WSPANIAŁY “PIOSENNIK”


Z Wydawnictwa Wyższej Szkoły Pedagogicznej

Nie ma co kryć, sam należę do grupy ludzi co to “lubię śpiewać, tańczyć lubię, a szczególnie gdy mam w czubie”. I to nie zważając na absolutny brak talentu w tej dziedzinie. Bo jak mi tu mądrze autor opisywanej książki w posłowiu wyjawił: “śpiewamy (…) gdy mamy dobrą kompanię, gdy rozpierają nas silne emocje, dające się wysłowić i wyrazić właśnie śpiewem”.
Dla osobników mojego pokroju szczęściem jest uzyskanie solidnego fundamentu. A tym jest 1000-stronicowe tomiszcze, zawierające bez mała 1000 tekstów piosenek. “Wszechnaobfitszy piosennik dla tych, co ich Muzyka bierze” – zebrany, opracowany i wydany przez niezmordowanego artystę Stanisława Podobińskiego, szefa wydawnictwa WSP. I znów muszę odwołać się do jego słów: “Pragnęliśmy, by Piosennik ten był – w miarę możliwości wszystkoistyczną chrestomatią, gromadzącą najciekawsze melodycznie lub/i tekstowo pieśni (…). Piosennik jest rezerwuarem słów i nut zastygłych, zakrzepłych; mądrości i artyzmu i żmudnej pracy zarówno Twórców znanych – tu ujętych, jak i nie znanych – bądź nie znanych redaktorowi tego zbioru, albo też nieznanych w ogóle. Stworzyliśmy Go, dokumentując tę wielce istotną – jak nam się wydaje – sferę ludzkiej działalności. Odczuwamy z tego powodu szczęście”. Dodam – nie mniejsze szczęście odczuwają odbiorcy wydawnictwa.
Niedźwiedzią przysługę oddały “Piosennikowi” media skupiając oczy i pióra redaktorów na doszukiwaniu się w zbiorze frywolności. Cóż, są też piosenki rubaszne, pełne dosłowności, rzec można “Fredrowskie”. Lecz skoro to Piosennik “wszechnaobfitszy” trudno, by ich brakło. Bo wartość, ogromna wartość, polega na dokonaniu wyboru wszystkich reprezentatywnych piosenek wyrażających emocje śpiewających pokoleń od stuleci. Są tu pieśni powtarzane śpiewem od czasu Wielkich Romantyków. Ich wartość polega na utrwaleniu się w kulturze codziennej (bo wspólne śpiewanie jest częścią owej kultury). Powstała w błocie zapchlonych okopów dziarska przyśpiewka “Raduje się serce, raduje się dusza”, jak i druga “Legiony to żołnierska nuta” śpiewane były nie tylko na oficjalnych akademiach, lecz i przy ogniskach rajdów studenckich. Pierwsza, to transpozycja piosenki ludowej, druga, to słowa tworzące nową wersję operetkowego przeboju.
Zbiór jest materiałem, nad którym może pochylić się socjolog dociekając co właściwie sprawiło, że ta a nie inna piosenka stała się standardem powtarzanym przez pokolenia. “Legiony” nie są tu wyjątkiem, prześledzić możemy utrwalanie się wersji z nowym tekstem na bazie starych melodii. Na ich zmiany zależne od epoki i emocji odbiorców. Słowa – tu mamy ogromne zróżnicowanie, od prawdziwie poetyckich barw do prostych rymowanek. Czy może klimat? Może właśnie klimat sprawiający, że w danym momencie, w danej chwili, ta a nie inna melodia, ta a nie inne słowa oddają najlepiej stan naszej duszy.
Czas też zwrócić uwagę na miejsce piosenki w naszej kulturze codziennej. Dla autora to rzecz zrozumiała, pochodzi z gór, gdzie “dwa jodłowe szumne lasy w naszej wiosce były i są odbiorcami śpiewów solowych i gromadnych”. Dla innych rzecz może nie być tak oczywista. Zrezygnowaliśmy z wyrażania naszych wewnętrznych emocji na rzecz biernego przyjmowania stanów emocjonalnych bohaterów “szklanego ekranu”. Przybraliśmy drogą mimikry szarość naszych blokowisk, za cnotę uznaliśmy nie rzucanie się w oczy. Wstydzimy się śpiewać, nie z powodu braku talentu ku temu, lecz bojąc się ujawnienia własnego “ja”.
Może więc Piosennik odkrywając całą paletę barw, odkrywając specyficzną ciągłość pokoleniową, odkrywając przyjemność odnajdywania siebie w znanych i nieznanych słowach i melodiach, przywróci nas sobie samym.
Autor jest szczęśliwy z wykonania dzieła. I my szczęśliwi z odbioru. To jest recepta na chwilę szczęścia w tych trudnych czasach.

JAROSŁAW KAPSA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *