Lasy Państwowe, wśród nich Nadleśnictwo Koniecpol w bieżącym roku obchodzą jubileusz 80-lecia istnienia – powołane zostały w 1924 r. dekretem Prezydenta RP. Jeszcze do roku 1962 tereny Nadleśnictwa Koniecpol obejmowały zaledwie 4 tys. ha, dziś to obszar 15,3 tys. ha. lasów państwowych i ponad 8,5 tys. ha lasów prywatnych. Pieczę nad nimi sprawuje Nadleśnictwo Koniecpol, w skład którego wchodzi 17 leśnictw. Całkowity zasięg terytorialny nadleśnictwa to 87 tys. ha powierzchni administracyjnej, rozłożonej na obszarze województw śląskiego i świętokrzyskiego, w granicach powiatów Częstochowa, Zawiercie, Włoszczowa w obrębie 10 gmin.
Rozmawiamy z Janem Skrzyniarzem, nadleśniczym Nadleśnictwa Koniecpol.
Lasy Państwowe, wśród nich Nadleśnictwo Koniecpol w bieżącym roku obchodzą jubileusz 80-lecia istnienia – powołane zostały w 1924 r. dekretem Prezydenta RP. Jeszcze do roku 1962 tereny Nadleśnictwa Koniecpol obejmowały zaledwie 4 tys. ha, dziś to obszar 15,3 tys. ha. lasów państwowych i ponad 8,5 tys. ha lasów prywatnych. Pieczę nad nimi sprawuje Nadleśnictwo Koniecpol, w skład którego wchodzi 17 leśnictw. Całkowity zasięg terytorialny nadleśnictwa to 87 tys. ha powierzchni administracyjnej, rozłożonej na obszarze województw śląskiego i świętokrzyskiego, w granicach powiatów Częstochowa, Zawiercie, Włoszczowa w obrębie 10 gmin.
Rozmawiamy z Janem Skrzyniarzem, nadleśniczym Nadleśnictwa Koniecpol.
– Czym szczególnym charakteryzują się lasy koniecpolskie?
– To przede wszystkim lasy bardzo zdrowe, jedne z najzdrowszych w Polsce. Nie mamy tu takich problemów jak na Śląsku – zanieczyszczenia przemysłowe są zdecydowanie mniejsze i nie degradują drzewostanu. To w przewadze lasy iglaste, jest tu masa grzybów, jagód, sporo drobnej zwierzyny i ptactwa – w tym dzikich kaczek, jastrzębi, żurawi, dzięciołów, cietrzewi. O czystości terenu świadczy również ciągle zwiększająca się populacja bobrów.
– Są to tereny atrakcyjne turystycznie, czy w perspektywie będą wykorzystane wypoczynkowo?
– To głównie zadanie dla gmin, nadleśnictwo nie ma na to większego wpływu, ale usilnie dbamy o to, by lasy były piękne, czyste i bezpieczne. Choć na rozwój turystyki brakuje funduszy, gminy a szczególnie: Koniecpol, Szczekociny, Radków starają się uatrakcyjniać swoje okolice dla przyjezdnych.
– Jakie więc walory turystyczne mogą tu przyciągnąć turystów?
– Tych nie brakuje. Przecież Nadleśnictwo rozciąga się na terenie Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Śląskiego (ponad 300 ha) oraz Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Są więc tu liczne groty, jaskinie, skałki wapienne, tereny spacerowe. Przy współpracy szkół, organizacji ekologicznych i gmin utworzyliśmy przyrodniczo-dydaktyczne ścieżki rowerowe – na dziś możemy pochwalić się trzema ścieżkami wokół miasta Koniecpol utworzonymi wspólnie ze Stowarzyszeniem Dydaktyczno Ekologicznym “Terra-Eko” i Szkolnym Klubem Krajoznawczo Turystycznym “Rowerek” przy Gimnazjum Nr 1 w Koniecpolu oraz jedną ścieżką na terenie powiatu włoszczowskiego utworzoną we współpracy z Urzędem Gminy w Radkowie. Znajdują się przy nich tablice edukacyjne, tak więc szkoły mogą przeprowadzać praktyczne przyrodniczo-historyczne lekcje terenowe.
W naszych lasach jest kilkanaście pomników przyrody ożywionej. W północno-wschodniej części nadleśnictwa można obserwować naturalne odnawianie się jodły, niosące niezwykle zadowalające efekty. Doskonale również, w źródliskach rzeki Rajecznicy, wprowadzona sztucznie w 1992 r przez PAN w Krakowie, zadomowiła się warzucha polska – endemit – pod ścisłą ochroną, zasiedlił się bocian czarny (również pod ścisłą ochroną). Ale co najważniejsze turystom w naszych lasach zapewniamy, spokój, ciszę, czyste i zdrowe powietrze, słowem wymarzone warunki do relaksu i wypoczynku.
Źródłem wielu przeżyć może być spotkanie z duchem historii, który przesiąka lasy koniecpolskie, a tworzyły go znakomite rody: Koniecpolskich, Potockich, Czapskich. Pozostawiły one po sobie bogatą historię pisaną, architektoniczną i przyrodniczo-botaniczną. Na terenie nadleśnictwa jest wiele pamiątek po walkach niepodległościowych narodu polskiego z okresu Insurekcji Kościuszkowskiej, Powstania Styczniowego, drugiej wojny światowej. Pod Szczekocinami odbyła się bitwa Insurekcji Kościuszkowskiej z wojskami carskimi, w okolicach Koniecpola walczyli powstańcy styczniowi oddziałów Józefa Oksińskiego i Zygmunta Chmieleńskiego. Tutaj ranny został Adam Chmielowski (brat Albert). W czasie drugiej wojny światowej z najeźdźcą niemieckim zmagali się partyzanci Mieczysława Tarchalskiego (leśnika – dowódcy największego na tym terenie zgrupowania Armii Krajowej).
Dobra infrastruktura turystyczna jest na skraju nadleśnictwa od strony południowo-zachodniej, na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Również w części wschodniej, w okolicach Nagłowic, gdzie swoje włości posiadał Mikołaj Rej można znakomicie wypocząć w ośrodku “Oksa”, położonym w środku borów sosnowych.
– Podczas obchodów 80-lecia, nadleśnictwo z udziałem szkół przeprowadziło akcję sadzenia lasu.
– W przypadku lasów ważna jest bioróżnorodność, czyli występowanie różnych gatunków roślin i zwierząt. Tak więc wszędzie, gdzie jest to możliwe wprowadzamy gatunki różnych drzew – dęby, buki, jawory, lipy, sosny, świerki, jodły, brzozy. Co dziesięć lat prowadzone są tzw. prace urządzeniowe oceniające stan lasu, dające wskazówki do bieżącej poprawy składu gatunkowego drzewostanów. Ale koszty odnowień i pielęgnacji upraw są bardzo wysokie.
– Skąd nadleśnictwo pozyskuje fundusze na te cele?
– Lasy są państwowe, ale muszą na siebie zarabiać. Nasza rentowność jest niewielka, na poziomie 1-3 proc. Lasy Państwowe są samofinansujące się, co jest jednym z ewenementów w skali Europy. Nawet w najbogatszych krajach w: Niemczech, Francji lasy są dofinansowywane. Od państwa otrzymujemy pieniądze, podobnie jak rolnicy, jedynie na zalesienia gruntów rolnych. Wspierają nas natomiast, zwłaszcza przy ochronie przeciwpożarowej i przebudowie drzewostanu Fundusze Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej – Narodowy i Wojewódzki.
– Już od kilku lat w Polsce dobrze funkcjonują fundusze pomocowe z Unii Europejskiej, również na rozwój terenów leśnych.
– Jednostce państwowej nie przysługują środki pomocowe z Unii. Zarabiamy na siebie sprzedażą wysoko jakościowego drewna. Z uwagi na zwiększającą się systematycznie zasobność drzewostanów, co jest wynikiem szeregu prac hodowlanych, ochronnych i pielęgnacyjnych mamy możliwości pozyskiwania większej masy drewna. Nie jest to oczywiście gospodarka “rabunkowa” – (rozmiar pozyskania jest ciągle poniżej faktycznego przyrostu masy), prowadzone cięcia różnicują wiek drzewostanów oraz umożliwiają ich przebudowę gatunkową dostosowując je do możliwości siedliskowych danego terenu, a także zwiększają odporność drzewostanów na choroby, zmniejsza się jednocześnie zagrożenie pożarowe lasów. Pieniądze uzyskane ze sprzedaży surowca drzewnego przeznaczamy w całości na pielęgnację i ochronę lasu.
– Z jakimi problemami spotykacie się najczęściej?
– Okoliczne wioski są dość ubogie, dlatego na tych terenach zdarzają się kradzieże drewna na opał i często dochodzi do nielegalnych wycinek.
– Zapewne istotnym problemem jest również kłusownictwo.
– Często plagą i męczarnią dla zwierząt. W grudniu, na przykład, wyjechałem do lasu i usłyszałem szczekanie psa w młodnikach. Zacząłem poszukiwania i znalazłem łanię złapaną w sidła, już w większości zjedzoną przez psy i lisy. Makabryczny widok. Niestety, nadal w tych okolicach trwają tradycje kłusowania. Jest to jedna z przyczyn drastycznego spadku populacji zwierzyny drobnej. Druga to choroby i drapieżnictwo. Obligatoryjne szczepienie lisów przeciwko wściekliźnie, wprowadzone w ostatnich latach, spowodowało nawet siedmiokrotny wzrost ich liczby. A że żywić się muszą, więc spada liczba drobnej zwierzyny.
– Czy w związku z tym nie powinna nastąpić sztuczna regulacja tego stanu?
– Tym zajmują się myśliwi, odstrzeliwując ich nadmiar, ale i tak lisów jest za dużo. W wyniku szczepień przerwana została naturalna selekcja tego gatunku.
– Szczepienia są chyba konieczne, zabezpieczają ludzi przed tą chorobą…
– …ale leśnicy mają dość sceptyczne zdanie na ten temat. Według danych statystycznych ostatni przypadek zachorowania na wściekliznę odnotowano na początku lat siedemdziesiątych. Tak więc problem jest trochę przejaskrawiony.
– Czy jest szansa na zmniejszenie kłusownictwa?
– Sądzimy, że będzie stopniowo zanikało, ponieważ młodzi coraz mniej angażują się do takich procederów. Dziś kłusownictwo nie jest wynikiem pauperyzacji społeczeństwa, jest to pewnego rodzaju sport, hobby.
– Ostatnio wiele mówi się o łowiectwie, ale nie zawsze w pozytywnym kontekście.
-Wszelkie uwagi, że łowiectwo jest szkodliwe świadczą o nieznajomości tematu, bo tam, gdzie koła gospodarują, tereny są chronione i nie ma kłusownictwa. Na terenie naszego nadleśnictwa jest 15 obwodów łowieckich, dzierżawionych przez 12 kół.
– Jednak największym zagrożeniem dla lasów są pożary, jak często do nich dochodzi?
– Nasze lasy są w dużym stopniu narażone na pożary, ponieważ jest długa granica polno-leśna. Wśród mieszkańców utrzymuje się tradycja wypalania traw, a ogień przenosi się na lasy. Ale w tym roku możemy pochwalić się bardzo dobrymi wynikami. Był tylko jeden pożar, który przyszedł z zewnątrz od strony stawów, gdzie wypalano trzcinę. Spaliło się 3,7 ha poszycia i na szczęście nie było strat w drzewostanie.
– Czy dla dobra lasów, nie powinno się prowadzić kampanii informacyjnej o szkodach, jakie niesie za sobą wypalanie traw. Ten proceder również niszczy glebę, zbija drobnoustroje, zwierzęta, owady.
– Poza nakładaniem mandatów, stosujemy również prewencję, przede wszystkim poprzez środki masowego przekazu. To już zadziałało, zwłaszcza teraz po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Dziś rolnik nie otrzyma dopłat z Unii, gdy komisja stwierdzi, że dopuścił do wypalania traw na swoim polu. Ci, którym zależy na dopłatach, dostosowują się do przepisów. Efekt jest widoczny, bo pożarów jest mniej. W poprzednich latach mieliśmy ich od kilkunastu do kilkudziesięciu rocznie – ostatni, największy w 1988 r. – spaliło się 100 ha lasu. W późniejszym okresie nie mieliśmy już tak dużych pożarów i tak dużych strat.
– Ale wypalanie traw to nie jedyna przyczyna pożarów. Jest wiele nieumyślnych i celowych podpaleń.
– Nadleśnictwo posiada dwie wieże obserwacyjne. W okresie największego zagrożenia jest tam zawsze obserwator, który natychmiast, gdy zauważy niebezpieczeństwo przekazuje informacje do dyżurnego w nadleśnictwie, a ten powiadamia służbę leśną i straż pożarną.
W tym roku otrzymaliśmy dofinansowanie z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na zakup samochodu z agregatem gaśniczym. Ten sprzęt jest wielce nam pomocny, zwłaszcza przy gaszeniu niewielkich zarzewi ognia czyli “łapaniu pożaru w zarodku”. Również dobra współpraca ze strażami pożarnymi – państwową i ochotniczą daje dobre rezultaty. Wiele jednak zależy od świadomości ludzi. W ubiegłym roku mieliśmy sporo podpaleń w okolicach Podlesia. Spaliło się wówczas wiele hektarów lasu. Niestety, sprawców nie udało się ustalić.
– Czy zawód leśnika to trudne zajęcie?
– Jak każdy ma pozytywne i negatywne strony. Ciągłe obcowanie z przyrodą, bycie jej częścią, to pozytywne aspekty, ale zimą czy w ulewne deszcze trzeba także wyruszyć w teren. Dodatkowym zagrożeniem może okazać się spotkanie ze złodziejem czy kłusownikiem. Na szczęście w naszym regionie dobrze układa się współpraca z miejscową ludnością i nie dochodzi do groźnych zdarzeń.
Żeby zostać leśnikiem trzeba ukończyć co najmniej technikum leśne – najbliższe jest w Brynku i Zagnańsku koło Kielc, a jeszcze lepiej wyższe studia. W Polsce są trzy wydziały leśne w: Krakowie, Warszawie i Poznaniu.
– Czy naszymi lasami możemy zaimponować mieszkańcom Europy Zachodniej?
– Polskich lasów zazdrości nam wiele krajów europejskich. Tam są przeważnie lasy-parki, często jednogatunkowe i prywatne. Nasze są zróżnicowane, zbliżone do naturalnych, czyste ekologicznie, zadbane i urozmaicone w faunę i florę. Poza tym są państwowe i ogólnodostępne. Dziś najważniejsze jest by polskie lasy pozostały dobrem ogólnonarodowym, wówczas będą mogły dalej rozwijać się w sprawdzonym przez dziesiątki lat kierunku.
URSZULA GIŻYŃSKA