Mury w swej symbolice mają różne konotacje. Chronią, a jednocześnie dzielą – narody, społeczeństwa, kraje, sąsiadów. Są mniej lub bardziej znane, ale wszystkie mają własną, częstokroć znamienitą historię.
Tę odwieczną prawdę doskonale rozumie rząd Prawa i Sprawiedliwości. Stąd program 500+, teraz, od 1 lipca, rozszerzony także na pierwsze dziecko. Totalny krzyk opozycji, że to rozpusta finansowa, która doprowadzi państwo do ruiny, okazał się krzykiem frustrata. A słynne słowa, wypowiedziane ustami chyba najbardziej nieskutecznego finansisty w dziejach Polski – Jacka Rostowskiego, ministra w rządzie PO-PSL, że „piniędzy nie ma i nie będzie”, stało się dla totalnej opozycji drogą donikąd i wielkim blamażem. Bo pieniądze się znalazły i są. A są, między innymi, z odzyskanego podatku VAT, który za rządów PO i PSL strumieniami zasilał kieszenie oszustów i mafii paliwowych.
To pokazał nam okrągły stół i „pierwsze wybory” Targowica nr 3. Jako działacz antykomunistyczny nigdy tej daty nie uznam za upadek komuny. Wręcz przeciwnie dopiero się zaraza rozlazła. Ale zasługa tu jest w tym Solidarności Czerwonej i zdania nie zmienię. Po 1987 r. nowy rejestr związku dokonali w większości współpracownicy UB i SB. Ten przekręt polityczny to typowa korupcja inwestycyjno-pomocnicza zaplanowana na lata, a skutki widoczne do dzisiaj.
Nieoczekiwanie dla totalnej opozycji Sąd Unii Europejskiej unieważnił decyzję Komisji Europejskiej, dotyczącą podatku od sprzedaży detalicznej w Polsce.
Godzina 17. Kraków. Zbieramy się na ul Szewskiej 7, bo tu 42 lata temu zabito jednego z twórców SKS, czyli Studenckiego Komitetu Solidarności – Staszka Pyjasa. Jest nas nie wielu, około 30 osób. Są jego przyjaciele i znajomi, jak Bogusław Sonik jeden z twórców SKS. Są: Leszek Jaronowski, Krzysiu Wyszkowski, Grzegorz Gorczyca. Są zwolennicy Solidarności Walczącej, dawni działacze z lat 1977-81 i nie tylko. Przykre, że brakuje Solidarności dzisiejszej.
Kampania wyborcza przybiera coraz brudniejsze barwy, bo opozycja totalna nie przebiera w środkach. Wyrazem tego jest antykościelny atak redaktora naczelnego liberalnego kwartalnika „Liberté!” Leszka Jażdżewskiego, podczas spotkania z Donaldem Tuskiem na Uniwersytecie Warszawskim.
Stanem naturalnym człowieka, gdy już opuścił drzewo, jest dumna pozycja stojąca. Wiadomo, widać z niej najwięcej, i można spokojnie spoglądać na otoczenie. Tak właśnie było przez całe stulecia z naszą Europą, gdy górowała nad resztą świata. Dzisiaj, gdy słyszymy o Europie dwóch prędkości, to z pewnością u sporej części naszych rodaków pojawiają się, delikatnie mówiąc, mieszane uczucia.