NIEPOTRZEBNI NAUCZYCIELE


Przyczyną – niż demograficzny. Od kilku lat liczba uczniów w szkołach maleje, w porównaniu do początków lat 90-tych spadła o jedną trzecią. To jest powód oczywisty. Kłamliwym mitem jest związek między redukcją liczby nauczycieli a reformą oświatową. Przeciwnie – powstanie gimnazjum, zastępowanie szkół zasadniczych liceami profilowanymi, zwiększenie liczby szkół pomaturalnych – owocowało zwiększeniem miejsc pracy. Nie na tyle jednak, by dorównać ubytkowi powodowanemu niżem demograficznym.

Przyczyną – niż demograficzny. Od kilku lat liczba uczniów w szkołach maleje, w porównaniu do początków lat 90-tych spadła o jedną trzecią. To jest powód oczywisty. Kłamliwym mitem jest związek między redukcją liczby nauczycieli a reformą oświatową. Przeciwnie – powstanie gimnazjum, zastępowanie szkół zasadniczych liceami profilowanymi, zwiększenie liczby szkół pomaturalnych – owocowało zwiększeniem miejsc pracy. Nie na tyle jednak, by dorównać ubytkowi powodowanemu niżem demograficznym.
Wskaźniki były znane od dawna. W 1999 r. tworząc nową sieć szkół władze miasta kierowały się wolą utrzymania jak największej ilości zatrudnionych w oświacie. Koszt utrzymania szkół stał się przez to jednym z najwyższych w Polsce. Niedobór między między wysokością subwencji oświatowej przyznawanej z budżetu a wydatkami miasta na oświatę w latach 2000 i 2001 wynosił ok. 40 mln zł. W 2002 koszt kształcenia 1 ucznia ustalony przez Ministerstwo Edukacji wynosił 2 572 zł, koszt kształcenia w naszym mieście w roku 2001 – 3 342 zł. Niedobór ten pokrywano z dochodów własnych miasta. W tym – z zaciąganych kredytów.
Demografia i wzrost kosztów to nieubłagana rzeczywistość. Ale… Redukcję kosztów można było zacząć od ograniczania wydatków zbędnych. Czy potrzebne było inwestowanie w tworzenie miejskiego ośrodka metodycznego, skoro Częstochowa dysponuje pomocą Wojewódzkiego Ośrodka Metodycznego? Dalej, wzrost kosztów administracyjnych przy podziale szkół podstawowych i gimnazjów. W jednym budynku powstawała osobna dyrekcja, księgowość i zaplecze administracyjne dla mieszczącej się tam podstawówki i osobno dla gimnazjum.
Jeśli nawet przyjąć, że korzyści społeczne wymagały umieszczenia gimnazjum w jednym obiekcie ze szkołą podstawową (czasem średnią), można było powołać zespół szkoł ze wspólną dyrekcją, wspólną obsługą administracyjną. Takie rozwiązania przyniosłyby oszczędności, które służyłyby rozwijaniu innych form edukacyjnych.
Jakich? Wszelkie badania dotyczące stanu bezpieczeństwa czy sytuacji rodzin w naszym mieście wskazują na zbyt małą ofertę działań środowiskowych – świetlic, ognisk, klubów itd. Największy wysiłek w tworzeniu form opieki pozaszkolnej nad dziećmi i młodzieżą podjął Kościół. W każdej parafii powstały świetlice środowiskowe, organizowane są różne formy zagospodarowania wolnego czasu młodych i najmłodszych. Ten wysiłek trzeba ocenić z wielkim uznaniem. Ale organizacjom parafialnym brakuje środków i miejsca na zajęcia z młodzieżą.
Takie zaplecze istnieje w szkołach. Są boiska i sale gimnastyczne pozwalające organizować zajęcia sportowe. Są świetlice i biblioteki. Są pracownie komputerowe. Szkoły nie muszą być zamknięte w soboty i niedziele, szkoły nie muszą być zamknięte popołudniami. Powinny stać się swoistym ogniskiem wychowawczo-opiekuńczym dla osiedlowego środowiska. By było to możliwe konieczne jest zatrudnienie wykwalifikowanych pedagogów, nauczycieli WF, informatyki, nauczycieli muzyki i plastyki.
Nauczycieli, którzy nie tylko potrafią uczyć, lecz i czynić to w sposób na tyle interesujący, by przyciągnąć młodzież. To nie są sztuczne stanowiska pracy. To forma ważnej prewencji: im bardziej inwestować będziemy w mądre zagospodarowanie czasu wolnego dzieci i młodzieży, tym mniej poniesiemy kosztów na walkę z objawami patologii społecznej; z przestępczością nieletnich, z uzależnieniem młodzieży od narkotyków i alkoholu. Dla wielu dzieci dodatkowe zajęcia staną się szansą ujawnienia ukrytych zdolności, bodźcem do wyboru mądrej drogi życia.
A koszt takich działań? Środki na dofinansowanie tego typu działań można szukać bezpośrednio w budżecie miasta, w funduszu przeciwalkoholowym, w wydatkach na pomoc społeczną. Część zajęć może odbywać się na zasadzie współfinansowania przez rodziców.
Jeśli bowiem wielu rodziców nie skąpi na płacenie za uczestnictwo swoich dzieci w klubach sportowych, za dodatkową naukę muzyki, plastyki, tańca, języków obcych, informatyki, to można przypuszczać, że byłoby zainteresowanie współfinansowaniem podobnych zajęć w “swojej” szkole.
Ten pomysł ma swoje słabe strony. Nauczyciele nie mieliby statusu wynikającego z Karty Nauczyciela; ich czas pracy byłby też mniej korzystny niż przy normalnym zatrudnieniu w szkole (dni wolne, popołudnia). Ale pamiętajmy, że dla obecnie zwalnianych z pracy, dla prawie 400 zarejestrowanych jako bezrobotni, dla absolwentów WSP – to praktycznie jedyna forma aktywizacji zawodowej. Druga słabość, to wyższe koszty utrzymania budynków szkół. Ale słabości równoważą ewidentne korzyści społeczne. Byłoby grzechem marnować zawodowe umiejętności pedagogów w czasach, gdy demoralizacja nieletnich stanowi coraz poważniejszy problem.
“Wydłużanie” działań szkoły nie powinno być jedynym sposobem aktywizacji zawodowej bezrobotnych nauczycieli. Trzeba szukać także innych form. Możliwa jest np. pomoc miasta w tworzeniu przez nich ofert usług edukacyjnych. Mieliśmy już w I poł. lat 90-tych przykłady przekazywania miejskich nieruchomości na tworzenie szkół społecznych. To można robić dalej. Miasto może być także gwarantem dla kredytów zaciąganych przez nauczycieli na otwieranie placówek różnych usług edukacyjnych i wychowawczych.
Jedno jest pewne. Władze miasta nie powinny ograniczyć się do wręczenia nauczycielom wymówienia. Nie powinny unikać odpowiedzialności za związane z tym problemy społeczne. Powinny opracować program osłonowy, tworzyć szanse ponownej aktywizacji zawodowej dla zwalnianych i bezrobotnych nauczycieli.

JAROSŁAW KAPSA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *