W czasie II wojny światowej i okupacji niemieckiej bronił ojczyzny. W czasie pokoju pracował na wsi i dbał o dobro swojej rodziny i rozwój swojego regionu. W obu przypadkach przyświecała mu idea patriotyzmu i bezpieczeństwa.
Kapitan Jan Dobrowolski z Kamyka, o którym pragniemy napisać jest ostatnim, żyjącym oficerem zawodowy 27. Pułku Piechoty. To postać zasłużona dla Polski – prawy i dzielny żołnierz oraz pracowity rolnik. W 2018 roku obchodził setne urodziny. Z tej okazji dyrektor Oddziału Regionalnego KRUS w Częstochowie przekazał Jubilatowi list gratulacyjny od Prezesa KRUS Adama Sekścińskiego. Otrzymał od Prezesa KRUS decyzję o przyznaniu mu z okazji osiągnięcia 100 lat życia specjalnego dodatku honorowego. Ustawowo po waloryzacji wynosi on obecnie 3731,13 zł miesięcznie.
Życiorys jubilata mógłby wystarczyć za kanwę filmu historycznego, świetnie obrazującego meandry polskiej powojennej historii. Jan Dobrowolski urodził się 5 czerwca 1918 r. w miejscowości Biała Górna w gminie Kamyk koło Kłobucka. Po kilkuletniej edukacji wiosną 1936 r. ochoczo wstąpił do wojska i został wcielony do 27. Pułku Piechoty w Częstochowie. W czasie służby skończył szkołę podoficerską i pozostał w służbie jako kapral nadterminowy. W dniu Święta Wojska Polskiego 15 sierpnia 1939 r. otrzymał nominację na kaprala, czyli podoficera zawodowego, służby stałej i został mianowany dowódcą drużyny.
Od 1 września 1939 r. wraz z macierzystym pułkiem walczył z Niemcami. Został ranny, ale udało mu się wyjść z okrążenia z 7. Dywizją Piechoty w lasach pod Janowem w Częstochowskiem. Wraz z atakiem wojsk sowieckich po 17 września jego odtworzony batalion 27. Pułku Piechoty wszedł w skład grupy „Kowel? dowodzonej przez pułkownika dyplomowanego Leona Koca. Batalion kaprala Dobrowolskiego kilkakrotnie prowadził walki, zwykle z uzbrojonymi grupami ukraińskich komunistów lub nacjonalistów. Podczas kampanii wrześniowej Jan Dobrowolski był uczestnikiem zwycięskiej bitwy z Sowietami pod Rogalinem oraz walk w Janowie Lubelskim z Niemcami. Po rozwiązaniu batalionu wrócił do rodzinnej wioski, gdzie został aresztowany i zamknięty w tzw. koszarach Zawady w Częstochowie. Wkrótce udało mu się uciec, dzięki czemu uniknął dalszej niewoli w obozie jenieckim.
Potem m.in. współorganizował lokalne Bataliony Chłopskie, prowadził Szkołę Podchorążych Batalionów Chłopskich w okolicy wsi Biała Górna. W latach 1945-1946 służył w Ludowym Wojsku Polskim. Po zdemobilizowaniu wstąpił do Polskiego Stronnictwa Ludowego, ale nie mogąc pogodzić się z działaniami władz komunistycznych, szybko zrezygnował z członkostwa. W latach 1948-1952 uczestniczył w tworzeniu lokalnych struktur organizacji podziemnej pn. Korpus Wojska Polskiego, która w przyszłości walczyła o obalenie komunizmu.
Wreszcie trzeba wspomnieć o wspaniałej karcie opisującej działalność Jana Dobrowolskiego na rzecz poprawy jakości życia mieszkańców wsi oraz zapewnianiu im bezpieczeństwa w najbliższym otoczeniu. I właśnie w czasie pokoju swoją waleczną postawę ukierunkował dla dobra polskiego rolnika. Piastując stanowiska samorządowe usilnie zabiegał o poprawę bytu mieszkańców wsi. Po kilkuletniej działalności na rzecz społeczeństwa w 1958 r. został wybrany do gromadzkiej rady narodowej, której został przewodniczącym. Prowadził działalność normującą sprawy lokalne. Zbudował ośrodek zdrowia i dom dla lekarzy. Wystąpił o zwrot bezprawnie zagarniętego mienia kościelnego.
W rozmowach wspominał, że polska wieś musi się rozwijać na różnych niwach: edukacji, kultury, przemysłu. Że polski rolnik musi mieć zapewnione prawo do codziennego, bezpiecznego życia i pracy. Społeczność lokalna doceniała jego starania, mądrość życiową i determinację. Za to, ale i za niegasnący ciepły i szczery uśmiech był przez sąsiadów i współpracowników szanowany i lubiany.
Jan Dobrowolski doczekał się 4 dzieci, 9 wnuków, 16 prawnuków i jednego praprawnuka. Jego cudowną receptę na tak długie i pracowite życie była reguła: „dużo miodu i dużo ziemniaków”. A miód miał ze swojej, własnej pasieki.
URSZULA GIŻYŃSKA