Andrzej Bubień, reżyser spektaklu dla częstochowskiego teatru, zbudowanego z czterech jednoaktówek Czechowa, pod przewodnim tytułem „Czechow: żarty z życia”, pokazał nam zupełnie nową wizję Czechowa. Odnoszę wrażenie, że ta interpretacja stała się bardziej żartem z Czechowa. Przynajmniej w dużej części.
Czechow, ilustrując skomplikowaną ludzką naturę, lubił przerysowywać postaci bohaterów, ale zawsze pozostawał w aurze inteligentnego i pełnego niuansów obrazowania. Toteż idąc do teatru, myślałam, zwłaszcza po zaprezentowanych podczas konferencji pasowej fragmentach „Niedźwiedzia”, że będzie stylowo, z nutą wysublimowanego, ironicznego humoru tak charakterystycznego dla utworów Antona Czechowa. Wyszłam zmęczona wrzaskami, skakaniem po stołach, rzucaniem odpadkami, które zaraz trzeba było sprzątać na oczach publiczności, bo przerwy nie zapewniono. Zmęczona formułą farsy, jaką zastosował reżyser, co szczególnie wybrzmiało w dwóch utworach: „Oświadczynach” i „Jubileuszu”.
Nadmiar ekspresji szkodzi. Szkodzi też unowocześnianie na siłę tego, co jest ponadczasowe. Burzliwość umysłu i serca można wyrazić mimiką, gestami, nie potrzeba do tego rozdzierania szat i krzyków. Jak się to robi pokazał Michał Kula, w swej genialnej interpretacji monologu „O szkodliwości tytoniu”.
Podsumowując: dwie dobre realizacje. Pierwsza: „Niedźwiedź”, gdzie szczerze można było się ubawić i zastanowić nad wnikliwą interpretacją przewrotnej i zakłamanej ludzkiej natury, a przy tym nacieszyć oczy dobrą grą aktorów: Teresy Dzielskiej i Adama Hutyry. Druga to monolog „O szkodliwości tytoniu”, w którym Michał Kula pokazał kunszt aktorstwa, za co dostał zasłużone, największe brawa. W „Oświadczynach” już zaczęły dominować zbyt dosadne środki wyrazu, które przesłoniły ideę fabuły. Ale zaserwowany na finał „Jubileusz”, to już zdecydowany przerost formy nad treścią. Szkoda, że grę aktorów przykryły karykaturalność ruchu scenicznego i wyolbrzymienie tła. Tylko nie wiem po co? Żeby widz nie usnął?
URSZULA GIŻYŃSKA