Rozmawiamy z senatorem Prawa i Sprawiedliwości Arturem Warzochą, wiceprzewodniczącym senackiej Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą
Pani premier Beata Szydło, cały rząd, opozycja, a także niektórzy parlamentarzyści podsumowują sto dni obecnej kadencji. Gdyby Pan miał się pokusić o podsumowanie swoich, pierwszych trzech miesięcy w Senacie, to na co zwróciłby Pan uwagę?
– Na duże tempo prac naszej izby i dużą ilość dobrych zmian, które udało nam się przeprowadzić. Mam tu na myśli zarówno ustawy, które już weszły w życie, jak chociażby: 500 plus, o służbie cywilnej, zniesieniu obowiązku szkolnego dla sześciolatków, czy podatku bankowym, jak również te, nad którymi rząd i parlament obecnie pracuje, które niebawem, po przejściu całej procedury legislacyjnej zaczną obowiązywać. Wśród nich należy wymienić ustawy o darmowych lekach dla seniorów, o ochronie polskiej ziemi, podatku od hipermarketów, najniższej stawce za wynagrodzenie, podniesieniu kwoty wolnej od podatku, piętnastoprocentowej stawce CIT i paru innych. Mówię o tym, bo w tym, co mówi dzisiaj opozycja słychać wyraźny dysonans. Do ubiegłego tygodnia słyszeliśmy zarzuty, że Sejm i Senat pracują zbyt szybko i nie są w stanie tworzyć dobrego prawa. W tym tygodniu, natomiast zmieniono narrację. Teraz opozycja, w tym szczególnie PO zarzuca nam, że nie spełniliśmy obietnic wyborczych, bo… przeprowadziliśmy za mało zmian. Dobrze, że odczucia Polaków są zupełnie inne, czego doświadczam, w rozmowach z nimi, na każdym kroku.
Zaangażował się Pan w prace senackiej Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą. Został Pan wybrany zastępcą przewodniczącej tej komisji, senator Janiny Sagatowskiej. Dlaczego wybrał Pan akurat ten obszar aktywności parlamentarnej i na czym Pana obecna praca polega?
– Przyznam się szczerze, że też byłem tym trochę zaskoczony, bo chociaż od początku deklarowałem pracę w komisji, którą Pani wymieniła, to wyboru na wiceprzewodniczącego nie zakładałem. Pani senator J. Sagatowska, to bardzo doświadczona parlamentarzystka, która współpracuje z Polakami i Polonią od początku naszej transformacji i to ona właśnie namówiła mnie na większą, niż na początku deklarowałem, aktywność w tym zakresie. W ten sposób od listopada, z racji pełnionej funkcji zaczęły się moje intensywne kontakty ze środowiskami polonijnymi, kierownictwem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz organizacjami społecznymi współpracującymi z Polakami za granicą.
Jakie są główne problemy Polaków, którzy mieszkają poza granicami Polski?
– Oj, trudno na to pytanie zwięźle odpowiedzieć, bo w każdym kraju, gdzie mieszkają Polacy występują różne problemy. Wiąże się to z uwarunkowań historycznych i ekonomicznych. Inna jest sytuacja, a tym samym problemy Polaków na wschodzie, szczególnie tych, którzy mieszkają obecnie w azjatyckiej części byłego Związku Radzieckiego, a zupełnie inne problemy dotyczą Polaków w krajach wysoko rozwiniętych, jak: Wielka Brytania, USA, czy Kanada. Już samo to, w jaki sposób i w wyniku, jakich zawirowań dziejowych znaleźli się nasi rodacy w danym kraju, rzutuje bezpośrednio na ich status społeczny i materialny. Istotnym elementem jest również czas, jaki upłynął od ich przyjazdu do danego kraju. Ważne jest również to, czy mamy do czynienia z Polakami, którzy urodzili się w Polsce, czy są kolejnym pokoleniem, które przyszło na świat już na obczyźnie. Wtedy są to osoby, które są już zazwyczaj w pełni zintegrowane z tamtejszym społeczeństwem, a mają polskie korzenie i chętnie kultywują polskie tradycje. Oczywiście, najtrudniejsza jest sytuacja Polaków na wschodzie, którzy albo zostali tam przetransportowani siłą, w ramach wywózek polskiej ludności, bądź znaleźli się w obcym kraju, w wyniku przesunięcia na zachód granic Polski. Dla nich Polska to wielki skarb, baśniowa kraina, która w ich świadomości funkcjonuje często w wyidealizowanym przekazie ze strony ich ojców, czy dziadków.
Ale to właśnie te środowiska Polaków z byłych, azjatyckich republik radzieckich, jak choćby Kazachstan najczęściej wyrażają chęć powrotu do Polski. Co, zatem można w tej sprawie dla nich zrobić?
– To właśnie jest kluczowy problem, za rozwiązanie którego rząd PiS wziął się bardzo energicznie. Sprowadza się to do uchwalenia nowej ustawy o repatriacji, bo praktyka ostatnich lat pokazuje, że obecnie obowiązujące przepisy są niedoskonałe. Zasadnicza zmiana polegać będzie na założeniu, że to państwo polskie, a nie, jak do tej pory było – samorządy, weźmie na siebie ciężar sprowadzenia, zakwaterowania i utrzymania, przez pierwsze pół roku rodzin, które zdecydują się na powrót do Polski.
Ilu jest takich chętnych do powrotów i czy Polskę stać na przeprowadzenie tak kosztownej operacji?
– Zakładamy, że do Polski, w ramach repatriacji może wrócić ok. 10 tysięcy, a może kilkanaście tysięcy potomków Polaków, polskich wysiedleńców lub zesłańców. Już w tegorocznym budżecie zagwarantowaliśmy stosowną kwotę na rozpoczęcie tego przedsięwzięcia. Projekt ustawy jest przygotowywany przez panią minister Annę Marię Anders, Przewodniczącą Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, która jest córką generała Władysława Andersa i która uważa za swój moralny obowiązek dokończenie dzieła swojego ojca, czyli sprowadzenia do Polski wszystkich tych, którzy nie wrócili do Ojczyzny wraz z jego armią. My też tak do tego problemu podchodzimy, to znaczy też uważamy, że naszym moralnym obowiązkiem jest umożliwić powrót do Polski, wszystkim naszym Rodakom, którzy taką wolę wyrażają. To jest minimum zadośćuczynienia za ich wielopokoleniowe krzywdy i cierpienia, których doznali na obcej i nieludzkiej ziemi.
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiała
URSZULA GIŻYŃSKA