Akcja pod Arsenałem – refleksje 70 lat później…


Są sprawy dla człowieka ważne, ważniejsze i najważniejsze. Każdy z nas ma własną ich gradację. Dla większości najważniejsza wciąż jest rodzina.

I dobrze, choć chcę wierzyć, że określające polską tożsamość hasło: „Bóg, Honor, Ojczyzna” wciąż jeszcze stanowi dla moich Rodaków odzwierciedlenie ich własnej skali wartości. Przy okazji minionego właśnie marca, chcę namówić do wspomnień z czasów niemieckiej okupacji Polski. Przypomnę o jednej z dat tamtego okresu. Przywołuje ona walkę młodych bohaterów: chłopców i dziewcząt z Szarych Szeregów. Mam nadzieję, że najpiękniejsza o nich książka – Aleksandra Kamińskiego „Kamienie na szaniec” – wciąż jeszcze figuruje w spisie lektur obowiązkowych, choć pewności nie mam, bo akurat w Ministerstwie Edukacji Narodowej, wszystko co związane z ostatnim członem jego nazwy, w dziwny sposób jest rozumiane i już niedługo, mam takie przeczucia, zastąpi go przymiotnik „Internacjonalistycznej”.
70 lat temu, 26 marca 1943 roku, miała miejsce brawurowa akcja uwolnienia harcmistrza Janka Bytnara „Rudego” oraz 24 innych więźniów przewożonych przez Niemców, po kolejnym przesłuchaniu, z siedziby Gestapo (przy Al. Szucha) do więzienia Pawiak. Akcja miała miejsce pod warszawskim Arsenałem i pod taką nazwą funkcjonuje do dziś w historycznych publikacjach. Brali w niej udział również najbliżsi przyjaciele „Rudego”: „Alek” i „Zośka”. Co niezwykłego było w tym wydarzeniu, jednym z bardzo wielu w czasie niemieckiej okupacji Polski? Pewnie to, że ci waleczni, odważni młodzi ludzie dokonali rzeczy dla wielu po prostu niemożliwej. A może to, że kolejny raz udowodnili, jakim wartościom hołdują? To według wielu zasadniczy powód, dla którego nie są dziś bohaterami filmów, audycji telewizyjnych czy radiowych, artykułów prasowych (poza nielicznymi tekstami w prasie „niepokornej”).
Akcja pod Arsenałem, poza tym, że była pierwszą akcją uliczną o tak dużej skali, przeprowadzoną przez polski ruch oporu w okupowanej Warszawie, była też niezwykle odważnym i znaczącym dla mieszkańców okupowanej stolicy sygnałem, że są w tym nieszczęsnym, udręczonym mieście Polacy, którzy mówią oprawcom „nie”. Którzy nie zgadzają się na terror, upodlanie każdego dnia, zastraszanie. Janek Bytnar „Rudy” aresztowany 23 marca 1943 roku wraz ze swoim ojcem, był przedstawicielem pokolenia Kolumbów – tak ich nazwano już po wojnie. Przyjaźń, wierność przysiędze składanej wobec Pana Boga, głęboki patriotyzm, niezwykła dojrzałość, odpowiedzialność wobec przyszłych pokoleń – to były ich zasady. To one właśnie najlepiej oddają ducha tamtego pokolenia. Dzięki nim doskonale wiedzieli, co mają robić w obliczu zniewolenia i terroru. Znali swoje wobec ojczyzny obowiązki i dlatego walka z wrogiem była dla nich czymś oczywistym.
A jacy jesteśmy my? Czy potrafimy rozeznać zagrożenia? Czy umiemy odróżnić bohaterów od zdrajców, wrogów od przyjaciół? Czy starczy nam odwagi, aby wobec kolejnych działań niszczących Polskę i zniewalających naród powiedzieć: dość! Jeśli nie, ci którzy po nas przyjdą, mogą nazwać nasze pokolenie – w najlepszym wypadku – „mediotami”.
„Rudy” zmarł 30 marca 1943 roku w Szpitalu Wolskim w Warszawie, na skutek obrażeń zadanych przez gestapowskich oprawców. Jego serdeczny przyjaciel „Alek”, umarł w tym samym dniu z powodu rany postrzałowej…

Anna Dąbrowska

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *