Quo vadis oświato?


W gminach częstochowskich zapanował trend przekazywania publicznych szkół samorządowych stowarzyszeniom i fundacjom. Na to jednak nie godzą się rodzice.

Nowe ustawy

W powiecie częstochowskim już 13 z 16 gmin przystąpiło do zmian w systemie oświaty. W myszkowskim, na pięć gmin podobne zamiary zgłaszają Myszków i Żarki. Wójtowie i burmistrzowie mówią, że te kroki są koniecznością, gdyż finansowanie szkół gminnych pochłania ponad połowę budżetu gminy.
Do tej pory na bieżące finansowanie szkół zaciągano kredyty, jednakże 23 grudnia 2010 roku ukazało się nowe rozporządzenie zmieniające rodzaje długów i zobowiązań jednostek samorządu terytorialnego zaliczanych do zadłużenia gmin. Tym sposobem przecięto gminom możliwość zaciągania kredytów na inwestycje z środków własnych i na wkład własny do inwestycji finansowanych z środków unijnych, co czyniono, by uniknąć deficytu budżetowego. A wielu gminach sięga on już blisko ustawowego progu, czyli 60 procent wysokości dochodu.
Pomysłem na ratowanie finansów gminnych stało się zatem przekazywanie szkół organizacjom pozarządowym. Nowa ustawa oświatowa daje bowiem gminom prawo do przekazywania publicznych szkół samorządowych, w których jest mniej niż siedemdziesięcioro dzieci, w ręce organizacji pozarządowych. Taka decyzja nie musi być poprzedzona likwidacją placówki i nie wymaga konsultacji z rodzicami. Przekazane szkoły jednakże nadal byłyby publiczne. Ich utrzymanie pozostawały w gestii gmin, które otrzymaną na każdego ucznia subwencję z ministerstwa cedowałyby na organizację prowadzącą szkołę. Gmina również miałaby opłacać zużycie mediów i remonty budynków.
Włodarze zapewniają, że ten model to nie likwidacja wiejskich szkół, tylko zmiana systemu zatrudniania nauczycieli, który odciąży budżet gminy. Istota tkwi w tym, że w placówce kierowanej przez organizację pozarządową umowy o pracę zawiera się według kodeksu pracy, a nie karty nauczyciela. Aktualnie, gminy wypłacając wynagrodzenia według karty nauczyciela dopłacają do oświaty, bo jak tłumaczą samorządowcy, państwo źle nalicza subwencję, po prostu zdecydowanie ją zaniża. Te problemy zniknęłyby w momencie przekazania szkoły organizacji pozarządowej.

Rodzice są przeciw

Jednakże nowa polityka oświatowa samorządowców nie podoba się rodzicom. Zwłaszcza w sytuacji, gdy włodarze unikają konsultacji społecznych i próbują działać przez zaskoczenie, jak to ostatnio miało miejsce w gminie Mykanów. Ta niewiadoma rodzi wiele zastrzeżeń. Rodzice, może i słusznie, obawiają się, że konsekwencją reorganizacji będzie powstawanie płatnych placówek edukacyjnych. Nie mają też pewności, co do jakości poziomu nauczania w nowym systemie. Czy słusznie? – W tej kwestii obawy nie mają podstaw, bo nie ma możliwości, by nauka w szkole przekazanej organizacji przez gminę stała się odpłatna, bo takie placówki cały czas otrzymują dotację z budżetu gminy i mają pieniądze na prowadzenie szkoły. Obawiać się należy, ile zażąda fundacja od gminy – tłumaczy rady gminy Mykanów Dariusz Pomada.
Ale zastrzeżenia ma też „Solidarność”. Dorota Kaczmarek, przewodnicząca sekcji oświaty w częstochowskiej NSZZ „Solidarność” twierdzi, że gminy naciągają informację odnośnie wydatków na szkoły, a pieniądze na oświatę, jakie otrzymują z ministerstwa przeznaczają na inne cel. – Wójtowie i burmistrzowie, gdy prosimy o dokładne dane na temat subwencji – w tym roku jest to około 4700 złotych na jednego ucznia – to bronią tej informacji jak przysłowiowej niepodległości. Chyba chodzi o ty, by przypadkiem nie okazało się, że pieniądze wystarczają, a gminy przeznaczają je jeszcze na inne cele, na przykład łatanie dróg i inne wydatki. Wójtowie, burmistrzowie udają zdumienie, że tych pieniędzy nie powinno się wydawać na inne cele niż oświata – mówi przewodnicząca Kaczmarek.
Również niektórzy radni zauważają, że obrany przez gminy kierunek nie służy oświacie. – Jest trudno. Kryzys dopada gminy. Czy jednak ratowanie finansów ma być kosztem nauki? W jakim kierunku zmierzamy? Do likwidacji szkół? – pyta radny powiatu częstochowskiego Klubu PiS Ignacy Palutek, z gminy Mykanów.

Pośpiech złym doradcą

Przykładem, że zmiany wywołują mocne emocje jest gmina Mykanów. Wójt Krzysztof Smela od nowego roku szkolnego do przekazania organizacji pozarządowej wytypował dwie szkoły podstawowe – w Radostkowie i Broniszewie. Następną – w Kocinie – chciał zlikwidować w przyszłym roku. Wyliczył, że rocznie na tym kroku zaoszczędziłby 1,5 miliona złotych (pół miliona za każdą placówkę). Szkoły w Radostkwoie i Broniszewie miała przejąć Fundacja „Elementarz” z Katowic (istnieje od 1992 roku, prowadzi 10 szkół, 73 małe przedszkola oraz szkoły dla dorosłych). Pierwsze uchwały pod głosowanie stanęły na nadzwyczajnej sesji rady gminy, 22 lutego br. Gdyby przeszły, otwierałyby drogę do przekazania szkół następną uchwałą za około miesiąc i od nowego roku szkolnego placówkami Radostkwoie i Broniszewie zarządzałby już „Elementarz”.
Pomysł wójta wywołał niezadowolenie rodziców, którzy tłumie przybyli na sesję i stanowczo sprzeciwili się zmianom. Przy okazji wypomnieli włodarzowi gminy i radnym, że takimi zamiarami zawodzą ich zaufanie.
W efekcie uchwały nie przeszły. Siedmiu radnych głosowało przeciwko, sześciu za, dwóch wstrzymało się od głosu. Część radnych nie przekonały zapewnienia wójta o przyszłych oszczędnościach. Jak nam zdradzają, ich „nie” było w dużej mierze spowodowane postawą wójta Smeli. – Nie potraktował nas jak partnerów, którzy z nim powinni współrządzić gminą. Nie powiadomił o swoich planach nawet najbardziej zainteresowanych radnych z Broniszewa i Radostkowa, ani przewodniczącej Komisji Oświaty. O pomyśle dowiedzieliśmy się dopiero na komisji oświaty, 18 lutego, tuż przed sesją. Chyba chciał wykorzystać moment zaskoczenia, proces przeprowadzić ad hoc – mówi Dariusz Pomada.
Wójt Smela zlekceważył również rodziców oraz dyrektorów szkół, których powiadomiono dzień przed obradami komisji. W Broniszewie, w spontanicznym odruchu spotkali się rodzice. Przyszło 160 osób. Rodzice byli oburzeni pomysłem wójta, chcieli z nim porozmawiać. Dyrektorowi proponowali, że założą 70 tysięcy złotych na opał, by pomóc szkole.

Zbyt mało informacji

Obawy radnych budził nie tylko pośpiech włodarza. Mało przekonywujący byli przedstawiciele Fundacji „Elementarz”, którzy pojawili się na komisji oświaty. Ich wyjaśnienia o tym jak będzie funkcjonować szkoła były mało czytelne.
– Odniosłem wrażenie, że byli zaskoczeni propozycją. Dowiedzieliśmy się, że w zasadzie nie prowadzą szkół takich jak nasze, tylko o wiele mniejsze liczące po kilkanaście dzieci oraz dwie duże szkoły w Katowicach, ale odpłatne, więc nie mają doświadczenia. Nie przedstawili też czytelnego programu finansowania szkoły. Na naszą prośbę o dokładne wyliczenia kosztów funkcjonowania placówek przekazano nam jedynie końcowe liczby, tzn. koszt całkowity funkcjonowania szkół, gdy prowadzi je Urząd Gminy i kiedy poprowadzi je Fundacja Elementarz plus wyliczenie zysku dla gminy. My chcieliśmy dokładnej informacji z rozbiciem na etaty i pozostałe koszty jak prąd woda opał, pracownicy obsługi, itp. Otrzymaliśmy zbyt małą porcję rzetelnej wiedzy, by zaufać tej Fundacji i za mało czasu, by wszystko sprawdzić i przemyśleć, porozmawiać z rodzicami, poszukać innych organizacji, a może rodzice sami utworzyliby taką fundację – mówi radny Pomada. Rodziły się też pytania, co uczyni Fundacja, która utrzymuje się w dużej części z pozyskanych środków unijnych, gdy źródło unijne wyschnie. – Czy wówczas szkoły zostaną zamknięte? Czy może rodzice będą musieli zacząć płacić z naukę dzieci? A może dojdzie do tego, że rodzice niezadowoleni z poziomu nauczania będą przepisywać dzieci do sąsiednich szkół prowadzonych przez Urząd Gminy. Wtedy istotnie trzeba by zreorganizowane placówki zlikwidować. W tych okolicznościach nieprawdziwe są twierdzenia, że radni działali pod naciskiem nauczycieli. Do mnie nie zwrócił się żaden nauczyciel ani dyrektor szkoły z prośbą o zajęcie takiego czy innego stanowiska – mówi radny Pomada.

Dlaczego przeobrażenia

Z wyjaśnień radnych wynika, że zasadniczym powodem proponowanych zmian w gminie Mykanów była trudna sytuacja finansowa gminy. Zgodnie z danymi, przedstawionymi na komisji 18 lutego br., przez skarbnika zadłużenie gminy przekroczyło 59 proc. Jednak w grudniu, przy uchwalaniu budżetu, radni otrzymali jego projekt z informacją, że zadłużenia utrzymuje się na bezpiecznym poziomie ok. 47 proc. – Nie było wtedy mowy o jakichkolwiek ruchach w gminnej oświacie – podkreśla Pomada. Kolejną przyczyną jest mała liczba dzieci, która jednak tylko w tym roku jest nieznacznie niższa od 70. Co ważniejsze, zgodnie z liczbą urodzeń w latach następnych przekracza nawet 80.
– Nie mamy dobrych przykładów szkół prowadzonych przez stowarzyszenia. W Rybnej funkcjonuje jedna, prowadzona przez Stowarzyszenie Szkół Katolickich, ale nie ma dobrych opinii, gdyż poziom nauczania, zgodnie z informacją wójta, jest w niej bardzo niski. Nie ma możliwości zamknięcia tej szkoły dopóki Stowarzyszenie chce ją prowadzić – mówi radny. A jak dodaje już raz próbowano w gminie Mykanów zlikwidować Gimnazjum w Borownie. – Wówczas nieugięta postawa rodziców uratowała istnienie tej szkoły. Obecnie jest ona jedną z lepszych w naszej gminie a jej uczniowie osiągają liczne sukcesy w województwie a nawet kraju , rozsławiając gminę i region. Co miłe szczycą się nią również ci, którzy wcześniej chcieli ją zamknąć – stwierdza.

Gminy muszą szukać oszczędności

To dzisiaj więcej niż pewne. Czy jednak trzeba ich szukać jedynie w oświacie. Rodzice z Broniszewa i Radostkowa podkreślają, że w Mykanowie można je znaleźć w urzędzie gminy, choćby zmniejszając pensje, można też i w szkołach, łącząc etaty dyrektorów. – Musimy pomyśleć wspólnie jak znaleźć dodatkowe wpływy. Już na ostatniej sesji powołano zespoły szkół, gdzie będzie jeden dyrektor dla 2-3 placówek funkcjonujących w jednym budynku. Ale trzeba zasiąść przy stole i punkt po punkcie ponownie przeanalizować budżet. Oszczędności można znaleźć w administracji, czy zracjonalizowaniu zatrudnienia w szkołach, gdzie jest przerost. Jeśli Fundacja wyliczyła, że potrzebuje osiem i pół etatu, to dlaczego w szkołach jest ich kilkanaście – mówi radny. Jak wyjaśnia Karta Nauczyciela nie ma szans pozostania w obecnym kształcie. – Decyzje zapadną już po wyborach, bo budżet państwa nie udźwignie tego obciążenia. Nad zmianami już pracuje Rząd i komisje sejmowe. Z rozmów z nauczycielami też wynika, że zgodzą się na niektóre zmiany, bo mają dość obwiniania ich za złą sytuację w oświacie – mówi Pomada.
Ale nie brakuje dobrych przykładów szkół, prowadzonych przez stowarzyszenia które świetnie radzą sobie finansowo i utrzymują wysoki poziom nauczania. Takimi placówkami są Publiczne Gimnazjum i Publiczna Szkoła Podstawowa SPSK, prowadzone przez Stowarzyszenie Szkół Katolickich. W obu nauka jest bezpłatna, w obu nauczyciele zatrudnieni w oparciu o kodeks pracy. Dyrektor szkół – Janina Grewenda podkreśla, że subwencja oświatowa w zupełności wystarcza na prowadzenie szkół, ba, nawet można z niej zaoszczędzić.
Radny Ignacy Palutek porównuje również dawny i obecny system funkcjonowania szkół. – Moja żona przez wiele lat była dyrektorem wiejskiej ośmioklasowej szkoły podstawowej i prowadziła ją sama. Teraz w sześcioklasową podstawówkę prowadzi dyrektor, dwóch zastępców (tzw. zastępcy społeczni otrzymujący 100-200 zł dodatek i mają pełny etat dydaktyczny – przyp. red.) i sekretarka. To najwyższy czas zracjonalizować. I oszczędności same napłyną – mówi radny.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *