Ośrodek Promocji Kultury „Gaude Mater” prezentuje wystawę malarską częstochowskiego malarza i asystenta w Instytucie Plastyki Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie Jarosława Jaksendera oraz jego ucznia – Czesława Nowakowskiego.
Jarosław Jaksender, (absolwent Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Częstochowie, Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi i Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie) do tej pory dał się poznać częstochowskiej publiczności jako mistrz martwej natury. Teraz zaprezentował pejzaż. Wystawa ma wymiar retrospektywny, twórca pochwalił się bowiem pracami powstałymi na przestrzeni dziesięciu lat jego działalności. – To nie pojawiło się z kosmosu. Pejzaże zawsze malowałem przy okazji innych cykli. Uznałem, że teraz nurt jest już na tyle rozbudowany, że warto go zaprezentować w szerszej perspektywie – mówi artysta.
Pejzaż Jaksendera przybiera różnorodne wizualizacje, od prostych form po subtelnie tkane postmodernistyczne impresje. Artysta bawi się kontrastem, światłem, plamą i fakturą. Jak stwierdza, stara się – wykorzystując swoją dojrzewającą świadomość – utrwalać pejzaż zmieniających się cyklicznie pór roku.
Czesław Nowakowski mieszka w Koszęcinie. Pokazał prace ze swojego dyplomu, który uzyskał w tym roku w Akademii im. Jana Długosza na kierunku edukacja artystyczna ze specjalnością malarstwo, w pracowni prof. Wernera Lubosa. Nowakowski stosuje technikę kolażu łączenia surowych materiałów: forniru, tkaniny, farby. W pracy kieruje się intuicją. Jego obrazy przemawiają wnikliwą analizą uczuć człowieka, uchwyconymi – jak opowiada – w obliczu dotknięcia nieszczęścia czy choroby. – Chcę pokazać jak ciężka choroba, niszcząca ciało, różni ludzi. Jednych łączy innych od siebie oddala – mówi. Nie bez znaczenia w twórczej działalności Czesława Nowakowskiego jest jego zawód. – Na co dzień zajmuję się renowacją drewna, która umożliwia mi obserwacje zmiennej struktury drewna – jego natury i faktury. Przenoszę je na obrazy, jestem apologetą natury – stwierdza. Mówi o sobie, że ma słabą psychikę, a malarstwo pozwala uciec mu od trudów, problemów. – Dzięki tworzeniu nie fiksuję, mogę żyć – zauważa artysta.
URSZULA GIŻYŃSKA