Prezydent Wrona tłumaczył się z finansowania kampanii referendalnej


PRZED REFERENDUM CZĘSTOCHOWSKIM I PO GLIWICKIM

Podczas nadzwyczajnej sesji Rady Miasta 9 listopada br. toczyła się dyskusja na temat sposobów finansowania kampanii referendalnej przez prezydenta Tadeusza Wronę.

Przewodniczący Klubu Lewica Marek Balt zwrócił uwagę na pojawiające się ostatnio w dużej liczbie materiały na łamach częstochowskiej prasy. Chciał dowiedzieć się, kto za nie zapłacił. Podważył też zasadność takiej ilości promocji miasta w dobie kampanii referendalnej. – To były cało stronicowe teksty pokazujące, jak w naszym mieście jest pięknie. Dlaczego prezydent reklamuje Częstochowę wśród częstochowian? I czy to nie jest naruszenie akurat w obecnym czasie? Została też wydana ulotka – list do mieszkańców – podpisana „Tadeusz Wrona, Prezydent Miasta Częstochowy”. Kto to wszystko finansował? Prezydent obiecywał, że na kampanię nie wyda ani jednej złotówki z publicznych pieniędzy – stwierdził Marek Balt.
Prezydent oczywiście zapewnił, że środki na kampanię pochodzą wyłącznie z kieszeni jego prywatnej oraz Wspólnoty Samorządowej. Dodał przy okazji ironicznie, że rajcy mogli się zapoznać z odpowiedzią na interpelację radnego Lewicy Jacka Kasprzyka, w której wyliczył szczegółowo pieniądze wydane przez miasto na promocję. – Interpelację złożyłem kilka miesięcy temu. Odpowiedź otrzymałem niedługo przed rozpoczęciem dzisiejszej sesji. Proszę nie łączyć obu spraw – ripostował Jacek Kasprzyk.
Przewodniczący Balt w swoim stylu rzucał ostre zarzuty w stronę włodarza naszego miasta. – Wiem, że namawia pan zatrudnionych w magistracie ludzi w godzinach pracy. Pan nie ufa własnym podwładnym. Podobnie było kiedyś, jak zapowiedział pan, że porozmawia z moimi pracodawcami w ISD Hucie Częstochowa. Odebrałem to jako groźbę – mówił.
Radni Wspólnoty oczywiście stali murem za swoim patronem.
W debatę tym razem nie włączyli się radni Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej. Postąpili tak także dlatego, że do dyskusji nie wniesiono praktycznie nic nowego. Większość argumentów było identycznych, jak te głoszone na poprzedniej sesji.
Bieżącą kwestię poruszył radny Konrad Głębocki. Nawiązał do niedawno przeprowadzonego referendum w Gliwicach, w którym nie uzyskano wymaganej frekwencji. – Tam sytuacja była całkowicie odmienna. Radni namawiali, aby w głosowaniu udziału nie brać – powiedział. Przewodniczącemu Klubu Wspólnota umknął jednak fakt, że między referendum w Gliwicach i w Częstochowie występuje zasadnicza różnica. Referendum w Gliwicach była nie tylko w sprawie odwołania prezydenta, ale również całej Rady Miasta. W takiej sytuacji nie dziwi przytoczone stanowisko. Poza tym pomimo niewystarczającej frekwencji wynik głosowania był druzgoczący dla władz (za odwołaniem prezydenta: ponad 16 tys.; niecałe 1,9 tys. przeciw; w przypadku Rady Miasta proporcja była zbliżona). Prezydent Gliwic Zygmunt Frankiewicz ocalał, ale utracił moralne prawo zarządzania miastem.
Różnic między referendami w Gliwicach i w Częstochowie jest zresztą znacznie więcej. Prezydent Zygmunt Frankiewicz był przez wiele lat oceniany jako dobry gospodarz, sprawca sukcesów Gliwickiej Strefy Ekonomicznej i zaistnienia w Gliwicach wielu potężnych inwestycji przemysłowych i infrastrukturalnych, w tym przede wszystkim drogowych, czyli totalne przeciwieństwo Tadeusza Wrony.
Wśród prezydentów wielkich miast województwa śląskiego Frankiewicz był postrzegany – znów w przeciwieństwie do Wrony – jako jeden z liderów.
Wobec Frankiewicza najpoważniejszy zarzut referendalny dotyczył likwidacji w Gliwicach jednej z linii tramwajowych, zastąpionej zresztą przez autobusową. W przypadku zaś Wrony zarzuty zaś są najcięższego kalibru i dotyczą summa summarum groźby cywilizacyjnej zapaści Częstochowy.
I jeszcze: różnica najważniejsza.
Żeby referendum było ważne, frekwencja w Gliwicach musiała wynosić 22 procent, w Częstochowie 16 procent, co oznacza liczbę 30.788 głosujących. Referendalny wniosek o odwołanie prezydenta Tadeusza Wrony podpisało 31 tysięcy częstochowian.
Podczas obrad radnych na sali był obecny prezes Obywatelskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Częstochowy Sławomir Kocyga. Odniósł się do wytykanego inicjatorom przez Wspólnotę „wielkiego kłamstwa”, że koszty referendum pokryje budżet państwa. – Taką informację dwukrotnie przekazywał mi komisarz wyborczy Edward Zygmunt Przesłański. Myślałem, że będzie on w tej kwestii najbardziej pewnym źródłem wiedzy. Później sam przyznał, że doszło do pomyłki, wynikającej z nie dość precyzyjnych przepisów. Przyznaję się, to był błąd. Być może powinienem zachować więcej ostrożności – wyjaśnił prezes Kocyga.

SESJA PO SESJI
Tego samego dnia zaraz po zakończeniu jednej nadzwyczajnej sesji rozpoczęła się druga. Radni jednogłośnie wyrazili zgodę na wsparcie kwotą 66 tys. zł Kamieńca Podolskiego, który boryka się ze skutkami panującej tam pandemii grypy.

TADEUSZ DOŁĘGA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *