Zderzenie dwóch osobowości


“Kontrasty”, tak określiły swoją ekspozycję w “Babim Lecie” Danuta Króliszewska i Elżbieta Chodorowska. Nic dodać, nic ująć. Prezentowana twórczość jest jak zderzenie delikatnej materii malarskiej z mocną i wyrazistą wypowiedzią artystyczną. Pastele Króliszewskiej są jak zawsze subtelne, zwiewne i nastrojowe; patchworki i rzeźba Chodorowskiej – to siła, wyzwanie i energia.
Obie panie podkreślają, że pomysł wspólnej wystawy był spontaniczny. – Ze spotkań środowiska twórczego znamy się od dawna, ale dopiero niespełna miesiąc przed wernisażem poznałyśmy się bliżej. Okazało się, że choć artystycznie wypowiadamy się w innym klimacie i różnymi formami, to mamy podobne charaktery i tę samą wrażliwość. Jesteśmy romantycznymi osobami – komentują.

Danuta Króliszewska
Nastąpiła u Pani zmiana stylu artystycznego. W obrazach jest zdecydowanie więcej ekspresji, emocji, choć i nostalgii nie brakuje.
– Staram się rozwijać, pracować odważniejszą techniką i w większych formatach. Teraz interesuje mnie ruch w obrazie i kolor, można powiedzieć, że ostatnie moje prace są trochę niepokojące. Również tematy są bardziej śmiałe, nadal jednak pojawia się wątek romantyzmu, tajemniczości, wszystkie obrazy mają atrybuty bajkowe, które zawsze mnie pociągały i zapewne pociągać będą. Poza tym nadal tworzę portrety, głównie kobiet. Kocham ludzi, lubię ich obserwować.

Czy elementy bajkowe, to reminiscencje z lat dziecięcych?
– Tak, choć ciągle żyję w świecie bajkowym. Nie chcę widzieć nic smutnego i szarego, wyobrażam sobie same dobre i piękne rzeczy. To pozwala mi znieść życiowe smutki, odrywa mnie od codzienności, daje radość. Pielęgnuje w pamięci bajki z dzieciństwa, te rusałki, nimfy. Tymi obrazami chcę się oddzielić od rzeczywistości.

Co więcej daje Pani malarstwo?
– Kocham malować, to wewnętrzna potrzeba. Gdy zaszywam się w swojej pracowni zapominam o świecie, zdarza się nawet, że zapomnę o nastawionym w kuchni obiedzie (śmiech). Nie tworzę dla pieniędzy, ale cieszy mnie, gdy znajdują się nabywcy. Zainteresowanie odbiorców mówi mi, że to, co robię, podoba się, popycha mnie również do dalszej pracy.

Jaka powinna być sztuka współczesna, jakie wartości powinna przekazywać?
– Przede wszystkim pozytywna, artysta powinien sprawiać ludziom radość. Przesłaniem dla twórcy powinno być przekazywanie wrażliwości, dobroci, pokazywanie tego, co się kocha. Tworzy się dla ludzi, by sprawić im radość, ale i dla siebie. Chcę, by ktoś kto patrzy na mój obraz miał chwilę odprężenia, na trochę zapomniał o swoich troskach.

Pani mistrzem jest…
– Czeski pastelista Alfons Mucha, a największym Botticelli, mistrz delikatności, zwiewności i poezji w malarstwie.

Plany…
– W najbliższym czasie będę realizować projekt w Zakopanem. Moje prace spodobały się dyrektor nowo powstałego hotelu i zaproponowano mi wykonanie wystroju holu w stylu art-deco. Nie ukrywam, że ten styl, pełen fantazji i wysublimowania, jest moim ulubionym.

Elżbieta Chodorowska.
Porzuciła Pani grafikę i malarstwo. Skąd inspiracja do techniki patchworku?
– Nie odrzuciłam malarstwa, choć pokochałam tkaninę. Mam to chyba w genach. Moja babcia zajmowała się tkaniną, tworzyła do końca życia. Miałam jej wyroby w domu i w 2003 roku niespodziewanie otworzyłam te pakunki. Zobaczyłam fantastyczne rzeczy i tknęło mnie, by spróbować techniki patchworku (malowanie tkaniną), który rozszerzyłam o rzeźbę miękką. Spodobało mi się, ale poszłam w innym kierunku niż babcia, mniej realistycznym. Pochłonęły mnie fantazje na temat motocykli.

To dość rzadka treść kobiecej twórczości?
– Motocykle to moja pasja. Uwielbiam pracę silnika, kształt całej maszyny, ten blichtr, jaki wokół tego pojazdu się tworzy. Od lat jeżdżę na motorze, organizuję zloty i parady motocyklowe. Jednoślady stały się dla mnie wyzwaniem, chcę pokazać ich żywotność i urok.
Na wystawie prezentuję próby moich trzech cykli: “Art-moto”, “Oblicza” i “Janus” – wszystkie wykonane są w tkaninie. W “Art-moto”, na zasadzie kontrastu, chciałam dowieść, że twardy temat motocyklowy można pokazać za pomocą miękkiej materii.

Twórczość często jest odzwierciedleniem marzeń z lat dziecięcych, czy i w Pani przypadku tak jest?
– Istotnie, motocykl to moje wspomnienie z dzieciństwa. Rodzice jeździli na motorze, tata zawoził mnie na nim do przedszkola. Często zabierał dzieci sąsiadów i ja siedziałam na baku i zapewne stąd ta moja fascynacja. Dopiero teraz sobie to uświadomiłam (śmiech).

Ile czasu pochłania wykonanie obrazu tkaniną, jest to zapewne trudniejsza technika?
– I bardziej pracochłonna. Wszystko robię ręcznie, a budowanie obrazu trwa ponad dwa miesiące. Najpierw muszę wykonać formę, później wyciąć poszczególne elementy, przykleić je i przyszyć do skórzanego podłoża. Obiekt-rzeźba powstaje zdecydowanie dłużej, około pół roku. Obiekty prezentowałam podczas I Nocy Kulturalnej, przygotowałam na tę okoliczność około 70 głów. Na ostatnią Noc wykonałam w ramach cyklu “Kinomani” obiekt – kilku potężnych mężczyzn rozpostartych na krzesłach. Dzisiaj jest wyeksponowany w OKF. Z kolei na otwarciu Zachęty prezentowałam obiekty-silniki motocyklowe. Cykl “Janus” (dwugłowe postaci) to nowe wyzwanie.

W obiektach doskonale udaje się Pani oddać charakter osoby.
– Nad tą techniką pracuję długo. Zrobiłam setki głów i doszłam do takiej wprawy, że wychodzi mi to już bez trudu. Każdy artysta powinien bardzo dużo pracować, to pomaga w wyrobieniu ręki i techniki.

Czym dla Pani jest praca artystyczna?
– Nie obchodzi mnie przydatność mojej sztuki, robię rzeczy z potrzeby serca, nie dla zarobku. Chyba nie dojrzałam do tego, by swoje prace sprzedawać w galeriach. Może przyjdzie taki czas i wówczas ktoś zauważy moją sztukę. Będę wówczas szczęśliwa. Moje obrazy i rzeźby nie są dla przeciętnego odbiorcy. Ludzie przyzwyczajeni są do rysunku i oleju – rzeźba i patchwork są dla osób bardziej wymagających i do dużych pomieszczeń. Moja twórczość nie należy do najprostszych dla odbiorcy. Nie chcę od razu pokazywać istoty i tematu, chcę pobudzić do myślenia, uruchomić wyobraźnię obserwatora. Każdy ma prawo “dorobić” do mojej twórczości własną ideologię, choć niekiedy ukierunkowuję, podając tytuł, ale również i on zmusza do myślenia.

Jaka powinna być sztuka współczesna, jakie wartości powinna przekazywać?
– Trochę zaskakująca i kontrowersyjna. Powinna przede wszystkim iść do przodu, rozwijać się. W sztuce najważniejsza jest odwaga, nie należy patrzeć na krytykę, na to, co powiedzą inni. Artysta powinien tworzyć od serca, powinien robić to, co chce, a nie to, co wypada.

Czyli komercja w sztuce nie powinna mieć miejsca?
– Naturalnie. Artysta powinien być sobą i poprzez swoją pracę pokazywać swoje wnętrze. Najważniejsze jest to, że to, co tworzę, podoba mi się, że jest to bliskie mojemu charakterowi.

A jaki jest Pani charakter?
– Mam chyba dwie osobowości, tak jak “Janus”. Z jednej strony jestem romantyczką, delikatną i czułą, z drugiej moja twórczość – i w tematyce, i formie przekazu – udowadnia, że jestem zdecydowana, momentami ostra. Ostatnio łączę elementy metalowe z miękką tkaniną i jest to chyba wyraz mojego dualistycznego temperamentu. Od niedawna jednym z moich ulubionych motywów jest metalow-tekstylne serce, twarde i delikatne, zamknięte w klatce.

Serce w klatce? Co ma obrazować?
– Moją pasję. Ja żyję pracą twórczą, wręcz namacalnie i biologicznie tkwię w niej.

Dopatrzyłabym się głębszego przesłania w tym zamkniętym sercu…
– Możliwe, że jest to próba oddzielenia od realiów życia. Może, gdybym nie miała problemów, nie robiłabym takich rzeczy, nie miałabym takich skojarzeń…

Pani mistrz…
– W malarstwie to na pewno ekspresjoniści, a w tkaninie Magdalena Abakanowicz, która dokonała rewolucji w tej dziedzinie.

Plany…
– W połowie przyszłego roku mam wystawę indywidualną, bardzo dużą. Będą to obiekty, tkaniny i malarstwo, a tematem – człowiek w zespoleniu z maszyną. Wszystko w metalu, czerwieni i czerni.

Kolorystyka ma jakiś zamierzony cel?
– Oczywiście czerń i metal kojarzy się z twardością, ale czerwień… Użyłam jej chyba podświadomie. Może kojarzy się to z werwą, życiem. Wystawa będzie dosyć ostra i twarda.

Elżbieta Chodorowska jest absolwentką Liceum Sztuk Plastycznych i Wydziału Wychowania Artystycznego WSP w Częstochowie. Obecnie studentka studiów podyplomowych na ASP w Krakowie. Wystawy indywidualne: Galeria Centrum w Zawierciu, Galeria Synkret – nowy Świat w Warszawie, Galeria Pryzmat w Krakowie; wystawy zbiorowe: Galeria prezydencka w Warszawie, Galeria Teatru Małego w Tychach; z okazji 60-lecia ZPAP, uczestniczyła w 2. Międzynarodowym Festiwalu Tkaniny Artystycznej “Struktury powiązań” w Krakowie.

Danuta Króliszewska – członek Częstochowskiego Stowarzyszenia Plastyków im. Jerzego Dudy Gracza. Miała kilkanaście wystaw indywidualnych i wiele zbiorowych. Jej prace są w zbiorach prywatnych w kraju i za granicą.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *