Region Staropolski


(wypowiedź do sondażu)

Pomysł Regionu Staropolskiego

Jak widać obok na rysunku, Region Staropolski – wokół którego toczy się dyskusja – według mojej koncepcji nie jest bynajmniej odtworzeniem dawnego województwa częstochowskiego, lecz przywróceniem starej tożsamości regionalnej obszaru południowej części Polski środkowej. Stąd można by go również określić mianem Regionu Środkowopolskiego lub Śródpolskiego, wydaje się jednak, że nazwa Region Staropolski – bądź krócej Staropolska – jest najlepsza. Nazwa Region Jurajski nie jest natomiast w pełni adekwatna, gdyż zachodnia i południowo-zachodnia część proponowanego regionu nie leży na Jurze. Zakreślony obszar Regionu Staropolskiego obejmuje łącznie blisko 11 tysięcy km2 i liczy prawie 1 milion 200 tysięcy mieszkańców, czyli ludnościowo niemal tyle, co na przykład Estonia czy Irlandia Północna. Zgodnie z tą koncepcją składałby się on z co najmniej 16 powiatów, w tym jednego powiatu grodzkiego, czyli miasta Częstochowy.
Trzeba od razu powiedzieć, że główną osią pomysłu jest wzmocnienie przede wszystkim mniejszych miast powiatowych w regionie. Kilka miejscowości należałoby podnieść do rangi stolic powiatów. Moim zdaniem, jedną z głównych przyczyn niepowodzenia starań Częstochowy w okresie poprzedniej reformy samorządowej, była właśnie słabość i brak dostatecznego wsparcia ze strony mniejszych ośrodków w regionie. Częstochowa nie jest typową wielką aglomeracją wokół której jedynie grupują się inne mniejsze miasta okolicy. Region Staropolski widziałbym raczej jako porozumienie kilkunastu miast partnerskich, bardziej demokratyczne, a tym samym mniej scentralizowane i w większym stopniu samorządne. Nowy, osobny region spowodowałby zatem przede wszystkim wzmocnienie miast powiatowych, ośrodków samorządowych regionu, poprzez wzrost ich budżetów i w konsekwencji zamożności powiatów o jakieś trzydzieści procent. W aktualnej sytuacji nie są one przecież głównymi, najważniejszymi ośrodkami obecnych regionów, lecz jedynie ich miasteczkami lokalnymi, granicznymi.

Tożsamość regionalna

Staropolska – historycznie rzecz biorąc – od najdawniejszych czasów, czyli wczesnopiastowskich, obejmowała przede wszystkim trzy ziemie, z czasem też znane jako kasztelanie lub księstwa, to znaczy: szeroko rozumianą Ziemię Wieluńską (tj. wraz z dystryktami Ostrzeszowskim i Kępińskim), Ziemię Częstochowską, oraz Ziemię Siewierską. Od zarania zatem – i taki był zamysł twórców państwa polskiego, czyli Piastów – Staropolska była „spoiwem” łączącym dwie pierwsze dzielnice kraju: Wielkopolskę i Małopolskę. Potem stała się ona łącznikiem spajającym w sumie cztery polskie regiony, a więc oprócz wymienionych również Ziemię Łęczycko-Sieradzką (obecnie Łódzkie) oraz Śląsk. Od utrzymania połączenia tych czterech dzielnic – przez obszar Starej Polski – zależał byt narodowy w następnych wiekach. Że jest to rzeczywiście obszar stary, nie trzeba chyba nikogo przekonywać – ale przypomnijmy, że nad rzeką Prosną znajduje się pozostałość najstarszego grodu na terenie kraju, to znaczy Arsonium, wspomnianego już w II wieku przez Ptolemeusza, starszego jednak znacznie niż Kalisz. W czasach słowiańskich miał on kontynuację w grodzie wybudowanym obok, po czym przybrał nazwę Wieruszów. Tak więc to przede wszystkim tamte zachodnie powiaty naszego regionu mają główne prawo uważać się za Staropolskę.
Inne powiaty, jak te na południowym zachodzie regionu powstały z czasem w miejscach, gdzie pierwotnie znajdowała się dawna puszcza. Świadczą o tym chociażby nazwy powstałych tam miast, np. Gorzów i Praszka to osady założone wewnątrz wypalonego boru. Generalnie rzecz biorąc, historyczna granica między Śląskiem a naszym regionem przebiega mniej więcej na Małej Pańwi. Również Ziemia Siewierska, to jest w głównej mierze powiat zawierciański, nie jest w istocie historycznie Górnym Śląskiem, lecz – co stanowi niekiedy problem Ślązaków – Zagłębiem, czyli terenem na wschód od Przemszy. Ale całego Zagłębia już nie da się rozróżnić od Śląska, gdyż jego część zachodnia, a więc tak zwane Czarne Zagłębie, stało się nierozerwalną częścią Aglomeracji Śląskiej. Powiat zawierciański to tylko część wschodnia Zagłębia, czyli tak zwane Białe lub Jurajskie Zagłębie. Pierwotnie Ziemia Siewierska obejmowała jednak również Będzin, zaś stolicą Górnego Śląska dawniej był oczywiście Bytom. Region Staropolski, jak widać, obejmuje zatem ziemie leżące na trasie Via Regia, czyli dawnej Drogi Królewskiej – piastowskiego Królewskiego Traktu, a więc głównej drogi łączącej Wielkopolskę z Małopolską.

Region Górnośląski

Przy tej okazji wskażmy jednak również na plusy, jakie dla Regionu Górnego Śląska miałby projekt utworzenia Regionu Staropolskiego. Będzie to przede wszystkim lepsza integracja, konsolidacja gospodarcza Górnego Śląska, oraz wzmocnienie w nim własnej tożsamości regionalnej, skupionej wokół śląskiej gwary i miejscowej kultury. Częstochowa ma zupełnie innego rodzaju problemy i potrzeby niż Aglomeracja Śląska (w skrócie AŚ-a). Poza tym, Częstochowa jest zbyt dużym – w wielu aspektach równorzędnym dla Katowic – miastem i zbyt szczególnym, charakterystycznym ośrodkiem, by tworzyć z nią jeden region. Tak więc AŚ-a rozwija się wolniej przez wielkomiejski budżet Częstochowy, a Częstochowa z kolei jest hamowana przez rozwój AŚ-i, która boryka się z własnymi wielkimi problemami, charakterystycznymi dla struktury tej aglomeracji. AŚ-a, czyli śląski Dekapol, to bowiem dziesięć ponad stutysięcznych miast, charakteryzujących się całkiem innymi parametrami gospodarczymi, komunikacyjnymi i ludnościowymi, a w związku z tym także zupełnie odmiennymi problemami rozwojowymi niż te, które ma Częstochowa.
Nie wydaje mi się więc, aby Kazimierz Kutz nie poparł idei utworzenia Regionu Staropolskiego – tym bardziej, że niesie on w sobie zarazem ideę wspomnianej konsolidacji regionalnej obszaru i społeczności Górnego Śląska. Co więcej, byłaby to okazja do przemyślenia na nowo wspólnej tożsamości śląskiej nie tylko dla Górnoślązaków, ale i dla Śląska Opolskiego. Historycznie rzecz biorąc oba te regiony stanowią przecież Górny Śląsk – Śląsk Dolny bowiem rozciąga się tradycyjnie dopiero od tzw. przesieki, na zachód od Opola, czyli Śląska Górnego. Skoro więc zarówno w AŚ-i, jak i na Opolszczyźnie mówi się jedną gwarą śląską, to czy nie należałoby utworzyć jednego – wspólnego dla Opola i Katowic – Regionu Górnośląskiego, zachowując w nim podział funkcji administracyjnych dla obydwu tych miast? Poza tym, logicznie patrząc, skoro istnieje Region Dolnośląski, to powinien również istnieć Region Górnośląski, nie zaś Śląski – tym bardziej, że sama nazwa Śląska wywodzi się od Góry Ślęży i Ślężan, a więc Dolnych Ślązaków.
Przy okazji warto tu byłoby może jeszcze zrobić uwagę, że gwara śląska bynajmniej nie ma żadnego związku z autonomicznością czy tym bardziej niemieckością, a wręcz przeciwnie. Ten dialekt czy gwara to po prostu bardziej tradycyjny, starszy sposób mówienia w języku polskim, świadczący tym samym o patriotyzmie i przywiązaniu do polskości jego użytkowników. Tym bardziej zasługuje na szacunek, że gwara śląska utrzymała się nie – jak to zwykle bywa – w górach, lecz na otwartej przestrzeni, gdzie liczne wojny i migracje wymiotły inne gwary. Natomiast od strony językowej gwara śląska jest blisko spokrewniona z gwarą beskidzką, śląsko-małopolską, której liczne odmiany słychać w dolinach górskich. Zresztą, trzeba dodać, również niemieckojęzyczni, tj. dwujęzyczni Ślązacy powinni mówić swoim ślojszem, czyli lokalną odmianą języka niemieckiego, a przynajmniej zadbać o nią, co również świadczyłoby o ich miejscowym, śląskim patriotyzmie. Oczywiście śląscy Serbowie łużyccy, Chorwaci z Kotliny Kłodzkiej i Ślązacy po czeskiej stronie, także mówią dialektami, choć jeszcze inaczej. Te i inne sprawy wymagałyby zatem rozważenia, sądzę przy tym, że dla Górnych Ślązaków sprawa ich wspólnego, połączonego regionu, byłaby nie mniejszej wagi, niż powstanie Regionu Staropolskiego dla nas.

Strategia regionalna

Cechą charakterystyczną Regionu Staropolskiego są przede wszystkim jego ogromne walory turystyczne, które widzieć jednak należy w trzech aspektach, czyli – mówiąc w uproszczeniu – jako coś dla ducha, coś dla ciała i coś dla intelektu. Atrakcje dla ducha to oczywiście szlaki miejsc kultu, ale nie tylko znane sanktuaria, lecz także duchowe zacisza, czyli malowniczo położone pustelnie. Atrakcji dla ciała dostarcza przede wszystkim Jura, oferując różnorodne sporty, od wspinaczki skałkowej, przez trasy pieszo-rowerowe, po lotniarstwo i spływy kajakami. Atrakcje dla intelektu to wreszcie poznawanie historii tego regionu, który można by w skrócie określić jako „region stu zamków” (w tym starożytnych i średniowiecznych grodzisk). Te trzy aspekty turystyki w naszym regionie najlepiej jest zresztą łączyć, wedle zasady, że w zdrowym ciele zdrowy duch i vice versa.
Gospodarczo – obok rozwiniętej turystyki – siłą napędową Regionu Staropolskiego powinien być przemysł wysokich technologii. Zwłaszcza mam tu na myśli uruchomienie w naszym regionie produkcji polskiego samochodu osobowego, co zarazem znacząco zredukowałoby wskaźnik bezrobocia. Dlatego też nie mniej ważna jest nowoczesna infrastruktura komunikacyjna w naszym regionie. Uważam, że obwodnicę autostrady wokół Częstochowy należy poprowadzić szeroko, to znaczy nie w obrębie miasta, ale poza nim, tak żeby lepiej zintegrować z Częstochową kilkanaście mniejszych okolicznych miejscowości. Powstałby wtedy rozwijający się równomiernie zespół miejski – licząca około 350 tysięcy mieszkańców konurbacja – co dawałoby naszej aglomeracji 9-10 miejsce w kraju. Jeśli natomiast obwodnica będzie wąska, to infrastruktura usługowa powstanie jedynie wewnątrz miasta, zaś różnice w rozwoju gospodarczym najbliższych okolic tylko się pogłębią. Oczywiście należy wziąć przy tym pod uwagę rezerwaty, punkty widokowe i inne ważne zabytki znajdujące się po zachodniej stronie Częstochowy, najlepiej więc należałoby chyba poprowadzić obwodnicę wiaduktem w pobliżu lub ponad Ottonowem. Pomyśleć też należy o szybkim połączeniu kolejowym, czyli transregio, a więc w poprzek i wokół regionu, tak by móc na przykład z Grabowa do Zawiercia dojechać w czterdzieści minut. Zauważyłem, że z Boronowa jest bezpośrednie połączenie do Kępna i Wielunia, lecz nie ma do Częstochowy. Z Częstochowy i Wielunia z kolei nie ma połączenia do Pajęczna. Prawie jak w średniowieczu.
Kolejną ważną sprawą jest utworzenie w Częstochowie wszechnicy, czyli Uniwersytetu Jurajskiego. Mało kto może wie, ale Częstochowa ma stare tradycje akademickie, bowiem w latach 1671-1857 istniało tu paulińskie Studium Generale, tzw. Paulina. Wydział teologiczny, czyli Paulinum, również powinien więc znaleźć się na tym uniwersytecie. Wreszcie sprawą priorytetową powinno być w pobliżu Częstochowy najpierw krajowe, a względnie szybko również międzynarodowe lotnisko, co dziś dla gospodarki i rozwoju ruchu turystycznego jest niezbędne. Częstochowa ma zatem przynajmniej tych kilka dużych zaległości, stąd jeśli chce być stolicą regionu, to nie wypada ich nie nadrobić.

Promocja Regionu Staropolskiego

Z promocją Regionu Staropolskiego – a nie tylko miasta – wiąże się również nowoczesna infrastruktura sportowo-widowiskowa. Mam tu na myśli przede wszystkim nowoczesne stadiony piłkarskie, jakich brakuje w Częstochowie, a które byłyby areną nie tylko meczów, ale i koncertów. Tradycyjnie w Częstochowie było dziesięć klubów piłkarskich, po pięć na północ i południe od rzeczki Stradomki, przedzielającej miasto na dwie połowy. Kluby północne to: Victoria (Śródmieście), Skra (Podjasnogórska), Barbara (Św. Barbara), Start (Częstochówka) i Błękitni (Aniołów). Kluby południowe z kolei to: Raków (ibidem), Stradom (ibidem), Górnik (Dźbów), Płomień (Kuźnica) i Orkan (Gnaszyn). Ale obecnie jest ich osiem, gdyż dwa północne i dwa południowe się połączyły.
Ograniczywszy się tu tylko do dwóch klubów, trzeba stwierdzić, że przydałby się Częstochowie zarówno nowy stadion w Śródmieściu, jak i na Rakowie. Ponieważ nowoczesnych stadionów jest już gdzie indziej wiele, stąd trzeba myśleć o wyjątkowych i oryginalnych rozwiązaniach, począwszy od ich elewacji. Mniejszy stadion Victorii mógłby na przykład wyglądać niczym zielone gniazdo, większy zaś Rakowa jak czerwono-niebieski precel, bądź skręcony szalik, co oznaczałoby za każdym razem wyciśnięcie z drużyny przeciwnej ostatniej kropli potu, czyli jej sportową, piłkarską „wyżymaczkę”. Notabene, barwy klubowe Rakowa do złudzenia przypominają zresztą Barcelonę (pasy niczym Blaugrana), nie pozostaje więc nic innego, jak zainteresować Victorią – podobnie jak ona królewską – drużynę z Madrytu, aby przez sparingi juniorskie podnieść poziom tutejszej piłki.
Myślę więc, że w celu podjęcia prac nad projektem utworzenia Regionu Staropolskiego należałoby najpierw powołać przy władzach miasta 12-osobowy zespół kompetentnych ludzi, który wypracowałby harmonogram dalszych działań. Jest to projekt ponadpartyjny, którego istotą jest dobro regionu. Przedstawiciele wszystkich ugrupowań politycznych powinni jednak także, po równo, mieć udział w tym zespole, aby w gronie własnych stronnictw tworzyć zaplecze zwolenników powołania naszego regionu. Do zespołu należy włączać następnie przedstawicieli mających wejść do regionu miast, powiatów i gmin. Należałoby też zorganizować w tym celu dużą konferencję regionalną po to, by poznać oczekiwania, plany i projekty różnych części mającego powstać regionu. Przed Euro, wydaje mi się, można już zacząć wypracowywać ten harmonogram, ale dalsze i główne działania radziłbym podjąć już po.
Obok działań merytorycznych niezbędne będą również odpowiednie działania promocyjne. Aby jednak zorganizować na przykład duży koncert Zbigniewa Preisnera, potrzebne jest miejsce na około 50 tysięcy widzów, którego w Częstochowie nie ma. Niezbędny jest zatem także miejski plener koncertowy – mogłyby to być na przykład Błonia Kiedrzyńskie. Kampaniom promocyjnym towarzyszą też zwykle twarze modelek. Moim zdaniem na przykład Izabella Raymond przypomina z wyglądu Mirzynę (jest szatynką), natomiast Wiktoria Leibniz siostrę Częstocha, czyli Częstochnę (jest płową blondynką). Przy okazji koncertu wspomnianego helweckiego kompozytora, myślę, że pojawiłaby się również Juliette Binoche, która ma tradycje rodzinne – aktorskie i artystyczne – związane z Częstochową. Jeśli jeszcze trener Smuda zostanie menedżerem Victorii, to będzie już pełnia siły w naszym mieście, by na stulecie tego klubu móc podjąć Bayern.
To ostatnie zdanie mówię już oczywiście trochę z przymrużeniem oka, choć i z sympatią, faktem jest jednak, że przed wojną klub ten ograł – jedną z mocniejszych wówczas w Europie – drużynę z Wiednia. W dzieciństwie chodziłem na mecze Victorii, więc bliskie są mi jej barwy. Natomiast na boisku Rakowa z kolei rozegrałem mecz, a choć gola wówczas nie udało mi się strzelić, to jednak po mojej główce piłka otarła się o spojenie prawego słupka z poprzeczką. Tak to jest: trzeba celować w środek bramki, żeby w niekorzystnej czy wręcz niemożliwej do zdobycia gola sytuacji, móc trafić w samo okienko.

Rysunek:
Autor

ADAM KRÓLIKOWSKI

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *