Rozmawiamy z Mariuszem Reczulskim zawodnikiem Viking Nordic Team Częstochowa, wicemistrzem Europy w nordic walking. Przygodę z nordic walking rozpoczął w wieku 48 lat. Jest przykładem na to, iż nigdy nie jest za późno, aby zacząć coś nowego.
Jak zaczęła się Pana przygoda ze sportem?
– Od dziecka lubiłem ruch. Wszystko zaczęło się od jazdy na łyżwach, gry w hokeja na zamarzniętych stawach oraz amatorskiej jazdy figurowej na zamarzniętej wodzie wylanej na płytę asfaltową boiska. Jak większość chłopaków grałem też w piłkę nożną. Oprócz tego lubiłem tenis stołowy i badminton. W wieku 13 lat podczas wakacji u babci koleżanka zaraziła mnie miłością do tenisa ziemnego. Przez kolejnych 10 lat to był mój sport. W szkole średniej grałem siatkówkę, koszykówkę i piłkę ręczną. Gdy miałem 26 lat rozpocząłem przygodę z narciarstwem zjazdowym. Odkąd pamiętam fascynowały mnie również konie. Jako 35-latekt nauczyłem się na nich jeździć.
Przygodę z bieganiem zacząłem 14 lat temu, dzięki mojemu przyjacielowi. Pierwszy bieg – 10 kilometrów – pobiegłem na żywioł, bez przygotowania. Od tamtej pory biegałem systematycznie przez 12 lat. Zdarzały się drobne sukcesy, głównie w kategoriach wiekowych. Na 45 urodziny zafundowałem sobie maraton w Warszawie. Finisz na Stadionie Narodowym był ukoronowaniem dystansu 42,195 km z czasem 4 h 09 min.
W marcu 2014 r. zainteresowało mnie nordic walking, gdzie nie jest ważny wiek startującego. Notabene, prawidłowo wykonany chód techniką nordic walking angażuje do 90 procent wszystkich partii mięśniowych. Żadna dyscyplina nie zmusza do pracy takiej ilości mięśni. Pokochałem ten sport. Uprawiam go najkrócej ze wszystkich, ale zdecydowanie najintensywniej.
Skąd pomysł na utworzenie klubu nordic walking w Częstochowie?
– Nordic Team Częstochowa zrodził się w głowach kilku osób z Częstochowy, które startowały na zawodach jako niezrzeszone: Daniela Wojtasińskiego, Jarka Pietrzyka, Marka Czakierta, Michała Zarębskiego, moim i mojej żony. Aktualnie nasza grupa liczy ok. 30 osób. Jesteśmy czwartą drużyną w Polsce i najprawdopodobniej jedyną w kraju, której zawodnicy są z jednego miasta.
Skończył Pan niedawno 50 lat. Skąd u Pana tyle energii i zapału?
– Myślę, że mam to w genach. Sport pozwala zapomnieć o problemach życia codziennego, wyzwala energię nawet w sytuacjach, gdzie wydawałoby się, że już brakuje siły, kiedy nie ma się na nic ochoty. Właśnie wtedy trzeba wyjść z domu i zacząć ćwiczyć. To najlepsze lekarstwo. Wmawianie sobie, że nie trenuję z braku czasu, to brednie. Należy odpowiedzieć sobie na bardzo ważne pytanie: Co jest dla mnie ważniejsze? Zdrowie czy chęć znalezienia wymówki na nicnierobienie? Zbyt długi odpoczynek jest dla mnie zabójczy.
Analizując Pana sportowe życie widać, że w każdym wieku można zacząć swoją przygodę ze sportem…
– Oczywiście. Nigdy nie jest za późno na przygodę i prowadzenie zdrowego trybu życia.
Jakie korzyści płyną z uprawiania sportu?
– Utrzymanie dobrej kondycji, prowadzenie zdrowszego trybu życia, lepsze samopoczucie, zdobywanie przyjaciół, zwiedzanie nowych miejsc, większa odporność na stres, wzrost świadomości jak ważne jest dbanie o własny organizm.
Co Pan czuje, kiedy staje Pan na podium?
– Jest to duża satysfakcja z włożonej pracy na treningach. Motywuje mnie to do pracy nad sobą. Biorąc udział w zawodach za granicą, nawet w przypadku, kiedy nie stoję na podium, jestem dumny z faktu, iż jestem Polakiem, że promuję nasze miasto i nasz kraj. Jestem zadowolony, kiedy sędziowie chwalą mnie za dobrą technikę. Chętnie korzystam z rad, by poprawić technikę. Na podium towarzyszy również duma z tego, iż stoję czasem obok rywala, który jest lepszy. W żadnym wypadku nie jest to zazdrość, lecz szacunek do niego.
Jakie puchary, medale, rekordy osiągnął Pan w tym sporcie?
– Najważniejszą nagrodą jest moja pierwsza – za bardzo szybkie przyswojenie prawidłowej techniki nordic walking, którą zdobyłem w 2014 r., którą ufundował Klub ULKS RUN PODKOWA JANÓW. Przyznawana jest raz do roku za wybitne osiągnięcia w sporcie.
Innymi ważnymi osiągnięciami są: wicemistrzostwo Pucharu Polski na 5 km w 2015 r., tytuł wicemistrza Polski na 20 km w 2015 r., brązowy medal Mistrzostw Polski na 5 km w 2015 r., wicemistrzostwo Pucharu Polski w 2016 r., tytuł wicemistrza Polski na 10 km w 2016 r., czwarte miejsce na Mistrzostwach Europy na 10 km w Niemczech w Rodin oraz mój życiowy rekord na 9 km ukończony w 55 minuty i w 22 sekundy.
Ma Pan lepszą kondycję niż niejeden nastolatek. Ostatnio zdobył Pan Puchar Wielkopolski. Rozumiem, że to nie koniec Pana podbojów.
– Już niedługo czekają na mnie: zawody we Wrocławiu i przełaj Bałtyk w Częstochowie, które będą sprawdzianem mojej kondycji przed Finałem Pucharu Europy w Legnicy oraz Mistrzostwami Europy na 5 km.
Czy rodzina wspiera Pana w spełnianiu swoich marzeń związanych ze sportem?
– Bez tego wsparcia nie byłoby efektów. Oni również czynnie uprawiają sport. Moja małżonka oraz syn biorą udział w zawodach nordic walking i zajmują miejsca medalowe, a moja córka trenuje skoki do wody.
Pokonuje Pan kilometry, przekracza metę i staje na podium. Warto stawiać sobie cele i dążyć do ich zrealizowania?
– To motto mojego działania, motor napędowy. Jeżeli nie ma się marzeń i nie stawia się sobie celów, do których się dąży, to trudno jest funkcjonować. Nawet, jeśli się tego celu nie osiągnie, to jest to motywacja do tego, aby więcej nad sobą pracować. I podwyższać poprzeczkę.
Rozmawiała DARIA JĘDRAK
Fot: Archiwum rodzinne M. Reczulskiego
Mariusz Reczulski z Małżonką i Synem
DARIA JĘDRAK