Po kilku upalnych dniach, podczas których słupek rtęci wskazywał ponad 30 stopni nadmiar wody nie tylko nie przerażał, ale wręcz każdej ochłody domagały się rozpalone ciała mieszkańców naszego regionu. Odmiennego zgoła zdania są właściciele kilkunastu posesji przy ulicy Głównej w Częstochowie. Z przerażeniem spoglądają na prognozy pogody zapowiadające deszcze. – Ta ulica miała być uporządkowana już bardzo dawno temu. Gdy tylko trochę popada deszcze nie ma mowy o przejściu po chodniku wzdłuż drogi. Woda stoi po kostki, a przejeżdżające samochody chlapią błotem we wszystkie strony – mówi Ryszard G., mieszkaniec domu przy ulicy Głównej. Jadąc w kierunku znanej wszystkim częstochowianom tapetowni, na wysokości remizy strażackiej kilkusetmetrowy odcinek od niepamiętnych czasów zawsze pokryty jest wodą.
Po kilku upalnych dniach, podczas których słupek rtęci wskazywał ponad 30 stopni nadmiar wody nie tylko nie przerażał, ale wręcz każdej ochłody domagały się rozpalone ciała mieszkańców naszego regionu. Odmiennego zgoła zdania są właściciele kilkunastu posesji przy ulicy Głównej w Częstochowie. Z przerażeniem spoglądają na prognozy pogody zapowiadające deszcze. – Ta ulica miała być uporządkowana już bardzo dawno temu. Gdy tylko trochę popada deszcze nie ma mowy o przejściu po chodniku wzdłuż drogi. Woda stoi po kostki, a przejeżdżające samochody chlapią błotem we wszystkie strony – mówi Ryszard G., mieszkaniec domu przy ulicy Głównej. Jadąc w kierunku znanej wszystkim częstochowianom tapetowni, na wysokości remizy strażackiej kilkusetmetrowy odcinek od niepamiętnych czasów zawsze pokryty jest wodą. – Nie bardzo się na tym znam, ale najprawdopodobniej niedrożne są kanały.
Za każdym razem, gdy wychodzę do sklepu musiałbym zakładać kalosze, alby przedostać się przez wielką wodę. To przecież absurd. Płacę podatki, a urzędnicy kpiny sobie z ludzi robią – mówi Ryszard G. Ulica Główna nie przez przypadek tak się właśnie nazywa. Prowadzi bowiem nie tylko do okolicznych Łojek czy Blachowni, ale przede wszystkim jest od dawna jedyną dogodną trasą na Opole. – Rowy przydrożne przepełniają się po 30 minutach od chwili, gdy zaczyna kropić deszcz. Woda wylewa się wówczas na drogę. Taki stan rzeczy częstochowscy urzędnicy fundują nam przez cały rok; wiosną, gdy topnieją lody, latem, gdy jest oberwanie chmury, jesienią przy zmianie aury i zimą podczas śnieżnej ciapy – opowiada mieszkaniec Głównej. Poza dyskomfortem w poruszaniu się mieszkańców poważne zarzuty pod adresem administratora – Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów w Częstochowie mają zmotoryzowani właściciele domów. Rozległe i głębokie kałuże, to zdaniem wszystkich kierowców istotny element zagrożenia na drodze. – Ja nie wiem, jak ktoś może spać spokojnie wiedząc, że tutaj w każdej chwili może dojść do wypadku. Niebezpieczeństwo jest naprawdę wysokie, bo wielokrotnie w tym miejscu dochodziło już do stłuczek i kolizji, a nawet wypadnięcia z drogi – mówi Ryszard G. A może urzędnicy na coś czekają?
– Jest to na pewno duży problem, z czego Zarząd Dróg zdaje sobie sprawę. Małe spadki podłużne terenu i nieefektywna kanalizacja deszczowa powodują, że ulicę Główną należałoby szybko zmodernizować. Zdajemy sobie jednocześnie sprawę, że inwestycja taka będzie bardzo kosztowna i dlatego 5 km odcinek drogi podzieliliśmy na mniejsze etapy. Niestety, ciągły brak pieniędzy nie pozwala nam na realizację zamierzeń – mówi Elżbieta Swiłło, kierownik referatu dokumentacji projektowej w Wydziale Inwestycji Miejskiego Zarządu Dróg w Częstochowie. Koniecznością przy remoncie tego fragmentu drogi byłoby poszerzenie jezdni. Jednak zarówno właściciele prywatnych terenów nie zawsze wyrażają zgodę, jak i pobliska lokalizacja torów kolejowych wyraźnie stoi na przeszkodzie. – Przyznam się szczerze, że niewiele interesują mnie trudności Zarządu Dróg. Ja płacę i wymagam, a oni niech robią, co do nich należy. Chcemy mieć porządek w tym miejscu, bez obaw, że szalony kierowca straci panowanie nad samochodem i wjedzie na chodnik, chcemy mieć czyste buty, gdy wyjeżdżamy do centrum miasta lub do pracy, po prostu chcemy żyć jak ludzie. Zastanawiam się, jaką drogę wokół domu mają urzędnicy Zarządu Dróg? – pyta rozgoryczony mieszkaniec domu przy ulicy Głównej Ryszard G. Chyba lepiej nie wiedzieć, bo jakże blado wyglądaliby nasi administratorzy, gdyby tak okazało się, że suchą szosą co dzień podążają do pracy i na zakupy.
RENATA KLUCZNA