Nauczyciel Adam Czarnota, działacz „Solidarności” i opozycji niepodległościowej, represjonowany i zatrzymany w czasie stanu wojennego, w maju bieżącego roku otrzymał od dyrektora swej szkoły, Dariusza Humaja, wypowiedzenie z pracy.
Adam Czarnota od 1980 roku nieprzerwanie przez 32 lata pracował w Zespole Szkół Mechaniczno-Elektrycznych (wcześniej do 1989 r. Zespół Szkół Mechanicznych) – nauczyciel zawodu. Był dobrym pracownikiem. Nie otrzymał ani jednej nagany i upomnienia. Ale, jak podejrzewa, był niewygodny – zbyt silnie angażował się w sprawy związkowe i bronił zagrożonych zwolnieniem kolegów. – Początkowo myślałem, że wypowiedzenie jest formą zastraszenia mnie, bo była to powtórka z rozrywki z 2009 roku. Tym razem jednak dyrektor był bardziej zdeterminowany pozbyciem się mnie. Nie mam możliwości powrotu – mówi Adam Czarnota. W 2009 roku udał się o pomoc do ówczesnego prezydenta Tadeusza Wrony. Pomogło wstawiennictwo byłego zastępcy prezydenta Jacka Betnarskiego. Dyrektor cofa wypowiedzenie, ba, nawet przeprasza pracownika. Teraz władze miasta i naczelnik Wydziału Edukacji nie podali ręki zwolnionemu pracownikowi. A do emerytury pomostowej pozostało mu 4,5 roku. W lutym 2013 roku, gdy skończy mu się okres tzw. stanu nieczynnego, zostanie na bruku, bez środków do życia. – Mam 51 lat, gdzie znajdę pracę? Co smutniejsze, odwrócili się ode mnie koledzy. Zostałem sam na placu boju. Dla mnie to chichot historii – mówi nauczyciel.
Adam Czarnota to weteran działań walki o niepodległą Polskę, z bogatą kartą „Solidarnościową”. W podziemiu funkcjonował od 1981 roku. W stanie wojennym, 11 listopada 1982 roku, po zorganizowanych Obchodach Święta Niepodległości został aresztowany i zatrzymany przez SB. Usiłowano zwolnić go z pracy, ale uchroniły go wsparcie i odwaga ówczesnego dyrektora szkoły Lucjana Paluta. W 1984 r. przymusowo wcielono go do wojska. – Przebywałem tam półtora roku. Co śmieszniejsze, chciano mnie w ten sposób ukarać, a w efekcie uchroniono mnie to przed obowiązkową weryfikacją nauczycieli w 1985 roku, przez którą bym przecież nie przeszedł – stwierdza Czarnota. W 1986 r. wraca do pracy, gdzie nieprzerwanie uczy młodzież do czerwca br.
W zakładzie pracy zakłada „Solidarność”. W 1989 roku jest jednym z twórców Regionalnej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” i członkiem Zarządu do czasu wyborów władz w październiku 1989 r. Nie kandydował do Zarządu, gdyż postanowił skupić się na sprawach osobistych. Zakłada rodzinę, kontynuuje studia. Do władz Sekcji wraca w 1996 r., jednak rok później rezygnuje z powodu startu do Sejmu z listy Ruchu Odbudowy Polski Jana Olszewskiego. Nadal jest członkiem „Solidarności”.
Lata 1996-97 to czas zmian w szkolnictwie zawodowym. Czarnota, jako członek Sekcji Oświaty włącza się w negocjacje. – Władze miasta chcą odłączyć szkolne warsztaty zawodowe od macierzystych placówek. De facto prowadziłoby to likwidacji warsztatów – opowiada. Czarnota udaje się do naczelnika Wydziału Edukacji Anny Pawłowskiej i powstaje idea powołania Centrum Kształcenia Praktycznego. W Częstochowie powstały dwa Centra: przy ul. Wolności i ul. Łukasińskiego. – Tym sposobem uratowaliśmy miejsca pracy, nikt nie został zwolniony – podkreśla Czarnota. Jednak po czterech latach władze miasta uznały, że Centra są zbyt kosztowne i połączono je w jedną strukturę administracyjną. Ten krok stał się przyczyną antagonizmów pomiędzy obiema placówkami. Zaczęły się rywalizacje kadr nauczycielskich. Dyrekcję nowego tworu powołano z Centrum przy ul. Wolności, dyrektorów z ul. Łukasińskiego zdegradowano do funkcji kierowniczych. – Ten stan się asumptem do prób zwolnienia jednego z nauczycieli – Krzysztofa Chady. Z kolegami uznaliśmy, że jedynym ratunkiem będzie powołanie go na stanowisko przewodniczącego związku zawodowego. Ponieważ „Solidarność” została przejęta przez dyrektora Humaja i jego ludzi, powołaliśmy nowy zakładowy związek „Solidarność 80”, na którego czele początkowo jako tymczasowy przewodniczący stanął Krzysztof Chada. To go uchroniło przed zwolnieniem. Pracuje do dzisiaj w szkole – opowiada Czarnota. Jak dodaje za ten krok wielki żal mieli do niego koledzy z NSZZ „Solidarność”, a dla dyrekcji stał się wrogiem publicznym nr 1. – Zaczęło się na mnie polowanie. Szukano różnych potknięć, zastawiano pułapki. Dyrektor, co dowiedziałem się od uczniów, prowadził nawet księgę, gdzie notował wyciągane od młodzieży donosy. Wygląda jednak na to, że były zbyt słabe, bo nigdy nie zostały użyte wobec mnie oficjalnie. Nawet oszczerstwo: zarzut, że biję uczniów, za co grozi kryminał, doszło do mnie jedynie w formie plotek. Miało to miejsce w 2009 r., gdy Krzysztof Chada zgłosił moją kandydaturę do dorocznej nagrody prezydenta miasta. Rzucone w eter informacje o znęcaniu się nad uczniami automatycznie skreśliły mnie z listy. Nie wiedziałem dlaczego, a o przyczynie dowiedziałem się od jednego z pracowników magistratu parę lat później. Dyrektor wobec mnie stosował metody nie z tej epoki. Wielokrotnie mu to w twarz mówiłem. Dochodziło nawet do absurdów, a nawet prowokacji. Przykład? 13 października 2005 roku odebrałem uczniowi kastet, którym bawił się na zajęciach. O zdarzeniu poinformowałem dyrektora, ale pozostało to bez jego reakcji. Udałem się do Kuratorium Oświaty, gdzie poradzono mi, aby udać się na policję. Ta nie chciała przyjąć kastetu z zgodnie protokołem. Uczyniła to dopiero po telefonie z jednej z częstochowskich gazet. Później w 2009 r., gdy pierwszy raz próbowano mnie zwolnić – do prezydenta miasta miał być skierowana uchwała zakładowej NSZZ „Solidarność” mówiąca o tym, że Czarnota powinien zgolić brodę, bo nosząc ją nadużywa wolności demokratycznej – śmieje się nauczyciel.
Dzisiaj Czarnota nie jest zrzeszony w związku zawodowym, w 2003 roku wystąpił z „Solidarności 80”. Czuje się nękany. – Przed wypowiedzeniem pracy dyrektor pozbawił mnie dodatku motywacyjnego, należnego każdemu nauczycielowi dyplomowanemu na podstawie regulaminu uchwalanego przez Radę Miasta. Jak sadzę przyczyną była moja odmowa bezpłatnej pracy w soboty, co jest zgodne z Kodeksem Pracy i Konstytucją, jak i Kartą Nauczyciela – mówi Adam Czarnota. Dotknęło to trzech nauczycieli, o dziwo wszystkich związanych z „Solidarnością 80”. Gdy otrzymał wypowiedzenie, złożył wniosek korzystając z prawa Karty Nauczyciela o przejście w stan nieczynny, który zakończy się z końcem lutego 2013 r. Jednak nie zasypia gruszek w popiele. Do prezydenta miasta Krzysztofa Matyjaszczyka i naczelnika Wydziału Edukacji Ryszarda Stefaniaka złożył skargę na bezprawne zwolnienie. Naczelnik skierował skargę do rozpatrzenia przez Komisję Rewizyjną Rady Miasta, ale radni głosami SLD (radni Janusz Adamkiewicz i Tomasz Blukacz) i PO (radny Maciej Wawrzkiewicz) odrzucili ją uznając, że nie jest to w ich kompetencji, a organem do dalszego procedowania jest w tym przypadku Sąd Pracy. Jedynie Ryszard Majer z PiS wnosił, by skargi nie odrzucać i wezwać do dalszych wyjaśnień dyrektora. – Pan Czarnota jest zasłużonym działaczem „Solidarności”, doświadczonym nauczycielem. Na zebraniu Komisji przedstawił nowe okoliczności. Stwierdził, że dyrektor zwolnił go, a zatrudnił nowych pracowników na etatach nauczycielskich bez uprawnień pedagogicznych. Uznałem, że należało by to sprawdzić, ponieważ zwolnienie dyrektor argumentował zmianami organizacyjnymi spowodowanymi zmniejszeniem liczby uczniów i etatów nauczycielskich. Jeżeli jednak nastąpiły możliwości zatrudnienia, to zgodnie z Kartą Nauczyciela pierwszeństwo do zatrudnienia ma nauczyciel w stanie nieczynnym, a zatem Adam Czarnota – mówi radny Majer.
Skarga została oddalona przez Komisję Rewizyjną. Na najbliższej sesji Rady Miasta Częstochowy 22 listopada 2012 r. radni będą głosować uchwałę o niewłaściwości organu do rozpatrzenia skargi. Mają dwie możliwości: definitywnie oddalić skargę Adama Czarnoty lub wrócić do ponownego jej rozpatrzenia przez Komisję Rewizyjną, co z uwagi na zasługi związkowca i postępowanie dyrektora niezgodne z Kartą Nauczyciela wydawałoby się najzasadniejsze.
W trudnych chwilach Adama Czarnotę wspomogli jedynie koledzy związkowcy z „Solidarności 80” i Stowarzyszenia Więziony i Represjonowanych „WIR” w Stanie Wojennym. Teraz traci nadzieję. Pozostało mu krok ostateczny: złożenie pozwu do Sądu. Ale czy taki powinien być finał? Dlaczego we współczesnej oświacie nie liczą się ludzie z doświadczeniem; nauczyciele dyplomowani z wieloletnim stażem; z dorobkiem budowanym przez lata? Czarnota swoje życie poświęcił szkole, przeszedł wszystkie szczeble kariery, osiągając stopień nauczyciela dyplomowanego i budując wysoką pozycję zawodową. Dzisiaj nikt się nim nie przejmuje. Jest niepotrzebny i osamotniony w walce o siebie i swoją rodzinę. Po zasięgnięciu opinii w środowisku częstochowskim nauczycielskim, śmiało można stwierdzić, że nauczyciela o takim stażu pracy i statusie zawodowymi nie dotknęłaby tak wielka krzywda jak spotkała Adama Czarnotę.
REDA
REDA