Rozmawiamy z Januszem Rapalskim, prezesem Zarządu Ligi Ochrony Przyrody Oddział w Częstochowie
Panie Prezesie, LOP przyznał bardzo dużo odznak srebrnych i złotych. Siłą Państwa organizacji są ludzie…
– Bardzo nas cieszy tak ogromne zaangażowanie nauczycieli oraz dzieci i młodzieży. Dzięki temu realizujemy nasze cele, budujemy powszechną świadomość o konieczności ochrony przyrody. Odznaki to podziękowanie dla wszystkich, którzy propagują idee LOP.
Nauczyciele są bazą. To oni przekazują dzieciom idee, które z kolei idą z przesłaniem do swoich rodziców.
– Tak i w ten sposób LOP zatacza się coraz szersze kręgi. Docieramy do wielu szkół. Mamy koła LOP w ponad 30 procentach placówek oświatowych w Częstochowie. Pięknie układa się współpraca z e szkołami w powiatach i gminach. Realizujemy wiele konkursów, warsztatów edukacyjnych i akcji, o bardzo szerokim spektrum tematycznym. Przeprowadzamy konferencje naukowe, jak na przykład ta dzisiejsza „Szlakiem Orlich Gniazd”, którą organizujemy wspólnie z Regionalnym Ośrodkiem Doskonalenia Nauczycieli WOM w Częstochowie. To już druga edycja tego przedsięwzięcia. Stale współpracujemy Wydziałem Ochrony Środowiska, Rolnictwa i Leśnictwa Urzędu Miasta Częstochowy i z Wojewódzkim Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Te instytucje wspierają naszą działalność, przekazują nagrody na nasze konkursy, za co chciałbym serdecznie podziękować.
A jak Pan z ocenia działania miasta na rzecz zachowania zrównoważonego rozwoju?
– Częstochowa jest dużym miastem i niestety, nie wszystko przebiega tu zgodnie z naszym postrzeganiem ochrony przyrody. Odbieramy też sporo telefonów z interwencjami, dlatego też często reagujemy u decydentów. Staramy się ze swej strony szeroko propagować potrzebę zachowania ekosystemu na poziomie zrównoważonego rozwoju.
W Częstochowie w ostatnich miesiącach doszło do wielu wycinek drzew. Boli to jako ekologa?
– Bardzo. Boli, kiedy tereny zielone są zamieniane na parkingi. Zdajemy sobie jednak sprawę, że czasem nie ma wyjścia i przy remontach dróg trzeba podjąć tak radykalne kroki. Ale Wydział Ochrony Środowiska, Rolnictwa i Leśnictwa dba o powstałe straty i wykonuje wiele nasadzeń.
Wiele się dzisiaj mówi o potrzebie rekultywacji gruntów. Czy widzi Pan taką potrzebę w najbliższej nam okolicy?
– Sporo jest takich miejsc. Nieużytkowane grunty szybko ulegają biodegradacji. Stąd konieczne są opieka i stałe prace rekultywacyjne.
Jakie cele przed Państwem, co będziecie chcieli zrealizować w najbliższym czasie?
– Pracujemy zgodnie z wytycznymi Zarządu Głównego LOP, który nie jest nastawiony na spektakularne akcje, tak jak to czynią organizacje zainteresowane rozgłosem medialnym. Nie zawsze przedsięwzięcia tych organizacji są przemyślane i zgodne z zasadą prawidłowej gospodarki przyrodą. Za przykład podam akcję przeciwko wycince drzew w Puszczy Białowieskiej. Niektórzy zapominają, że przyrodzie czasem trzeba pomóc, że mądra i rozważna ingerencja z pewnością nie zaszkodzi lasom.
Zatem LOP to praca u podstaw?
– Zdecydowanie. Staramy się rozwijać zamiłowanie do przyrody i uczyć prawidłowych postaw, wdrażać potrzebę ochrony naszego ekosystemu od najmłodszych lat. Stąd tak intensywna praca edukacyjna i szkoleniowa. Poszerzamy kręgi, i co cieszy, mamy coraz więcej członków.
Czy dzisiaj łatwiej dotrzeć z przekazem proekologicznym?
– Porównując czasy obecne z latami mojego dzieciństwa, to trzeba obiektywnie stwierdzić, że zainteresowanie LOP-em, który jest organizacją prawie stuletnią, w Częstochowie LOP funkcjonuje już ponad 80 lat, dawnej było zdecydowanie większe. Liga miała swoją znaczącą obecność nie tylko w szkołach, ale także w zakładach pracy, instytucjach publicznych. Była to praca wielu liderów.
W Częstochowie ludzi niezwykle zaangażowanych w prace na rzecz upowszechniania i umiłowania przyrody było i jest bardzo dużo.
– Miło to słyszeć. W naszej działalności ważne jest docenienie pracy, przecież całkowicie społecznej.
Pan miłość do przyrody wyniósł z domu?
– Rodzice zawsze uczyli mnie, że świat wokół siebie trzeba szanować i o niego dbać. I to przesłanie szacunku do przyrody niosę przez życie. Ukończyłem II Liceum Ogólnokształcące w Koninie w klasie o profilu przyrodniczo-chemicznym, potem biologię na studiach w obecnej Pomorskiej Akademii Pedagogicznej w Słupsku. Od 28 lat uczę biologii i obecnie przyrody w szkole . Moja żona teraz jest nauczycielem przyrody, wcześniej geografii. Wspólnie się doskonale uzupełniamy, gdyż skończyła studia magisterskie na Uniwersytecie im. Jana Kochanowskiego w Kielcach uzyskując tytuł magistra geografii.
A nawiązując do lasów, jakie są szanse utworzenia Jurajskiego Parku Narodowego?
– Trudne, zwłaszcza, że nie ma już z nami orędownika tej idei profesora Janusza Hereźniaka. On wiele uczynił na rzecz utworzenia parku. Byliśmy bardzo blisko, ale tu wiele zależy od społeczności lokalnych skupionych na terenach mających wejść w granice JPN. Niestety, był dość duży sprzeciw, ludzie nie rozumieli etosu Parku, obawiali się ograniczeń. Szkoda, bo prawda jest tak, że Park Narodowy mógł być motorem napędowym dla rozwoju tych terenów. Park Jurajski świetnie skomponowałby się z Ojcowskim Parkiem Narodowym. To są tereny zbliżone biologicznie i geologicznie. Całość stanowiłaby piękny obiekt przyrodniczy, byłaby świadectwem naszego proprzyrodniczego myślenia. Ale wszystko przed nami. Broni nie składamy.
Dziękuję za rozmowę
Materiał ukazał na stronie: “Częstochowska Gazeta Ekologiczna” (wydanie papierowe), której publikację współfinansuje Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.
Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.
URSZULA GIŻYŃSKA