SIATKÓWKA
Wydaje się, że najgorsze już za siatkarzami Wkręt-metu AZS-u Częstochowa. Po serii beznamiętnych porażek do zera, nasza drużyna sensacyjnie wygrała w Rzeszowie z Resovią 3-2 a także podjęła walkę ze Skrą Bełchatów.
Nauka, nauka i jeszcze raz nauka powtarza od początku sezonu jak mantrę trener Marek Kardos o celu gry swoich podopiecznych w tym sezonie PlusLigi. Owa nauka chyba nie idzie w las, ponieważ najmłodsza drużyna w lidze zaczyna grać coraz lepiej, nie doznaje już kompromitujących porażek 0-3 i dostarcza swoim wiernym fanom coraz więcej powodów do optymizmu. Zwycięstwo z aktualnym mistrzem Polski na jego terenie jest jak do tej pory największą sensacją całych rozgrywek. Zawodnicy AZS-u, którzy w większości zostali wypożyczeni przed tym sezonem z rezerw Skry Bełchatów podeszli do meczu ze swoim macierzystym klubem bardzo ambicjonalnie. W pierwszym secie toczyli równorzędną walkę ostatecznie przegrywając w najmniejszym z możliwych rozmiarów 23-25. W drugiej partii dokonali czegoś co wręcz wyłamuje się z powszechnych zasad pojmowanie siatkówki demolując do 17 zespół, który dwa dni wcześniej zwyciężył w Lidze Mistrzów Dynamo Moskwa 3-1. W tej części gry bełchatowianie stali na boisku jak słupy soli raz za razem będąc demolowani a to skutecznym blokiem, a to atakiem lub celną zagrywką. Kompromitujący set goście wzięli sobie do serca i w dwóch kolejnych nie pozwolili już naszym zawodnikom na sprawienie dalszych sensacji, ale gra AZS-u nadal wyglądała bardzo przyzwoicie. Ostatecznie po wygranych kolejno do 19 i 21 i 3-1 w całym meczu Skra wywiozła z Częstochowy trzy punkty, ale to w serca częstochowskich fanów została tchnięta nadzieja na lepszą przyszłość. – Tak się nam ułożył w tym roku terminarz, że na początek graliśmy z tymi teoretycznie słabszymi, a teraz kiedy już nieco okrzepliśmy przychodzi nam grać z najsilniejszymi, ale jak widać po wynikach nie wychodzi nam to wcale tak źle. Przypuszczam, iż gdybyśmy teraz grali ze słabszymi drużynami to bylibyśmy w stanie z nimi wygrywać. Cały czas uczymy się tej PlusLigi, kibice nas nie zawodzą, a my zrobimy wszystko, aby doczekali się zwycięstw już w tym sezonie – przyznał po spotkaniu przyjmujący Wkręt-metu Michał Kaczyński. W najbliższy weekend częstochowianie zagrają w Kędzierzynie z ZAKSĄ, która po siedmiu kolejkach jest liderem tabeli i zdecydowanym faworytem starcia z Akademikami. Na papierze nasze szanse są iluzoryczne, ale po meczu w Rzeszowie nie ma już rzezy niemożliwych.
Trenerski dwugłos:
Jacek Nawrocki (trener PGE Skry): Wiedzieliśmy, że czekają nas bardzo trudne zawody, nawet nie z powodu presji, ale dlatego, że spodziewaliśmy się dużego oporu AZS-u i tak było. Dałem pograć kilku zawodnikom, którzy wcześniej grywali mniej. Potem musiałem wrócić do najsilniejszego składu, abyśmy mogli zdobyć trzy punkty, to było najważniejsze. Znam chłopaków z AZS-u z czasów kiedy grali w Młodej Lidze w barwach Skry. Obserwuję ich od początku sezonu i trzeba przyznać, że dość niefartownie zaczęli. W wielu przypadkach naprawdę niewiele im zabrakło im do wygrania setów, potem mogło się to inaczej potoczyć. Na pewno mają spory potencjał, Marcin Janusz czy Srecko Lisinac już teraz się wyróżniają. Grzesiek Bociek idzie do przodu, on bardzo potrzebował grania na tym poziomie. Ja za nich trzymam kciuki bardzo mocno, dajmy im jeszcze trochę czasu a pokażą co potrafią. Nie przypominam sobie, abym Markowi obiecywał, że nie zabiorę ich do Skry już po tym sezonie (śmiech).
Marek Kardos (trener Wkręt-metu AZS-u): Mnie cieszy, że utrzymywaliśmy wysoki poziom skończenia pierwszej akcji. Muszę pochwalić Grześka Boćka, bo jego gra wygląda naprawdę bardzo dobrze. Skra to drużyna z najwyższej półki, zdecydowanie górowali nad nami zagrywką, w pozostałych elementach nie mieli tak znacznej przewagi. Końcówkę rozegraliśmy trochę źle taktycznie, ze Skrą nie można zagrywać tzw. balona. Ja tez bardzo chcę podziękować kibicom, oni są z nami cały czas i mam nadzieję, że dalej tak będzie. Myślę, że jeśli kibice nam zaufają to doczekają się w końcu zwycięstw. Ich potencjał jest tak duży, iż w przyszłości wielką pociechę z tych chłopców powinna mieć reprezentacja Polski. Trener Nawrocki obiecał mi, że po tym sezonie nie zabierze mi najlepszych zawodników do Bełchatowa. (śmiech).
Mariusz Rajek