Czenstochoviana
“Nad Liswartą i Potokiem Jeżowskim. Dzieje miejsc i ludzi”. Józef Tyrol. Ciasna 2002.
“Historię zakątka nad Liswartą i Potokiem Jeżewskim tworzyli władcy Czech, Polski, Austrii i Prus, ale – choć lud chce tego w legendzie – nie narażali swego królewsko-cesarskiego majestatu na przedzieranie się lichymi drogami przez zabagnioną puszczę i oglądanie z bliska nielicznych osad. Od kolonizowania i cywilizowania mieli własnych urzędników, szlachtę i coraz liczniejsze pokolenia chłopów” – pisze autor książki. Opowieści o lesistych terenach między Lublińcem, Olesnem a Dobrodzieniem.
Historia sprawiła, że ta część byłego województwa częstochowskiego od 1335 r. różniła się swymi losami od naszego miasta. U nas była Polska Piastów, Jagiellonów, Polska Rzeczpospolita szlachecka, zabór rosyjski, Polska zmartwychwstała… Śląsk przechodzący z rąk Piastów, Habsburgów w ręce Hohenzollernów. Nam wiek XVIII symbolizuje Pułaski na Jasnej Górze i Kościuszko pod Szczekocinami. A tam prowadzone przez “Starego Fryca” wojny śląskie.
Co do opcji narodowościowej – zgódźmy się z jednym: byli tam Ślązacy, przez Niemców traktowani lekceważąco jako Wasserpolacy, przez Polaków jako Niemcy… Gdy Liswarta była rzeką graniczną szmuglowano z ruskiej strony gęsi, odwrotnie zdarzało się przemycać karabiny dla piłsudczykowskiego PPS. A gdy przyszło wybierać, gdy rodziła się Polska Niepodległa ci śląscy Wasserpolacy byli w nie lada kłopocie. 60% mieszkańców opowiedziało się za Niemcami, 40% za Polską. Obszar przez kilka tygodni zajęty był przez polskich powstańców, którzy mścili się za germanizację na prostych nauczycielach ludowych.
W latach trzydziestych administracja niemiecka dążąc do całkowitego zniemczenia narzuciła nowe nazwy miejscowościom: Zborowskie (Sorowski) miało się nazywać Kirchwalde, Borki Wielkie (Gross Borek) stały się Bruckenort, Ciasna (Cziasnau) – Teichwalde, a Sieraków (Schierokou) – Breitenmarket. Potem, po 1945 r. nowa administracja przybyła z Polski przywracała słowiańskie nazwy, przy okazji spolszczając je do granic absurdu. A ludzie? To świetnie opisuje w książce cytat z kroniki nauczyciela szkoły w Zborowskim, pochodzący z 1945 r.: “Dziwne. Starsi ludzie prawie w stu procentach mówią po polsku, a dzieci już nie. Czyli jeszcze jedno lub dwa pokolenia i wszystko byłoby zupełnie zgermanizowane”. Autor dodaje: “Te dzieci, dzisiejsi sześćdziesięcio- i siedemdziesięciolatkowie, urodziły się w latach 1920-40 i pójście do polskiej szkoły dla wielu z nich było szokiem, szczególnie w styczności z nauczycielami, którzy nie znając Śląska zbyt gorliwie przystąpili do tzw. repolonizacji miejscowej ludności”.
Dodajmy tu – nasze pokolenie też było “nauczycielami, którzy nie znając Śląska zbyt gorliwie przystąpili do tzw. repolonizacji”. Ten grzech zlekceważenia tożsamości ziem śląskich należących do naszego byłego województwa ciągnął się do lat dziewięćdziesiątych.
Tym bardziej polecić trzeba lekturę książki Józefa Tyrola, opowieści o miejscach i ludziach z lesistych terenów nad Liswartą i Potokiem Jeżowskim.
PS Książka do nabycia w Antykwarni “Niezależna” u pana Zbigniewa Biernackiego.
JAROSŁAW KAPSA