Dyskusja na temat kondycji częstochowskiej huty, a ściśle rzecz biorąc: dwóch hut stali działających obecnie w naszym mieście, stała się okazją do wygłoszenia peanów i oddania hołdów tym, którzy mieli sposobność w tej sprawie kiedykolwiek publicznie się wypowiedzieć. Nieważne, czy pochwały i dobre recenzje zebrano zasłużenie, czy też nie. Ważne, że spektakl ten odbył się nie byle gdzie, bo podczas nadzwyczajnej sesji Rady Miasta i nie pod byle jakimi auspicjami, bo patronowali temu przedsięwzięciu wicepremier, prezydent miasta i poseł.
Dyskusja na temat kondycji częstochowskiej huty, a ściśle rzecz biorąc: dwóch hut stali działających obecnie w naszym mieście, stała się okazją do wygłoszenia peanów i oddania hołdów tym, którzy mieli sposobność w tej sprawie kiedykolwiek publicznie się wypowiedzieć. Nieważne, czy pochwały i dobre recenzje zebrano zasłużenie, czy też nie. Ważne, że spektakl ten odbył się nie byle gdzie, bo podczas nadzwyczajnej sesji Rady Miasta i nie pod byle jakimi auspicjami, bo patronowali temu przedsięwzięciu wicepremier, prezydent miasta i poseł.
Od razu zastrzegam, że mnie, zarówno osobiście, jak i z racji pełnienia społecznych funkcji w naszym mieście, perspektywa poprawy kondycji huty bardzo cieszy. Powiem więcej: od miesięcy chwytałem się jak tonący brzytwy każdej pomyślnej wieści dla huty, próbując wyczytać tam więcej dobrego niż zawarł w niej sam autor. To normalne; trudno spokojnie myśleć o wizji upadku największego w regionie zakładu pracy, bezrobociu pięciu tysięcy hutniczych rodzin, problemach finansowych kooperantów Huty Częstochowa. Dlatego każda wiadomość o nieprzerwaniu produkcji stali, o składanych nowych zamówieniach czy podpisaniu nowych kontraktów była, sama w sobie, wiadomością pomyślną. Z czasem zaczęły nadchodzić wieści jeszcze lepsze. Poprawiła się, na przykład, płynność w płatnościach i przekazywaniu zobowiązań pracowniczych, ustały protesty związkowców oraz – sprawa chyba najistotniejsza – powołano specjalny zespół pod auspicjami wicepremiera Jerzego Hausnera, który rozpoczął pracę nad programem restrukturyzacji huty.
Można by się oczywiście czepiać wielu “szczegółów”, jak choćby tego, co dokładnie kryje się pod hasłem: “redukcja zadłużenia”, które obecnie wynosi siedem milionów złotych i ile suwerenności mieli wierzyciele zakładu w momencie podpisywania porozumienia w tej sprawie, ale nie w tym rzecz. Porozumienie podpisano i sprawa jest zamknięta. Można by również zapytać wicepremiera Hausnera, czy do końca podtrzyma swoją opinię o “mądrych związkach zawodowych”, jak raczył się o nich podczas wizyty w Częstochowie wyrazić, gdyby tak związki doszły do wniosku, że sprawy pracownicze podczas prywatyzacji zaczęły przybierać niekorzystny obrót. Można by również zapytać prezesów obu hut, czy będą w stanie zredukować w pierwszym kwartale zadłużenie swoich zakładów do zera, jak ich do tego zobowiązał wicepremier. Ale to wszystko wydaje się być dzisiaj nieistotne, wziąwszy pod uwagę harde spojrzenia polityków i podniosłą atmosferę panującą podczas nadzwyczajnej sesji Rady Miasta.
Raz jeszcze chcę podkreślić, że aktualny stan rzeczy jest, z powodów obiektywnych, o niebo lepszy niż rok temu. To niewątpliwie cieszy, lecz pozwala zaledwie na niewielki komfort myślenia z pewną nadzieją o przyszłości tego zakładu oraz wyodrębnionych spółek. Zatem chyba jeszcze nie nastał dla uzdrowicieli hutniczych losów czas wypinania mężnych torsów do dekoracji orderami, za to zbliża się niewątpliwie moment najtrudniejszej próby, która właściwie zdecyduje o wszystkim. I, podpisując się obiema rękami pod wszystkim tym, co na koniec tej uroczystej “akademii” wyraził Jerzy Hausner, dorzucę tylko tyle, że częstochowska huta już swoje zrobiła, bo przetrwała najgorsze dla niej czasy. Teraz zobaczymy jak postąpi jej właściciel, który wkracza w ostateczną fazę negocjacji z potencjalnymi inwestorami na temat przyszłości firmy. Skarb państwa jednym nieprzemyślanym ruchem może cały trud ratowania huty przekreślić lub też brawurową akcją na długie lata ustawić zakład na właściwym torze.
ARTUR WARZOCHA