11 listopada 2012 roku przeszedł do historii, zgodnie z założeniem zwolenników patriotyzmu bezobjawowego, jako dzień promocji polityki miłości Prezydenta i kolejnej okazji do obnażenia chuligańskiego oblicza polskiej prawicy.
Warszawski Marsz Niepodległości, który zgromadził kilkadziesiąt tysięcy uczestników, doskonale został zaplanowany, ale gorzej rozegrany przez oddziały policji – zarówno tej jawnej, jak utajnionej. Niemal godzinne popisy prowokatorów, „uatrakcyjnione” wybuchami petard, strzałami z broni gładkolufowej i rozpylaniem gazu łzawiącego, miały doprowadzić do zamieszek, które wreszcie dałyby ewidentne argumenty dla delegalizacji wszelkich organizacji niezgadzających się na wynaradawianie, poniżanie i zakłamywanie Polski. Trochę nie do końca się udało, więc trzeba znów ałtorytety zaprzęgać do tłumaczenia gawiedzi, że co prawda mordów nie było, ale zagrożenie ogromne wciąż istnieje. Gorące dyskusje medialne w gronie mędrców, głównie tych, co to Lenina szczęśliwie nad bramę stoczni w Gdańsku przywróciły i gorącymi są orędownikami nowego dzieła kinematografii polskiej za – między innymi – rosyjskie pieniądze zrobionym, opiewającym bestialski antysemityzm Polaków AD 2001, potwierdzają jedynie, że patriotyzm prawicowy jest skandalicznie niereformowalny i godny potępienia. Jedyny do praktykowania jest ten u boku Prezydenta. Zwłaszcza, że towarzystwo doborowe i według klucza „dla każdego coś miłego” dobrany. Właściwie mało mnie interesuje, jak kto chce Święto Niepodległości czcić. Mam jednak praw żądać, bo Konstytucja daje mi do tego prawo, aby nikt – zwłaszcza władza – nie przeszkadzał nikomu robić tego, jak chcę. A przeszkadza. Dowodem ostatnie wydarzenia również w naszym mieście, choć nie tylko. Nie wierzę w gładkie słowa Rzecznika Prasowego Policji. Z zasady zachowuje dystans wobec wypowiadanych z prędkością karabinu maszynowego słów, które mają zagłuszyć adwersarzy. Poza tym, mogę je konfrontować z wieloma zapisami video, które powszechnie dostępne są w Internecie. Nijak mi się obraz z tym co słyszę zgadzać nie chce, ale to pewnie kolejna prawicowa ustawka. Mojego zaczadzonego złymi słowami umysłu, nic już nie zmieni. Straszna to świadomość, zwłaszcza, że nie jestem odosobnionym przypadkiem. Bóg Honor Ojczyzna – to słowa, które Polacy wciąż w sercach noszą i mimo starań wielu, ciągle rozumieją ich sens. Na koniec jeszcze Norwidowe słowa, bo one najlepiej oddają atmosferę warszawskiego Marszu Niepodległości:
Ogromne wojska, bitne generały,
Policje – tajne, widne i dwu-płciowe –
Przeciwko komuż tak się pojednały?
– Przeciwko kilku myślom… co nienowe!
„Siła ich”, fraszka, CK Norwid
Anna Dąbrowska