W rozgrywkach Pucharu Polski IV-ligowy Raków Częstochowa rzutami karnymi 4:2 pokonał II-ligowe Podbeskidzie Bielsko-Biała. W regulaminowym czasie było 1:1, a strzelcami bramek byli: Piotr Czak dla Podbeskidzia i Michał Gałkowski dla Rakowa. Obydwie bramki padły po rzutach karnych.
W rozgrywkach Pucharu Polski IV-ligowy Raków Częstochowa rzutami karnymi 4:2 pokonał II-ligowe Podbeskidzie Bielsko-Biała. W regulaminowym czasie było 1:1, a strzelcami bramek byli: Piotr Czak dla Podbeskidzia i Michał Gałkowski dla Rakowa. Obydwie bramki padły po rzutach karnych.
Thriller zaczął się od samego początku meczu. Sędzia Artur Szydłowski z Krakowa przybył wraz z asystentami spóźniony. Później okazało się, że protokół sędziowski został spisany na niewłaściwym formularzu. W rezultacie – mecz rozpoczął się z 20-minutową zwłoką.
Do spotkania Raków przystąpił w następującym składzie: Cezary Siwy, Piotr Mastalerz, Marcin Sroka, Dawid Jankowski, Piotr Ojczyk, Sebastian Żebrowski, Rafał Psonka, Mariusz Przybylski (kpt), Maksymilian Rogalski, Tomasz Czok i Piotr Malinowski. Drużyna z ul. Limanowskiego grała bez kompleksów, nie licząc się z faktem, że jej przeciwnik gra przecież w II lidze. Specjalnych różnic w klasie przeciwników nie było zresztą widać. Już w 2 min. Malinowski stworzył zamieszanie pod bramką Podbeskidzia. Bielszczanie nie ustępowali i w 8 min. to Cezary Siwy musiał się popisać ładną paradą. 5 min. później sędzia robi prezent II-ligowcom, dyktując “jedenastkę” za rzekome zagranie ręką Sebastiana Żebrowskiego w polu karnym. Strzał Piotra Czaka – i Raków przegrywa 0:1. Ale nie ustępuje. 4-krotnie strzałami ze stałych fragmentów gry popisuje się Rogalski. Bramkarz gości Dawid Bułka ma sporo szczęścia, zaś Rogalski wyjątkowego pecha tego dnia.
W 18 min. drugiej połowy Michał Gałkowski zmienia Żebrowskiego, a nieco później Tomasz Lesik Jankowskiego. Przed końcem meczu trenerzy Dobosz i Samodurow na boisku wpuszczają Kamila Sulińskiego, który zmienia Rafała Psonkę. Mamy jeszcze dwie piękne interwencje Siwego i ładny strzał Mastalerza. Mecz zbliża się do końca, niektórzy kibice już opuszczają stadion. I nagle mamy istny cud pod Jasną Górą! W polu karnym faulowany jest Tomasz Czok, sędzia odgwizduje karnego. Stadion najpierw zamiera, później wybucha euforia. I pomruk konsternacji, gdy do piłki podchodzi Gałkowski, który – mówiąc delikatnie – raczej nie miał swojego dnia. Gol jednak pada i jest upragniony remis. Dogrywka i dalsze 30 min. nadziei dla piłkarskiej młodzieży Rakowa. Znów kilka razy ładnie strzela Rogalski i szaleje Malinowski, który przez 120 minut meczu zawsze, gdy dotknął piłki, siał popłoch w szeregach piłkarzy z Bielska. To właśnie ten młodziutki napastnik Rakowa i bramkarz Czarek Siwy byli bohaterami meczu.
Przez całą dogrywkę atakowało Podbeskidzie, Raków bronił się szczęśliwie i gwizdek sędziego zapowiedział trzecią odsłonę dramatu. Rzuty karne.
Rozpoczyna Raków. Strzela Gałkowski i trafia – 1:0 dla naszych. Wyrównuje Andrzej Szłapa. 1:1. Trafia również Lesik – 2:1 dla Rakowa .Znów przeciwnik wyrównuje po trafieniu Marcina Klaczki. Do piłki podchodzi sponiewierany i dręczony skurczami mięśni Czok. Jęk zawodu rozlega się, gdy nasz zawodnik przestrzela. Na 11. metrze staje Mariusz Jendryczko, strzela i… Czarek Siwy broni. Ryk radości. Teraz trafia Marcin Sroka i jest 3:2 dla Rakowa. Przed “wapnem” staje bramkarz Podbeskidzia Dawid Bułka. Jego “bomba” trafia w poprzeczkę. Strzał Sulińskiego na 4:2 sprawia, że takiego entuzjazmu na stadionie Rakowa nie widziałem od dobrych kilku lat. Pękają rzadkie kordony ochrony i piłkarze giną w mrowiu oszalałych ze szczęścia kibiców.
Gramy dalej, panowie! Już pojutrze, w sobotę 2 sierpnia, Raków podejmować będzie niedawnego I-ligowca, Pogoń Szczecin. I naprawdę nie jest bez szans.
WALDEMAR M. GAIŃSKI