Miłośnicy muzyki, zgromadzeni w Filharmonii Częstochowskiej, pożegnali w miniony piątek tegoroczny karnawał. Pod batutą Wojtka Mrozka, światowej już sławy polskiego klarnecisty młodego pokolenia, w wykonaniu Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Częstochowskiej oraz solistów rozbrzmiały melodie tańców z różnych stron świata.
Taniec łączymy zwykle z ruchem, skoordynowanym z muzyką. Jednak taniec to także najstarszy gatunek muzyczny, który zachowując swą ludowość, charakter narodowy, wyzwalał się stopniowo od ruchu, zyskując z czasem coraz wyższą rangę artystyczną, Stał się częścią wyrafinowanych gatunków muzyki klasycznej, jak suita czy symfonia, a także punktem wyjścia dla tańców stylizowanych, inspirowanych kulturą ludową.
Wojtek Mrozek w swoim autorskim programie, zaprezentowanym w Filharmonii Częstochowskiej, nawiązał do tej bogatej tradycji gatunku. W koncercie mogliśmy usłyszeć zatem, obok tradycyjnego, starogreckiego Jasapico Servico, także „Czardasz” Vittorio Monti’ego, suity tańców tureckich, rosyjskich, karpackich, rumuńskich, mołdawskich, żydowskich czy Taniec węgierski nr 5 Brahmsa.
Aranżacje Mrozka przyznają główną rolę klarnetowi, na którym grał sam dyrygent. Szczególnie poruszające było solo z żydowskiego „Śmiechu Samuela”, brawurowo wykonane na klarnecie tureckim. Jak piszą o artyście krytycy, jego gra wyróżnia się, oprócz znakomitej techniki, dużą inteligencją muzyczną oraz ciepłym dźwiękiem, spontanicznością i uczuciowością. Podczas piątkowego koncertu wszyscy mogliśmy być tego świadkami.
„Tańce świata” nie byłyby oczywiście tym samym bez wsparcia Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Częstochowskiej oraz przybyłych z Ukrainy solistów. Victor Yanchak w pełni zasłużył na aplauz publiczności swym wykonaniem fokstrota na bajanie, rosyjskiej odmianie akordeonu. Jednym z najbardziej przejmujących momentów koncertu było solo Ihora Lomaha na cymbałach mołdawskich w karpackim tańcu „Bereznjanka”.
Na długo pozostanie w pamięci także interpretacja słynnego utworu Mikisa Theodorakisa „Taniec Greka Zorby”, wykonanego na cymbałach i klarnecie, z towarzyszeniem orkiestry. Stało się tak nie tylko za przyczyną doskonałej techniki gry, ale także atmosfery, jaką udało się stworzyć w sali koncertowej dyrygentowi. Mrozek zaprosił publiczność do wyklaskiwania rytmu, czyniąc z niej współwykonawcę utworu.
Wojtek Mrozek w swych „Tańcach świata” zabrał nas w muzyczną podróż w odległe zakątki globu. Czy warto było się w nią wybrać? Najlepszą odpowiedź stanowi reakcja publiczności – aplauz, gorące brawa na stojąco i wreszcie „Zorba” na bis. Połączenie rozrywki z artyzmem, jakie charakteryzuje taniec jako gatunek muzyczny, okazało się doskonale trafiać w zapotrzebowania i gust publiczności.
ANNA MARIA RÓG