CZĘSTOCHOWSCY RZEMIEŚLNICY
Częstochowską firmę „Wiarus” znają pracownicy służb mundurowych w całym kraju. – Uniformy szyją u nas i generałowie, i szeregowcy. Strażacy, wojskowi, policjanci z najdalszych zakątków Polski, a zdarza się, że i z zagranicy – mówi właściciel „Wiarusa” Janusz Ślęzak.
Początki zakładu „Wiarus” sięgają roku 1952. Wówczas firma funkcjonowała w ramach Wojskowej Centrali Handlowej i produkowała mundury dla kadr wojskowych oraz służb mundurowych podległych Ministerstwu Spraw Wewnętrznych.
Janusz Ślęzak sztuki krawieckiej uczył się u Władysława Jabłońskiego na Rakowie. W zakładzie „Wiarus” pracuje 52 lata, od 1970 roku na stanowisku kierownika. Gdy w 1993 roku WCH zlikwidowano, zakład pod swoje skrzydła przejął Janusz Ślęzak, stając się jednocześnie gwarantem kontynuowania jego najlepszych tradycji – wysokiej fachowości i jakości usług. Realizacja wytyczonego celu przychodzi mu z łatwością, bo swojej pracy oddany jest całym sercem. – Najważniejsze jest zadowolenie klienta, a nie pieniądze – stwierdza. Co go zafascynowało w ciężkim, specjalistycznym krawiectwie? – Szczerze? Nie wiem. Zdecydowali na wierchu, a ja się dostosowałem. Praca często jest dla mnie wyzwaniem, ale dającym wiele satysfakcji – dodaje.
Dzisiaj w „Wiarusie” zatrudnionych jest około dwunastu rzemieślników – krawców i hafciarek. Panu Januszowi, w wolnych chwilach od pracy, pomaga również syn Michał Ślęzak.
Profesjonalizm i rzetelność to wizytówka „Wiarusa”. Nie budzi więc zdziwienia fakt, że z usług zakładu chętnie korzystają pracownicy służb mundurowych z całej Polski. Od Tatr po Bałtyk. – Szyjemy solidnie i tanio. Mamy klientów jak Polska długa i szeroka. Czasem zdarza się, że uciekają do innych firm, ale szybko wracają – mówi Janusz Ślęzak. Mundury szyją fachowcy, wyszkoleni jeszcze w czasach Wojskowej Centrali Handlowej. To nie tylko profesjonaliści, ale i artyści w swoim zawodzie. – Bylejakości nie przyjmie żaden oficer. Mundur musi być dopracowany w każdym calu – stwierdza pan Janusz.
Zakład szyje dla Komend Policji, Szkół Pożarnictwa, w tym Centralnej Szkoły w Warszawie, wykładowców Szkoły Policyjnej w Legionowie oraz Kompanii Honorowych, między innymi w Chrzanowie i Włocławku. Mundury jadą do Olsztyna, Nowego Targu, Torunia, Lipska, Szczecina, Wrocławia, Kotliny Kłodzkiej. Z wieloma klientami pan Janusz jest zaprzyjaźniony. Wielką serdecznością darzy generała Teofila Jankowskiego, długoletniego szefa Państwowej Straży Pożarnej i Obrony Cywilnej Kraju, związanego rodzinie z regionem częstochowskim.
Warto dodać, że zakład odtwarza również mundury historyczne, odwzorowywane z archiwalnych zdjęć. W ostatnim okresie uszyto tu na zamówienie organizacji z Opolszczyzny uniformy z czasów zaboru pruskiego i rosyjskiego. Okazjonalnie przyjmuje się również zlecenia na ubrania męskie – fraki, smokingi, garnitury, płaszcze. „Wiarus” realizuje też zamówienia specjalne. Częstym klientem pana Janusza Ślęzaka był Marek Perepeczko, nieżyjący dyrektor Teatru im. Adama Mickiewicza w Częstochowie, którego Janusz Ślęzak wspomina go z wielką atencją.
Mundury z „Wiarusa” zdobią również liczne orkiestry strażackie. Występują w nich słynne orkiestry z naszego regionu – Mykanowa, Konopisk, Dźbowa, ale też w kraju – od Wojanówki po Jarosławiec. – W tym roku szyjemy stroje dla orkiestr z Wręczycy Wielkiej, Iwonicza Zdrój i Brzostowa – mówi Ślęzak.
Odrębną gałęzią w zakładzie, stricte artystyczną, jest ręczne haftowanie sztandarów. I w tej działalności pracownicy „Wiarusa” stają na najwyższym podium. – Chorągwie i sztandary wykonują mistrzynie w swoim fachu, spod ich rąk wychodzą istne dzieła sztuki, a haftowane elementy są bardzo misterne i wymagają wyjątkowej precyzji – chwali swoje pracownice Janusz Ślęzak.
Dorobek hafciarski zakładu „Wiarus” jest bardzo bogaty, sztandarów powstało bowiem dziesiątki. Dla starostw powiatowych, gmin, szkół, kopalń, kół wędkarskich i łowieckich, policji, strażaków, klubów sportowych, parafii. Dumą pana Janusza są sztandary wykonane w czasach, gdy nie można było robić oficjalnie haftować patriotycznych emblematów, jak godło Polski z orłem w koronie. – Takie wykonaliśmy dla „Solidarności” spoza Częstochowy oraz dla Związku Polaków na Litwie. Ten drugi poza granicę przewiózł ksiądz przebrany w mundur górnika. Wykonaliśmy też sztandar Akowców, którzy wyzwolili Lwów w 1944 roku. Wycięto z niego orła polskiego i pieczołowicie przechowywano na Wawelu. W latach 80. dostarczono do nas emblemat i zdjęcia. Z nich odtworzyliśmy proporzec – wspomina Janusz Ślęzak. Symboliczny wymiar dla niego miał też odtworzony sztandar spod Monte Casino, wykonany na zlecenie Polaków w Londynie. Pan Ślęzak z estymą wskazuje te wyhaftowane dla instytucji częstochowskich – Akademii im. Jana Długosza i Stowarzyszenia Absolwentów Politechniki Częstochowskiej.
Przez lata pracę pana Janusza doceniło kilkadziesiąt instytucji i organizacji. A swoje uznanie i podziękowanie wyraziły w formie dyplomów i odznaczeń, ale o tym już pan Janusz opowiadać nie chce.
URSZULA GIŻYŃSKA