FAJNIE, ŻE JESTEŚ…


Centrum miasta. Obok lodowisko i basen, vis a vis znany supermarket, czasem cyrk, bądź wesołe miasteczko. Nieopodal Pałac Ślubów i dawny Urząd Wojewódzki. Dom Księcia. Jeden z najpiękniejszych budynków w Częstochowie.
Lokatorzy raczej nie pracują. Może by i chcieli, ale nie bardzo mają gdzie. Ci, którym udało się znaleźć pracę, zarabiają niewiele. Wiązanie końca z końcem, to ich codzienność. Po podwórku gania gromada dzieci, w różnym wieku. Są małe i bardzo małe, są też zupełnie duże, nastolatki. Na komunię nie dostają górskich rowerów, ani komputerów. Latem nie wyjeżdżają z rodzicami ani do Włoch, ani do Hiszpanii. Nie jadą na kolonie do Rabki. Nie stać ich na to. Nikt o tym nawet nie myśli.
W 1996 roku w Domu Księcia otwarto świetlicę socjoterapeutyczną. Czynna jest od poniedziałku do piątku, od 15.00 do 19.00. Dzieci przychodzą tam, żeby odrobić lekcje, porozmawiać, czasem pobawić się, znaleźć pomoc. Jest ich około pięćdziesięciu.

Centrum miasta. Obok lodowisko i basen, vis a vis znany supermarket, czasem cyrk, bądź wesołe miasteczko. Nieopodal Pałac Ślubów i dawny Urząd Wojewódzki. Dom Księcia. Jeden z najpiękniejszych budynków w Częstochowie.
Lokatorzy raczej nie pracują. Może by i chcieli, ale nie bardzo mają gdzie. Ci, którym udało się znaleźć pracę, zarabiają niewiele. Wiązanie końca z końcem, to ich codzienność. Po podwórku gania gromada dzieci, w różnym wieku. Są małe i bardzo małe, są też zupełnie duże, nastolatki. Na komunię nie dostają górskich rowerów, ani komputerów. Latem nie wyjeżdżają z rodzicami ani do Włoch, ani do Hiszpanii. Nie jadą na kolonie do Rabki. Nie stać ich na to. Nikt o tym nawet nie myśli.
W 1996 roku w Domu Księcia otwarto świetlicę socjoterapeutyczną. Czynna jest od poniedziałku do piątku, od 15.00 do 19.00. Dzieci przychodzą tam, żeby odrobić lekcje, porozmawiać, czasem pobawić się, znaleźć pomoc. Jest ich około pięćdziesięciu.
Kiedy są w szkole, od 9.00 do 14.00 w świetlicy działa Klub Rodzinny. To właściwie rodzaj przedszkola (choć przedszkolem przecież nie jest), do którego przychodzą najmłodsi mieszkańcy kamienicy. Dwunastką maluchów zajmuje się pani Basia, oczywiście społecznie. Ona też mieszka w tym Domu. Gotuje, daje jeść. Wymyśla zabawy. Czasem pomagają jej studentki. Rodzice są zadowoleni. Chętnie oddają swoje dzieci pod opiekę pani Basi i Klubu. Nie stać ich na przedszkole. A tak, maluchy są nakarmione, często dostaną jeszcze jakieś zabawki, ubrania.
Jedzenie dostarczają ludzie dobrej woli, tzw. sponsorzy. – Dla nas, to i kilogram cukru, i parę ziemniaków, kilogram kiełbasy to jest bardzo dużo – mówi Zbyszek Makles, wychowawca Świetlicy. – Wszystko się przyda.
Generalnie przepychu w Domu Księcia nie widać. Jest bieda. Z tej biedy i jeszcze pewnie z paru innych powodów rodzice zapominają o wychowywaniu swoich dzieci. Świetlica stara się choć trochę tę lukę wypełnić. – Odrabiają u nas lekcje, bo w domu tego nie mogą robić – opowiada Zbyszek Makles. – Współpracujemy ze szkołami, raz w tygodniu rozmawiamy z nauczycielami. Dobrze układa nam się współpraca z rodzinami, a to bardzo ważne. Organizujemy zajęcia sportowe, na świetlicy, na boisku, na Wyczerpach w weekendy robimy ogniska.
Dzieci traktowane są po partnersku. Wszyscy mówią sobie po imieniu. Takie relacje zbliżają, nie tworzą niepotrzebnego dystansu, pomagają przezwyciężyć upór, wstyd, a także pewnie strach, dzięki czemu podopieczni zaczynają mówić o swoich problemach. A mają ich niemało. Głównie ze szkołą, z nauką. Nie dogadują się w domu, z rodzicami, mają kłopoty z rówieśnikami, w grupie.
Dwa razy w tygodniu dzieci uczestniczą w zajęciach socjoterapeutycznych. Prowadzą je studentki pedagogiki z częstochowskiej WSP, ze specjalnym przygotowaniem, rzecz jasna – nieodpłatnie. Każdy próbuje tam poznać samego siebie, zrozumieć, że nie powinno się żyć tylko dla siebie, ale także dla innych. – Nasza praca to nie likwidacja złych skutków wychowawczych, ale ich ograniczenie – mówi Zbyszek Makles. Kilkoro podopiecznych ma za sobą pierwsze spotkania z policją, z sądem, są tacy, którzy mają już własnych kuratorów.
Właściwie wszystkie dzieci mają problemy z własną nadpobudliwością. Trzeba starać się ją ograniczać, a nagromadzoną energię jakoś pożytecznie zużytkować. Wiele dzieci ładnie rysuje, maluje. Na świetlicy dostają kredki, ołówki i pozwalają się wyszumieć swojej wyobraźni, talentom. – …teraz coś o naszym podwórku, dużo śmieci w każdym zaułku, inny kolega, inny charakter, dużo bachorów nie mających ojców i matek… – rapuje 13-letni Piotrek, w piosence o Domu Księcia i świetlicy, którą sam napisał i nagrał specjalnie dla grupy Myslovitz.
– Gdyby nie było świetlicy, to pewnie byśmy spali pod jakimś śmietnikiem, albo strzelalibyśmy z kamieni do ludzi – właściwie nie wiadomo czy Tomek żartuje. – Nudno by było – dodaje jednak po chwili. – Na razie jest, to się nie martwimy – stwierdza inny bywalec świetlicy, Adam – ja tu jestem częściej niż we własnym domu.
Dzieci z Domu Księcia są różne, tak jak opowiada o nich piosenka, tak jak po prostu jest. Tomek mówi bardzo dużo, za wszelką cenę chce zwrócić na siebie uwagę. Jest inteligentny, bystry. Ubrany w strój reprezentacji Polski, interesuje się jak wszyscy rówieśnicy piłką nożną. Mówi, że mistrzem świata zostanie Hiszpania albo Brazylia, inni są za Niemcami. – Bo to nasi sąsiedzi – argumentuje Iza. – Niektórzy to dobrze grają, tak jak Olisadebe, a niektórzy to grają tylko po to, żeby kopnąć piłkę i wziąć kasę – komentuje występ naszej drużyny na Mistrzostwach Adam.
Marzenia mają zwyczajne. Iza chce zostać fryzjerką, Adam opowiada, że chciałby żyć jakoś normalnie – jak człowiek, znaleźć pracę, założyć rodzinę i żyć sobie. Tomek oczywiście musi się wyróżnić i twierdzi, że będzie jeździł BMW po Alejach.
– Niektórzy mówią, że będę zarywał laski, ale nie wiem – dodaje spuszczając oczy z udawaną niewinnością.
Wychowawcy walczą o pieniądze dla swoich podopiecznych jak tylko się da. Szukają sponsorów, organizują koncerty, z których dochód przeznaczony jest właśnie na działalność świetlicy. Dzieci co roku wyjeżdżają na dwutygodniowy obóz, pod namioty. W zeszłym roku były w Augustowie. – Te wyjazdy są fantastyczne – mówi Zbyszek Makles. – Dzieci się tam otwierają, można z nimi porozmawiać o każdym problemie, chcą tego. Tam odkrywają swoje talenty, zainteresowania, może właśnie siebie. Nasz najstarszy podopieczny, 17-latek, z którym tutaj nikt nie może sobie dać rady na obozie staje się innym człowiekiem. Jest bardzo opiekuńczy, gotuje. Sam nie zje, dopóki nie zrobią tego młodsze dzieci.
W tym roku też pojadą na Mazury, w okolice jeziora Śniardwy. Tam jest Ośrodek MONAR-u, pod którego opieką jest świetlica. Będą mogli rozbić się za darmo na jego terenie. Pieniądze potrzebne są tylko na transport, no i na jedzenie. – Liczymy na pomoc. Ucieszymy się ze wszystkiego – mówi Zbyszek Makles. – Będziemy wdzięczni za parę kilo ziemniaków, paczkę makaronu. Nikt nie czeka z założonymi rękami. 1 czerwca zorganizowano koncert charytatywny, z którego skromny dochód – 200 złotych przeznaczono na ubezpieczenie dzieci na obozie.
Świetlica współpracuje z częstochowskimi szkołami, z SP nr 12, z Zespołem Szkół Samochodowo – Budowlanych. Ich uczniowie organizują dla nich bale, konkursy plastyczne, pokazują internet, dla maluchów zbierają zabawki, słodycze. Część dzieci w czasie zimowych ferii jeździła na zajęcia do Salezjańskiego Ośrodka Wychowania i Animacji SOWA.
Wychowawcy z Domu Księcia współpracują z Urzędem Miasta, z warszawską Fundacją dla Polski, która ma pod opieką świetlice socjoterapeutyczne, realizują zatwierdzony przez MEN projekt, dzięki któremu raz w tygodniu prowadzone są zajęcia plastyczne. Sponsorem kredek jest właśnie minister…
Panuje opinia, że w świetlicy pracują ludzie niespełna rozumu. Prawda jest taka, że dobrze by było, gdyby tylko tacy nas otaczali. Wkładają w to całe swoje serce i rozum. Starają się stworzyć dzieciom choć namiastkę domu, którego te często nie mają. Wyjeżdżają z nimi na wakacje, organizują święta, wigilie, łamią się opłatkiem. – Największą zapłatą dla wychowawcy jest to, kiedy dziecko przyjdzie, przytuli się i powie: fajnie, że jesteś, że mogę się wygadać…
Wszyscy, którzy chcieliby coś ofiarować dzieciom: 10201664-771333-270-208 PKO BP II Oddział Częstochowa. Telefony kontaktowe: 365-48-99, 324-32-56, codziennie, od 8.30 do 15.00.
* Imiona dzieci zostały zmienione

SYLWIA BIELECKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *